Całkiem niedługo kazał czekać na ponowny przyjazd do naszego kraju szwedzki Sabaton, albowiem ostatni raz widziałem Joakima i spółkę pod koniec sierpnia ubiegłego roku. Od tamtego czasu sporo się wydarzyło w obozie tego znakomitego bandu. Zespół wydał w międzyczasie nowy krążek oraz (jak to dość często bywa) doszło do kolejnego przetasowania w składzie, mianowicie Thorbjörna "Thobbe" Englunda zastąpił niejaki Tommy Johansson.
Choć tego dnia termometry wskazywały jedynie parę kresek powyżej 0°C, koszulki z logiem zespołów Epica i Powerwolf dominowały w kolejce oczekującej na wejście do sali koncertowej Turbinenhalle, gdzie potężna dawka "metalowej adrenaliny" miała rozgrzać do czerwoności zziębnięte ciała wiernych fanów. Tak długiej kolejki oczekującej na wejście do klubu już dawno nie widziałem....trzeba było wykazać się nie lada cierpliwością i wytrwałością by dostać się do środka
Krakowscy prekursorzy rocka industrialnego w Polsce nie wydają się w tym dziesięcioleciu zbyt aktywni. Od dwóch wydanych na przełomie lat 2011 i 2012 albumów - zbioru przeróbek utworów Republiki oraz bardziej ambientowego "Ummmet" - ich dyskografia nie wzbogaciła się o ani jedną pozycję. Nie oznacza to jednak, że nic nie tworzą. Ostatnio podstawiają na żywo muzykę do filmu niemego "Berlin: symfonia wielkiego miasta", pojawiły się też zapowiedzi nowego albumu. Obecnie natomiast są w czymś, co nazwali trasą koncertową, chociaż bardziej pasowałby opis "weekendowe wypady raz na miesiąc".
Złote lata muzyki psychodelicznej są już dawno za nami. Od boomu na pustynne granie również minęło parę dekad. Mimo to wciąż, nawet w Polsce, powstają instrumentalne kapele czerpiące z tradycji stoner rocka, doom metalu i space rocka, mieszające elementy tych gatunków do osiągnięcia stylu, który z odkrywczością i nowoczesnością niewiele ma wspólnego, za to przejawia ponadprzeciętną żywotność. Dwie z nich ruszyły w krótką trasę po kraju zatytułowaną "Space Invaders".
Od dawna już nie bardzo mogę wybierać sobie koncerty, na które chce pójść, a jest odwrotnie. Jak mogę iść to patrzę co akurat jest. A, że dzieje się dużo, to zazwyczaj można trafić na coś ciekawego. Na przykład w sobotę miałem do wyboru Bloodthirst w Voodoo i Hammerfall w Progresji. Ponieważ w Voodoo byłem raptem we wtorek przy okazji trasy Christ Agony, tym razem postawiłem na większą imprezę. W dodatku Bloodthirst już widziałem na żywo, a na mistrzów power metalu miałem pójść po raz pierwszy.
Nastał czas taki z lekka dziwny, że się niestety muzykom chyba pomysły skończyły. Bracia Cavalera zamiast knuć nowe spiski w swej konspiracji zaczęli ryć w starych korzeniach. Powiedzmy, że ich trochę rozumiem, bo w końcu nie grają tego materiału na co dzień. A główny rynek muzyczny jest niestety na tyle wtórny, że takie rzeczy się doskonale sprzedają.
Niełatwo mnie czymś muzycznie zauroczyć, naprawdę niełatwo. Jakiś czas już chodzę po tej naszej matce ziemi i niejedno już słyszałem. Kolejną rzeczą jest fakt, że nie każdy album, który mnie interesuje kupuję w najbardziej limitowanej edycji z możliwych, płacąc za takową kilkaset złotych. Takim albumem, który powalił mnie w tym roku na kolana jest najnowsze wydawnictwo francuskiego Alcest pt. "Kodama". Patrząc subiektywnie, poprzedni album tej formacji był dobry, natomiast, co by nie było, następca "Shelter" z 2014 roku jest nader wyśmienity.
Vader powrócił i to podwójnie. Raz, za sprawą nowej - trzynastej w dorobku zespołu z Olsztyna płyty, dwa - bardzo dobrze rozbudowanej trasy koncertowej, bo ten jakże zasłużony dla muzyki zespół odwiedził aż 12 polskich miast. Do rzeczy, album promowany na trasie Imperium Poloniae nazywa się po prostu "The Empire" i jest, co tu dużo mówić - dobry. Wiemy już, że jak na razie grupa swoje najlepsze wydawnictwa ma za sobą, jednak poniżej pewnego poziomu zespół Petera nie schodzi, za co należą się oczywiście słowa szacunku.
Oczekiwałem tego koncertu i to bardzo. Chciałem zobaczyć legendę sceny na żywo, nie tylko podczas koncertu festiwalowego, gdzie Annihilator prezentuje się naprawdę znakomicie, ale móc poczuć tę energię utworów Jeffa, spotęgowaną przez ściany klubu. Udało się doświadczyć tego fantastycznego uczucia 16 listopada, kiedy to ten zasłużony zespół, a właściwe projekt Jeffa Watersa, zawitał do Wrocławia. Oprócz stolicy Dolnego Śląska, polscy fani kanadyjskich klasyków mieli możliwość zobaczenia i usłyszenia ich na żywo w Gdańsku i Poznaniu.
W alternatywnej teraźniejszości tego koncertu mogłoby nie być. Voivod miało się przecież rozwiązać po nagraniu albumu wykorzystującego ścieżki zostawione przez zmarłego gitarzystę, natomiast Entombed A.D. to jeszcze jeden przykład zejścia się byłych członków kapeli, którzy nawet nie mają prawa do grania pod jej właściwym szyldem. Jeśli tak na to spojrzeć, to można nazwać to dowodem nieśmiertelności metalu i uznać za cud fakt, że kanadyjska grupa znalazła życie po Piggym, zaś szwedzka się rozdwoiła. Żeby ostatecznie uwierzyć, trzeba jeszcze jednak było zobaczyć.
Zobaczyć na żywo Zdradę Pałki miałem ochotę, odkąd pierwszy raz usłyszałem utwór "Onanizuję". Twórczość grupy błyskawicznie stała się dla mnie świetnym przykładem na to, jak można robić toporne electro tak, aby kiczowatość była jego zaletą, współgrającą z luzackimi - może wyzwolonymi, a może jajcarskimi - tekstami. Od tamtej pory przegapiłem niestety co najmniej jeden występ projektu, aż w końcu, przy okazji kolejnego Festiwalu Równych Praw, czujność i upór zaprowadziły mnie we właściwe miejsce, o właściwej porze - prawie.
Dokładnie 2 dni po Capital Of Rock do Wrocławia zawitał kolejny kram muzyków, na który składali się członkowie Huntera, Illusion oraz szwedzkiego Sabaton. Każdy z wymienionych zespołów ma swojego lidera i każdy z owych liderów umie zjednać sobie publiczność, co jeszcze bardziej przekonało mnie, aby pójść na ten koncert. Miał on się odbyć w miejscu dość niezwykłym, patrząc na historię Wrocławia, jak i historię naszego kraju. Chodzi mianowicie o pierwszą zajezdnię tramwajową w stolicy Dolnego Śląska przy ulicy Grabiszyńskiej.
Sumo666 : Tylko jakoś nie mają siły przebicia. Albo patrząc na nasz kraj promuję...
bonyou : Takich zespołów kilka jest....Horytnica,Forteca,Ludola.....
W piątek 7 października, w Muzeum Filumenistycznym w Bystrzycy Kłodzkiej, odbył się wernisaż wystawy Michała Pietrzaka pt. „PSPACE”. Wstawa jest elementem składowym wydarzenia pt. „96_16: Michał Pietrzak / Jarek Kujda”, na które składa się wspominana wystawa oraz spotkanie z muzyką elektroniczną „Strefa” Jarka Kujdy, która miała miejsce w Kawiarni Kulturalnej, także w Bystrzycy Kłodzkiej
Swoją relację zacznę trochę nietypowo, mianowicie wokoło słyszy się narzekania na to, że zespoły nie przyjeżdżają do naszego miasta albo na to, iż bilety są za drogie. Otóż szanowni Fani, trzeba zacząć chodzić na koncerty, a nie tylko oglądać je na Youtubie. Sam już nie wiem, co było przyczyną tak niskiej frekwencji na koncercie Closterkellera, bo chyba nikt mi nie powie, że tego już się nie słucha.
Devon : W Toruniu na każdym koncercie na jakim byłam też można było na...
Devon : Spoko pozdrawiam
darkemperor : Dzięki za wszystkie rady następnym razem postaram się z nich skorzyst...
Nie wiem jakie sznurki zostały pociągnięte i przez kogo, ale stało się! Do mojego miasta zawitała jedna z najoryginalniejszych formacji muzycznych świata - niemiecki Rammstein. Nie będę ukrywał, że tym wydarzeniem ekscytuję się od momentu, w którym dane mi było dowiedzieć się o ich przyjeździe. Wraz z naszymi zachodnimi sąsiadami do stolicy Dolnego Śląska mieli przyjechać: dowodzony przez charyzmatycznego Freda Durtsta amerykański Limp Bizkit, walijski Bullet For My Valentine, koledzy Limp Bizkit - RED ze stolicy country, Nashville oraz nasz rodzimy OCN.
Lipcowa sobota minęła w niemieckim mieście Detmold pod znakiem Owls’n’Bats Festivalu. Do tego urokliwego miasteczka położonego w Nadrenii Północnej przybyły zespoły i fani, których łączy muzyka o iście "gotyckim" rodowodzie. Nie od dziś wiadomo, że takie imprezy mają swój niepowtarzalny urok. Abstrahując od samej muzyki, wyróżniają się specyficznym, mrocznym klimatem.
Jako osoba, która już jakiś czas stąpa po tym świecie i zarazem od dłuższego czasu siedzi dość dobrze w metalu, byłem bardzo, ależ to bardzo zadowolony, gdy do mojej świadomości dotarła wiadomość, że do mojego rodzinnego miasta na jedyny koncert w Polsce przyjeżdża legenda thrash metalu - amerykański Testament. Tak się jakoś stało, że nigdy wcześniej nie było mi dane oglądać Chucka Billego i spółki na żywo. Jest to dla mnie troszkę śmieszne i niezrozumiałe zarazem, że mówi się o tzw. wielkiej czwórce thrash metalu, ponieważ jeśli chodzi o wielkość, to na to miano zasługuje chociażby Exodus i oczywiście Testament.
Uriella : Zazdroszczę usłyszenia "Alone in the dark" live, bo mocno tego oczekiwał...
Moda na muzykę dark folkową trwa i ma się całkiem dobrze. Dekadenckie klimaty potrafią się podobać i sprawdzają się w rozmaitych aranżacjach. Spuścizna po Nicku Cavie i Johnnym Cashu z powodzeniem znajduje nowych odbiorców, którzy nie zadowolą się byle czym. Jeden z bardziej oryginalnych przedstawicieli neo folkowego brzmienia – King Dude – w poniedziałek, 8 sierpnia zawitał do Krakowa, dając koncert w klubie Rotunda. Artystę supportował zespół Them Pulp Criminals oraz amerykańska wokalistka Foie Gras. Pomimo że to okres wakacji i niefortunny dzień tygodnia, występy zgromadziły całkiem sporą pobliczność.
Nad bolkowskim zamkiem znów zaświeciło czarne słońce. To znak, że 23. edycja Castle Party już za nami. To gotyckie święto po raz kolejny zgromadziło tłumy ludzi, którzy w dniach od 28 do 31 lipca 2016 roku bawili się przy mrocznych dźwiękach. Jak zawsze królowały wiktoriańskie i średniowieczne stylizacje, ale dla równowagi nie zabrakło również klimatów steampunkowych i post apo. Jak było? Pięknie, magicznie, zmysłowo…
leprosy : Mam nadzieję, że przed śmiercią odwiedzę ten festiwal . Nie jes...
Garbaty : mnie się tam podoba, jeżdżę co roku i nie zamierzam przestać :-)
Yngwie : Hmmm, nie da się chyba komentować już wydarzeń muzycznych bezpo...
W pewien majowy wieczór fani symfonicznego metalu zebrali się w holenderskim klubie "Atak", by znakomicie bawić się podczas koncertu jednego z przedstawicieli tego gatunku - grupy Delain. Klub " Atak " do najmniejszych nie należy, a tego dnia pękał praktycznie w szwach. Ale nie ma się też co dziwić, gdyż bilety na ten koncert były wyprzedane. Takiego ścisku pod sceną już dawno nie widziałem.