Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Relacje :

Helmet, Totimoshi - Firlej, Wrocław (24.01.2009)

Na wieść o tym, że Amerykanie z Helmet mają zagrać koncert w Polsce, długo się nie zastanawiałam, gdyż taka okazja trafić się miała po raz pierwszy. I mimo że zespół ten nie należy do jakichś specjalnie uwielbianych przeze mnie bandów, to zawiera w sobie część sentymentu jakim obdarzam muzykę i klimat lat dziewięćdziesiątych. W sobotni wieczór na koncert do wrocławskiego Firleja zjechało się mnóstwo fanów z całego kraju i podejrzewam, że raczej nikt nie żałował swojej decyzji.
Już pod klubem uwagę zwracał wielki autokar na amerykańskich "blachach". W środku można było zaopatrzyć się w gadżety związane z obydwoma zespołami, bo trzeba wspomnieć, że muzyków Helmet wspierało zaznajomione z nimi trio z Kalifornii - stoner/sludge rockowe Totimoshi.

Około godziny 20. na scenie pojawiła się trójka z Totimoshi: Antonio Aguilar - gitarzysta i wokalista, Meg Castellanos na basie oraz Chris Fugitt na perkusji. Występ Kalifornijczyków nie był długi, ale to raczej dobrze, bo ich muzyka w dużej dawce wydałaby się zbyt monotonna. Co nie znaczy, że była zła - otrzymaliśmy trochę ponad pół godziny "zakurzonego" południowego grania. Prym wiodła w zasadzie gitara Aguilara, w każdym z utworów serwując proste acz brudne riffy, przy czym niewielkiego wzrostu basistka spokojnie dawała sobie radę z czasem wręcz bluesowym podkładem linii basu. Koncert Totimoshi był dla mnie okazją do sprawdzenia na ile wiarygodne są porównania tego zespołu do formacji The Melvins - i owszem, coś w tym jest, choć wizualnie Kalifornijczykom daleko jest do image'u ekipy specyficznego Buzza Osborne'a.

Występ Totimoshi zgromadził pod sceną niezbyt liczną publikę, ale ta nagrodziła zespół odpowiednią ilością oklasków, po czym na scenie poczęto przygotowania do prezentacji Helmet. Na firlejowskim korytarzu w kłębach dymu papierosowego unosiła się również atmosfera podekscytowania, aż w końcu około godziny 21. główna sala zaczęła się ponownie napełniać. I wypełniła się prawie po same brzegi, że ciężko było dostać się pod barierki. Co ciekawe - nad wyraz wysoki procent publiczności stanowiła płeć męska i to w wieku już nie tym najmłodszym.

Gdy na scenie pojawił się frontman Helmet - Page Hamilton - wezbrały się okrzyki i nawoływania by zespół czym prędzej rozpoczął grać.  Wokaliście i zarazem i gitarzyście towarzyszyli: Dan Beeman (gitara), Jon Fuller (bas) oraz Kyle Stevenson (perkusja), czyli muzycy, którzy w ekipie Helmet pojawili się stosunkowo niedawno, a z oryginalnego składu pozostał tylko Page.

Rozpoczęli oczywiście szybko i zdecydowanie od jednego z nowszych utworów - "Swallowing everything" ostatniej, wydanej w 2006 roku płyty "Monochrome". Potem poleciało kilka zarówno mniej i bardziej starych numerów: "See U Dead", "Crashing", "Role Model", "FBLAII", "You Borrowed", "Better", "He feel's bad" czy "Turned out". Publika szalała, a pod barierkami czasem było naprawdę niebezpiecznie i jeśli ktoś nie zamierzał wyjść z siniakami, musiał oglądać koncert z dalszych pozycji.
Szczególnie dużym entuzjazmem publiczności witane były starsze nagrania Helmet, jak "Unsung", "Give It" czy "Ironhead" z chyba najważniejszego w karierze zespołu albumu "Meantime".

Wyjście zespołu na bis oczywiście było koniecznością. Zagrano wówczas jeszcze cztery numery: "Wilma's Rainbow", "Speechless", "Milquetoaste" i "Tic", ale nawet one do końca nie zadowoliły  rozgrzanej do czerwoności publiki, która domagała się więcej.

Klubowi Firlej należy pogratulować chęci sprowadzenia do Polski zespołów z tak daleka i nie tak u nas popularnych jak w Stanach. Do tego plus dla całej organizacji gigu - nagłośnienie w normie, światła w sumie również. Ludzie wychodzili z koncertu niezawiedzeni, zresztą trzeba napomknąć o świetnej atmosferze podczas koncertu Helmet, która przywołała na te parę godzin ducha niezapomnianych lat 90-tych. Page żartował sobie z publiką, nie omieszkając wypić dwóch piw polskich marek oraz powiedzieć "na zdrowie". Po koncercie także Amerykanie znaleźli trochę czasu dla fanów i, jak przeczytałam później na różnych forach dyskusyjnych, wyrazili podziękowania dla Polaków za niesamowity event, a także zapowiedzieli chęć odwiedzenia naszego kraju raz jeszcze. Oby dotrzymali słowa.
http://www.darkplanet.pl/modules.php?name=usergallery&op=show_photo&id=61873
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły