Kolejna edycja festiwalu Castle Party za nami. XXI w ogóle, dla mnie dziewiąta. Ostatnim razem byłam w 2011 r., po czym nastąpiła dwuletnia przerwa. Głównie spowodowana chyba lekkim rozczarowaniem nieudaną edycją z 2011 r., kiedy to muzycznie było średnio i miała miejsce katastrofa pogodowa. Jechaliśmy z pewnymi obawami, jak też to teraz będzie wyglądało. Jednak z nadzieją na niezapomniane przeżycia i czas spędzony w dobrym towarzystwie, w pięknym i magicznym Bolkowie.
Harenda jest jednym z najstarszych klubów w Warszawie, jednym z kilku, które były „od zawsze”. Koncerty metalowe odbywają się tam jednak od niedawna. Słyszałem o kilku imprezach, ale osobiście stawiłem się tam po raz pierwszy. Okazja jednak była nie byle jaka. Po dwudziestu latach na scenę powrócił legendarny Betrayer. Takiego wydarzenia nie mogłem ominąć.
W nowej Progresji, na koncercie na dużej scenie byłem już dwa razy, ale ponieważ nie pisałem relacji to teraz jest okazja, żeby przybliżyć trochę prezencję samego klubu, tym bardziej, że przy każdej wizycie napotykam na spore zmiany. Obecnie żeby dostać się na teren koncertu, trzeba przejść przez Progresja Cafe. Tak więc do klubu wchodzi się bez biletów i żadnego sprawdzania. Tak można dostać się na pierwsze półpiętro gdzie również są stoliki i wygodne fotele. Stamtąd jest już blisko do sali i bardzo dobrze słychać, więc jak ktoś nie ma kasy na bilet to zawsze może sobie zamówić jakieś dobre czeskie piwko i posłuchać koncertu za darmo:)
zsamot : Podobnie Wujas to widzę, jak było w Poznaniu. ;) Pozdrawiam!!!
W nowej Progresji byłem już trzeci raz, ale pierwszy na małej scenie. Dlatego zdziwiłem się, że wejście na Noise Stage jest w ogóle z innej strony budynku i cała przestrzeń, przynajmniej ta dostępna dla gości, nie jest połączona z całą resztą klubu. Salka kameralna, skromna scena i niewielki bar. W pewnym momencie czułem się jak na domówce. Po pewnym czasie ludzie szczelnie wypełnili to pomieszczenie i zrobiło się ciasno, tak, że wszędzie trzeba było się przeciskać. Mimo to, uważam, że zorganizowanie koncertu w tym miejscu było słusznym pomysłem gdyż na głównej scenie zgromadzona publiczność zginęłaby w wielkiej pustej sali, a tak klimat był odpowiedni.
lord_setherial : No to słusznie się Wujas domyśliłem ;)
WUJAS : Sory, chodziło mi o ostatni Gorgoroth, ale oczywiście to już stary temat....
lord_setherial : A no właśnie... Czegoś tu nie łapie. Może autorowi chodziło o p...
Początek lutego to w Łodzi start sceny eliminacyjnej Międzynarodowego Festiwalu Rockowego. Konkurs młodych kapel to łącznie 12 scen w Polsce i w Europie. Kto zdobędzie tytuł najlepszego rockowego zespołu i 10 tysięcy zł w 15. edycji? Kilkanaście miast w Polsce i w Europie organizuje każdego roku konkurs dla młodych kapel rockowych pod jednym szyldem: Międzynarodowy Festiwal Rockowy "Rock Nocą".
Jeśli ktoś powiedziałby mi, że instrument kojarzony w Polsce głównie z biesiadą, można wykorzystać w art rocku, miałabym mieszane uczucia. Ale sposób gry, jaki zaproponował akordeonista Janusz Kowalski, budzi wielki szacunek. To pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy, kiedy pojawiłam się w łódzkiej Scenografii na koncercie kapeli Tune.
Po przeczytaniu zapowiedzi trasy koncertowej "Czarna polska jesień" niektórzy stwierdzili, że Behemoth dobrał sobie interesujące supporty. Ja również zaliczam się do tego grona. Choć w Nergala i jego ekipę nigdy nie zwątpiłem, a dodatkowo na żywo nie widziałem zespołu już od kilku lat, zelektryzowała mnie dopiero wiadomość, że przed gwiazdą wystąpi Obscure Sphinx. Styl inny, ale poziom wcale nie tak bardzo różny.
Satyricon to znakomity przykład na to, jak wspaniale można łamać konwencje. Za cel nadrzędny panowie od zawsze stawiali sobie chęć zaskoczenie słuchacza, a nie kurczowe trzymanie się obranej drogi. Z takim podejściem łatwo jest narobić sobie wrogów. Z drugiej strony, jeśli przekraczasz granice stylistyczne na swoich warunkach, masz do tego odpowiedni warsztat i jesteś skrupulatny to niewątpliwe są szanse na sukces. Nie wiem czy wypełnienie Progresji można nazwać sukcesem, ale Frost i koledzy z całą pewnością posiadają cechy, które wypisałem powyżej. Bardzo miło było w końcu zobaczyć ich na żywo, ale za nim przejdę do przyjemności, z obowiązku wspomnę o poprzedzających zespół Satyricon, Tajwańczykach z Chthonic.
Nie ma co ukrywać, że Children Of Bodom gwiazdą sceny jest i basta. Owa gwiazda nie świeci już jednak tak pełnym blaskiem jak choćby kilka lat temu. Dla ludzi, którzy śledzą losy tego bandu od momentu wydania pierwszego albumu („Something Wild” 1997) słychać gołym uchem, że lata świetności ma on już za sobą.
Tego festiwalu nie wymyślił normalny człowiek. Nikomu przy zdrowych zmysłach nie przyszło by do głowy by imprezę na której mają zagrać kapele takie jak: Wire, Agent Side Grinder, Aluk Todolo, IRM, czy In The Nursery osadzić w samym środku, dobrze poukładanego, modelowego, dolnośląskiego miasta. Dwunasta edycja tego festiwalu dobitnie ukazała, że kultura industrialna dostosowuje się do nowych czasów, otwierając się na nowe niecodzienne rozwiązania. Od czasu zakończenia imprezy minął ponad tydzień, a w mojej pamięci nadal pozostało kilka wspomnień i nimi chce się teraz podzielić.
Zamierzałem się wybrać na koncert Marii Peszek. Plan uległ zmianie, gdy dzień przed wydarzeniem na przystanku tramwajowym zobaczyłem plakat zespołu Tymon & The Transistors. Obok zareklamowane były jednak jeszcze Drekoty. Ze względu na miejsce, brakowało tylko napisanego wielkimi literami refrenu utworu "Tramwaj", jednego z wielu kawałków grupy, które od roku, czyli od wydania "Persentyny", albo i dwóch, czyli od mojego pierwszego kontaktu z tercetem, obijają mi się o mózgoczaszkę. Decyzja została podjęta.
Za siedmioma górami, przed dziewięcioma latami, gdy moja szklana kula odbierała jeszcze Vivę Plus, często widywałem w niej bandę trolli grających żywą, chwytliwą piosenkę o pewnym młocie. Zespół ten szybko stał się dla mnie jedną z dwóch - obok odnoszącego wtedy pierwsze sukcesy Korpiklaani - ikon folk metalu. Niestety dużo czasu minęło, zanim spotkałem tę pochodzącą z odległej krainy kapelę na moich ziemiach. Nie stłumiło to jednak mojego entuzjazmu. Wiedziałem, że czeka mnie rozrywkowy wieczór.
lord_setherial : Było naprawdę zajebiście. Oby więcej takich gigów ;)
Dorria : Dobry koncert, potwierdzam : ) Hegg był w formie, jak zawsze. Udało mi s...
Sumo666 : Da riebiata :)
lord_setherial : Krótko,treściwie i na temat. :D
Zdarzyło mi się kilka razy pisać relacje z pozycji kolan i muszę się przyznać, że bardzo tego nie lubię. Ale czy stając naprzeciw kapeli Meshuggah nie oddałem się we władanie mocy, niemal piekielnych? Oczekiwałem czarów, spektaklu osadzającego się w pamięci na długi czas. Udało się! Szwedzi podcinają ścięgna w ekstremalnie precyzyjny sposób. Działając przy tym w sposób mocno wywrotowy, atakując z obłędnym impetem, pchając słuchacza w krańcowe stany muzycznego opętania, który nieraz kończył się na podłodze klubu Kwadrat.
travis_bickle : i no sympatyczne covery też były...