Closterkeller to zespół, który na dobre zadomowił się w kanonie polskiego rocka gotyckiego. Poznański koncert był jednym z wielu na trasie promującej najnowszą, dziewiątą już płytę Closterkeller noszącą nazwę "Aurum". Fani, którym udało się nabyć płytę mieli wcześniej okazję zdobyć autograf i zobaczyć zespół w Empiku. Pozostali dopiero w Blue Nocie na koncercie, który zaczął się o dziwo punktualnie.
Z koncertami, które żartobliwie określam mianem "potańcówek" już dawno nie miałam kontaktu. Prawdę mówiąc ostatni raz pomijając jakieś sporadyczne imprezy z muzyką elektroniczną na takimże koncercie byłam z 5 lat temu. Przejadł mi się klimat takowy i długo-długo nic co gdzieś grało w pobliżu nie motywowało mnie do pójścia. Dopiero zapowiedziana jakiś czas temu wizyta VNV Nation w warszawskiej Progresji spowodowała, że mimo siarczystego mrozu wybrałam się w czwartkowy wieczór do stolicy.
Bodajże dwa razy już warszawski zespół Votum zapowiadał swój koncert w stolicy Wielkopolski i za każdym razem, kiedy już miałam się wybrać na koncert, zostawał on odwoływany. Tym razem w końcu doszedł do skutku i w ostatni czwartek listopada grupa wystąpiła na deskach poznańskiego klubu Eskulap, wspierana - tak jak i na całej mini-trasie - przez formację Dianoya.
Dnia 13 grudnia w ramach europejskiej trasy Finale in Black 2009 na scenie krakowskiego Klubu Studio wystąpiły zespoły Satyricon, Shining, Dark Fortress i Posthum. Do klubu przybyłem kilka minut po planowym rozpoczęciu, pierwszy zespół dopiero co rozstawiał się na scenie, toteż po ominięciu tłumu kotłującego się w okolicach szatni, ukierunkowany pragnieniem pojawiłem się w barze. Po splądrowaniu zawartość owego pomieszczenia, nieco spokojniejszy oczekiwałem na pierwsze dźwięki płynące ze sceny.
Z wybieraniem się na koncerty, o których się wie na długo długo przed tym jak się odbędą bywa u mnie różnie. Czasem zapalam się na wieść o wizycie jakiegoś artysty w naszym kraju, ale później nadmiar obowiązków a także inne koncerty jakoś dewaluują moje wcześniejsze potrzeby pójścia na daną imprezę. Tym razem obiecałam sobie jednak, że pierwszej wizyty w Polsce The Kilimanjaro Darkjazz Ensemble nie odpuszczę i po ponad pół roku oczekiwania - gdy nastał 9 grudnia - pojawiłam się zgodnie z planem w poznańskim Blue Note.
Niedziela, jak to ma do siebie ten dzień tygodnia, toczyła się leniwie… do czasu. Na pół do siódmej bowiem należało zameldować się w poznańskim klubie Blue Note. Tam to właśnie odbywało się tzw. Relese Party zespołu Turbo, czyli koncert zorganizowany przy okazji premiery ich pierwszej płyty długogrającej. Pierwszej oczywiście - na tym etapie ich działalności - z nowym wokalistą na składzie. W tym wydarzeniu brały też udział kapele Zandelle, Grailknights oraz rodzime [deleted].
29 listopada w poznańskim klubie Eskulap gościliśmy zespół Kat, który po trzydziestu latach działania na polskiej scenie metalowej jest jej największą żyjącą legendą. W roli supportu mieliśmy okazję zobaczyć poznański zespół DisQuieT. Koncert rozpoczął się z ponad godzinnym opóźnieniem, które z posiadanej przeze mnie wiedzy było wynikiem problemów technicznych ze sprzętem nagłośnieniowym. Początkowo frekwencja nie wskazywała na wyjątkowe zainteresowanie koncertem, jednak z każdą upływająca minutą zagęszczenie postępowało, wypełniając niemal całkowicie salę koncertową.
„Sześć miast, sześć hord, sześć bitew” - takim hasłem zespoły uczestniczące w trzeciej odsłonie Legions of Death Attack rozpoczęły swą muzyczną kampanię, która miała miejsce 8. listopada, w poznańskim klubie U Bazyla. Na scenie zaprezentowały się: Mord'A'Stigmata, Embrional, Hetzer, Semargl, Stillborn i gość specjalny, którym okazał się być Infernal War.
Wieść o jedynym, a trzecim w ogóle, koncercie Isis w naszym kraju rozeszła się błyskawicznie i równie szybko ilość osób wyrażających chęć zobaczenia na żywo tej amerykańskiej formacji wzrosła niepokojąco. Niepokojąco między innymi dlatego, że - jak udało mi się zorientować po relacjach z innych występów w Proximie - klub nie należy do największych w Warszawie, o czym dane było mi się osobiście przekonać. Tego wieczoru na deskach tego już mniej chlubnego miejsca wspierać Isis miały dwa projekty: eksperymentalno-post ambientowy Mamiffer oraz hip-hopowo (sic!) alternatywny Dälek.
Kolejna edycja Chainsaw Metal Slaughter miała być wyjątkowa dla jednej z grup - poznański Bloodthirst w tym roku świętuje dziesięciolecie swojej bluźnierczej krucjaty i z tego tytułu w mieście koziołków, w sobotni wieczór 5 grudnia Anus Domini 2009 zjechali się zaproszeni przez zespół goście, aby wziąć udział w jubileuszowym koncercie. Tego wieczora na jednej scenie wystąpili rzeszowski black/thrashowy Excidium, szczeciński thrashowy Wishmaster, poznański Mordhell wracający na scenę po długim okresie niebytu, toruński blackowy North oraz Jubilaci.
Komentarze mefir : "prostacki niemal black metal" wypraszam sobie, raczej nieskomplikowany :win...
Ev : A ktoś go wyciągał? :P Ponoć sam przyszedł :wink:
Harlequin : Majstrowi :?: :lol:
Krakowski koncert amerykańskiej legendy klasycznego metalu bez przesady zapowiadał się jako jedno z najciekawszych i najbardziej elektryzujących wydarzeń tej skądinąd bogatej w koncerty jesieni. Dość powiedzieć, że istniejący nieprzerwanie od 27 lat zespół-legenda w Polsce gościł dopiero drugi raz. I chociaż ostatni koncert W.A.S.P. jaki odbył się w Warszawie pięć lat temu, przy okazji trasy Neon God nie przywoływał najlepszych czy ściślej zachęcających wspomnień, by zobaczyć ich raz jeszcze, to sentyment i uwielbienie do klasycznych nagrań ekipy Blackiego Lawlessa wzięły górę. Niech dostaną jeszcze jedną szansę, po wyjątkowo bezbarwnym koncercie jaki dali kilka lat wcześniej.
Piątek, późne popołudnie. Zmrok powoli opadał na śląskie miasto,
spowijając tysiące ludzi. Trzy olbrzymie kolejki ciągnęły się spod
samego Spodka aż do przejść podziemnych kilkaset metrów dalej. Sam
przyszedłem dwie godziny przed otwarciem bram, a i tak poprzedzało mnie
z pięćdziesięciu fanów. Tak Polacy (i nie tylko oni) czekali na
upragniony koncert szóstki Niemców. 27 listopada, po pięciu latach od
trasy "Rosenrot", Rammstein znów zagrał w naszym pięknym, dzikim kraju.
Dziś zapraszam Was do przeczytania mojej cholernie subiektywnej i przydługiej relacji
z tego niezapomnianego wydarzenia.
Komentarze sanctaputana : wydać parę stów na cumshot z różowej armaty Tilla :lol: :lol: :lol:...
Diesel : Nein. Stałem na samym końcu płyty, a on aż takiego wytrysku nie miał...
TatumiMorgan : A doleciała do Ciebie choć kapka piany? :lol:
Takiej deathmetalowej gwiezdnej konstelacji dawno nie było w naszym kraju. Na jednej scenie Nile, Ulcerate, Grave, Krisiun i Corpus Mortale. Choć od początku wiadomo było kto będzie główna gwiazdą, to ominąć pozostałe formacje byłoby grzechem. Dlatego też zachęcony nie tylko tym zestawem, ale i wyśmienitym poziomem ostatnich wydawnictw Nile i Ulcerate wybrałem sie do wrocławskiego klubu W-Z, aby doświadczyć na własnej skórze totalnej destrukcji flaków w brzuchu i bębenków w uszach.
Wieczór koncertowy w składzie: Cemetery Of Scream, Empty Playground, Hell:On, Fragile Art i DisQuiet, promowany na plakatach (a właściwie niepromowany, bo jakoś nigdzie nie udało mi się ich zobaczyć poza Siecią) pod szumną nazwą "Bound In Blood - Więzy krwi zobowiązują" 8 października przeszedł do historii. Właściwie zupełnie niepostrzeżenie, bo jak się okazało zainteresowanie nim było nikłe, za co winę zrzucam na brak sensowniejszej promocji w mediach (i tak najlepiej obronił się tu internet). Tak naprawdę, gdyby nie sympatyczne after party, wydarzenie mogłabym zatytułować cytując jednego z kolegów: "czwartkowy koncert przy złym piwie w Eskulapie".
Dnia 7 listopada w poznańskim klubie u Bazyla miał miejsce krwawy spektakl, w którym brały udział zespoły Furia, Strandhogg, Pleroms Gate i bliższej mi nieznani z mocy rażenia muzycy z Moloch Letalis. Tego wieczoru ociągałem się z wizytą w klubie. Oczekiwany przeze mnie występ Furii zaplanowano jako ostatni, toteż zaabsorbowany tajemniczymi rzeczami pojawiłem się w klubie kilka minut po planowym rozpoczęciu.
Od kilkunastu lat Cannibal Corpse regularnie przy okazji wydania
kolejnych płyt odwiedza Polskę. Nie inaczej było tej jesieni, kiedy
Amerykanie w towarzystwie rodaków z Dying Fetus oraz Szwedów z
Evocation i Niemców z Obscura przyjechali do Krakowa. O Evocation słyszałem dawno temu, nigdy jednak nie załapałem się na ich
muzykę. Rzuciłem okiem z ciekawości i chyba jedyne, zresztą mało
odkrywcze, co mogę napisać to, że szwedzka scena dorobiła się dawno
temu szeregu rozpoznawalnych elementów. Nie byłoby w tym nic złego
gdyby nie to, że dla wielu grup stało się to zbyt ciężkim do uniesienia
balastem.
Niedawno zakończyła się 20-eventowa trasa koncertowa zespołu Riverside w naszym kraju - formacji, jakiej chyba zarówno w Polsce jak i na świecie fanom metalu progresywnego przedstawiać nie trzeba. Tym razem (tak jak i półtora roku temu) warszawiacy ponownie nie ominęli stolicy Wielkopolski. Kolejny też raz wystąpili w klubie Eskulap wraz z supportującymi ich muzykami z Division By Zero. W rezultacie otrzymaliśmy łącznie prawie trzygodzinne metalowe danie polane gęstym, progresywnym sosem.
16 października w warszawskim klubie Stodoła Archive zagrało koncert promujący płytę Controlling Crowds. Przed Archive wystąpiło 3 muzyków z
zespołu BirdPen, formacji założonej przez jednego z wokalistów Archive,
Dave'a Pen'a. Zespół ten brzmi dobrze, chociaż nieco tendencyjnie
naśladuje klimat muzyki Archive. Jako support dał udany i
ciekawy występ jednak w żaden sposób nie sprostał oczekiwaniom widza spragnionego odmienności i czegoś wyjątkowego.
Diorama - niemiecka grupa należąca do czołówki sceny darkwave prazentująca charakterystyczne mroczne i nostalgicznie dźwięki. Słowo "diorama" pochodzi z greki a znane jest z konstrukcji ze szkła lub tkaniny sprawiających wrażenie trójwymiarowości. Ideą twórczości grupy jest rozumienie muzyki jako medium będącego środkiem wyrazu mającemu ilustrować i wizualizoać poza prawdę, rzeczywistość i logikę tak jak diorama tworzy świat wewnątrz świata. Grupa juz wielokrotnie grała w polsce - po raz pierwszy jednak w Poznaniu.
Frekwencja z początku nie zapowiadała się nazbyt
optymistycznie - pod klubem była oprócz mnie i znajomego dosłownie garstka
ludzi plus ci, którzy zamierzali rozstawić merchandise w środku. A planowo koncert
powinien się już zacząć jakieś piętnaście minut wcześniej. Dziwne, biorąc pod
uwagę fakt, że był to jedyny koncert tej trasy w Polsce.