Długo szukała małej buteleczki lakieru do paznokci, w kolorze ciemno
malinowym. Kiedy wreszcie wyłowiła odpowiedni odcień z dużego
wiklinowego koszyczka, stojącego w łazience, usiadła na łóżku. Plecy
oparła o ścianę, nogi mocno zgięła w kolanach i przycisnęła do klatki
piersiowej. Kilka sekund walczyła z mocno zakręconą buteleczką. Włożyła
zakrętkę do ust, mocno złapała zębami i jednym ruchem nadgarstka
odkręciła lakier. Bladą, miłą w dotyku dłoń położyła na kolanie.
Uniosła pędzelek nieco wyżej, patrząc jak nadmiar emulsji kropla po
kropli wraca do flakonika. W momencie, w którym uznała, że pozostała
odpowiednia ilość lakieru, starannie z wyuczoną precyzją umalowała
kolejno wszystkie paznokcie, zaczynając od lewej ręki. Zawsze tak robi.
Zakręciła buteleczkę zębami. Nienawidziła gdy przez nieostrożność
zarysowała lakier i musiała zaczynać od początku. Paznokcie schły.
Delikatnie położyła palce na filiżance z zieloną herbatą. Przyłożyła
napar do ust. Picie zielonej herbaty jest rytuałem i obowiązkiem.
Poczuła na wargach wilgotne fusy, wstała i poszła do łazienki.
Tribute dla melodii, którą lata temu skomponował mój najlepszy przyjaciel.
Czy można przytulić muzykę? Właśnie teraz próbuję objąć utwór i ukryć go w swych ramionach. Jest niczym maleńka bańka z cieniutkiego szkła. Jeden niewyważony ruch obróci ją w garść mikroskopijnych okruchów i doszczętnie zniszczy jej misternie doskonały kształt. Albo jajko. Takie kruche i cenne, skrywające niedostępny, złocisty skarb. Gdy pęknie, zawartość rozleje się w bezkształtną, bezsensowną papkę.
Obejmuję ją, delikatną, bezbronną. Ostrożnie daję jej schronienie. Tu jesteś bezpieczna, słodka, smutna melodio. Tu nikt cię nie skrzywdzi i nikt nie odtrąci.
Czy można przytulić muzykę? Właśnie teraz próbuję objąć utwór i ukryć go w swych ramionach. Jest niczym maleńka bańka z cieniutkiego szkła. Jeden niewyważony ruch obróci ją w garść mikroskopijnych okruchów i doszczętnie zniszczy jej misternie doskonały kształt. Albo jajko. Takie kruche i cenne, skrywające niedostępny, złocisty skarb. Gdy pęknie, zawartość rozleje się w bezkształtną, bezsensowną papkę.
Obejmuję ją, delikatną, bezbronną. Ostrożnie daję jej schronienie. Tu jesteś bezpieczna, słodka, smutna melodio. Tu nikt cię nie skrzywdzi i nikt nie odtrąci.
Jedynie samotność jest w życiu człowieka stanem graniczącym z ...
Komentarze Lupp : Mam wrażenie, że miesza się w dyskusji pojęcia. Czym innym jest...
Driada : Mam wrażenie, że miesza się w dyskusji pojęcia. Czym innym jest...
Solitary : Samotność? Uczucie niekompatybilności z nikim i niczym, towarzyszące...
W noc pełną łez te słowa piszę...
sama???? niby nie.tysiące ludzi przechodzi obok mnie,ale ja ich nie widze. ide przed siebie.prosto....czegoś szukam,ale czego???? sama nie wiem.to było prawie pół roku temu,a ja nadal nie potrafie sie pozbierać. zastawił mnie bez słowa........sms i tyle,koniec. jak bardzo można ?za kims tęsknic????? ciagle Go kochać po tym jak mnie zostawił. jestem z kimś innym teraz,ale czy ja go nie oszukuje?? wmawiam sobie,ze jestem szcześliwa,ale chyba tak nie jest.........
Są ludzie, którzy potrafią znaleźć inspirację w prostej codzienności.
Jednak, tak jak zwykłe oczy potrzebują światła, by cokolwiek dostrzec,
oczy jej jaźni są wrażliwe tylko na szczęście i gorycz. Tylko wtedy jej
wewnętrzny świat zaczyna przybierać barwy. We wszystkich innych
chwilach jest szary, mdły. Tej jesiennej nocy jej dusza szlocha,
nieco zagłuszana szelestem opadających z wiatrem liści. Tej nocy nie pada
deszcz, który mógłby przemyć krwawiące serce. Tej nocy nuża pióro w
atramencie łez i krwi i pisze.
Oczy z błękitnego marmuru
Wpatrzone w bezkresną otchłań Wszechświata
Ile tysięcy lat jeszcze upłynie
Nim zrozumiesz, że byłam tą jedyną?
Oczy z błękitnego marmuru
Spękane przez nadmiar bezsennych nocy
Wciąż czekam na jedną twą myśl
W której wystąpię JA
Choć nie mam już sił wypatrywać świtu
Nie przestanę tańczyć z chaosem wspomnień
Choć nie wierzę, że mnie jeszcze pamiętasz
Nie puszczę z rąk nici prowadzącej do ciebie
Oczy z błękitnego marmuru
Widziały więcej, niż ten gnijący świat
Otwierały wrota do kolejnych rzeczywistości
W każdej znajdując nową wersję CIEBIE
Oczy z błękitnego marmuru
Uśmiechają się smutno do spadających gwiazd
Ile stuleci jeszcze upłynie
Nim zabiorą mnie ze sobą?
Nie mam już sił wypatrywać świtu
Bo wiem, że nie nadejdziesz razem z nim
Niebieskie łzy zmyją tę noc
Jak miliony poprzednich, bezsennych przez ciebie
Oczy z błękitnego marmuru
Widzą dźwięki, słyszą ślady
Ślady stóp na śniegu, co wyściela
Korytarze pamięci, ścieżki do serca
Oczy z błękitnego marmuru
Nie widzą, że to wszystko od dawna jest snem
Odkąd odszedłeś z ostatnim brzaskiem
Zabierając nadzieję w zamian za szaleństwo
...lecz one wciąż będą wypatrywać świtu
A ja wciąż będę tańczyć w chaosie wspomnień
Niebieskie łzy zmyją i tę noc
Jak miliony poprzednich, martwych bez ciebie
Wpatrzone w bezkresną otchłań Wszechświata
Ile tysięcy lat jeszcze upłynie
Nim zrozumiesz, że byłam tą jedyną?
Oczy z błękitnego marmuru
Spękane przez nadmiar bezsennych nocy
Wciąż czekam na jedną twą myśl
W której wystąpię JA
Choć nie mam już sił wypatrywać świtu
Nie przestanę tańczyć z chaosem wspomnień
Choć nie wierzę, że mnie jeszcze pamiętasz
Nie puszczę z rąk nici prowadzącej do ciebie
Oczy z błękitnego marmuru
Widziały więcej, niż ten gnijący świat
Otwierały wrota do kolejnych rzeczywistości
W każdej znajdując nową wersję CIEBIE
Oczy z błękitnego marmuru
Uśmiechają się smutno do spadających gwiazd
Ile stuleci jeszcze upłynie
Nim zabiorą mnie ze sobą?
Nie mam już sił wypatrywać świtu
Bo wiem, że nie nadejdziesz razem z nim
Niebieskie łzy zmyją tę noc
Jak miliony poprzednich, bezsennych przez ciebie
Oczy z błękitnego marmuru
Widzą dźwięki, słyszą ślady
Ślady stóp na śniegu, co wyściela
Korytarze pamięci, ścieżki do serca
Oczy z błękitnego marmuru
Nie widzą, że to wszystko od dawna jest snem
Odkąd odszedłeś z ostatnim brzaskiem
Zabierając nadzieję w zamian za szaleństwo
...lecz one wciąż będą wypatrywać świtu
A ja wciąż będę tańczyć w chaosie wspomnień
Niebieskie łzy zmyją i tę noc
Jak miliony poprzednich, martwych bez ciebie