Genia od obiadu chodziła rozżalona. Nie miała chęci do pracy, której sporo pozostało w kuchni. Zabrała się wprawdzie do sprzątania naczyń, lecz myśli jej zajęte były Inną sprawą. Prosiła przed chwilą Zygmunta o pieniądze na kupno torebki, a on zwyczajnie odmówił tłumacząc, że jest właśnie pięć minut przed pierwszym. Po prostu powiedział, że dałby chętnie, lecz nie ma ani grosza i dziwi się ogromnie, jak może mieć takie pretensje.
Zastanawialiście się nad rzetelnością podań i mitów funkcjonujących w powszechnym obiegu? Dopuszczaliście możliwość istnienia ziarenka prawdy w ich treści ? Próbowaliście kiedykolwiek dociec co kryje się za ruchami ezoterycznymi ? Jeśli odpowiedź na to pytanie jest negatywna, doskonale. Nie zajmujcie się okultyzmem jeśli nie posiadacie odpowiedniej siły duchowej, wiedzy i przewodnictwa mędrszych od siebie.
Zardzewiałem. Prawa ręka wczoraj odmówiła już ostatecznie posłuszeństwa i wszystko musiałem wykonywać lewą. Dzisiaj i ona już nie działa. Na moim ciele rozchodzą się rdzawe plamy, podobne do kwiatów. Miejscami pojawiają się dziury, za którymi tętni obojętnością puste wnętrze. Serce mozolnie tłoczy gęstniejące płyny, wciąż niezmordowane i przepełnione nadzieją, jednak pozostałe układy jeden po drugim ulegają rozkładowi.
Miliony telewizorów zmieniły się w płonące pochodnie, migające tym samym czerwonym logiem programu „Żyj i pozwól żyć”. Po drugiej stronie kabli, gdzieś w studiu telewizyjnym prezenter Piter Milovski, groteskowo rozciągał szczękę, masował mięśnie karku i ze skupieniem patrzył na zmieniające się cyfry zegara. Pozostało trzydzieści sekund. Przekaz na żywo, obejrzy dwie trzecie świata. Jak co tydzień, jak zawsze. Reżyser postawił koło pulpitu parujący kubek z kawą i raz jeszcze pobieżnie sprawdził ustawienia konsoli.
Luna00 : Interesująca fabuła. Z tego, co tu przeczytałam, na pewno kupię.
Pod koniec listopada pogoda przypomina bosą i zmarzniętą dziewczynę, uciekającą przed chłodem w ciepło gasnących kolorów liści. Stałem na przystanku ze swoim sześcioletnim synkiem i czekałem na autobus. Wokoło nas przepływały skulone i zmarznięte sylwetki innych ludzi, podobne do nieruchomych brył, z wnętrza których buchała zamarzająca para. Śliski i lepki szron okleił wszystko wokoło, odpychając zdradziecko podeszwy butów i chwytając rękawiczki, które za bardzo zbliżały się do metalowych powierzchni barierek.
Dark_Apostle : W tym co piszesz, podoba mi się to, w jaki sposób rzeczy pozornie proste,...
LordLard : Ciekawy i świetny wiersz.
Gęsty dym papierosowy spowijał gabinet. Pomimo półwiecza od upadku żelaznej kurtyny wewnątrz można było poczuć się jak w gabinecie KC za towarzysza Gierka. Gdybyś pojawił się drogi czytelniku w tym miejscu, poczułbyś się jak w muzeum socjalizmu. Tylko nie był to ośrodek kultury... niestety, a najprawdziwsza reinkarnacja komuny w Polsce, tylko z nazwy nawiązująca do czasów komedii demokracji.
Rozcieńczona krew spływała po emaliowanej, beżowej umywalce wprost z rąk pochylonej nad kranem sylwetki niewysokiego mężczyzny. Sarkastyczne "umywam ręce" wieńczące każdy z tych koniecznych rytuałów tradycyjnie wypełniło na kilka chwil i tak już dość zgęstniałe powietrze kawalerki. I ten uśmiech w lustrze – namacalne odbicie kolejnego sukcesu, jak podpis pod mechanicznie przeżywanym życiorysem. Zupełnie potrzebna kropka nad "i", bez której autor pogubiłby sens. Do tego dopuścić znów nie mógł.
Panekx : rozpocznie się wrzawa i pozoga , ludzie wyjda na ulice nie tylko laknac spraw...
szarl : Niestety nie jestem w tej chwili znaleźć stosownego ustępu z "Jedynego...
Durante : Niestety nie jestem w tej chwili znaleźć stosownego ustępu z "Jedynego...
cicha09 : Myślę, że z Twojego pomysłu mogłoby być coś więcej. Tro...
Alpha-Sco : Nie ma czegoś takiego jak "zużyty miś"!
Yngwie : Co zrobić ze zużytym misiem :-) http://www.youtube.com/watch?v=wl...
AdamSharkSmile : Nie mam misia ale takiego Cthulhu http://www.dracotienda.com/images/...
Alpha-Sco : O, dziękuję, bardzo mi przyjemnie :) Tak dawno je tu wrzuciłam,...
Polianna : Bardzo ciekawe opowiadanie,podoba mi się :)
comte-de-Noir : O tej poranno-nocnej godzinie tekst zdołał mnie rozłożyć na łopat...
Stary_Zgred : Mój mąż też tak twierdzi :)
corpsex : trafił się jakiś piekielny mistrz patelni ;) Wiesz jak sie smazy jajca to c...
Obskurna tawerna prezentowała się całej swojej okazałości. Zza zabrudzonych szyb bił smętny blask, nieustannie przysłaniany smukłymi cieniami. Drzewa, które wyrastały z „wysepek” trawy przy drodze do ów przybytku pijackiej zabawy zostały niemalże całkowicie ogołocone z gałęzi, puste pnie sterczały naznaczone krzywymi bliznami siekier. Stały tak splugawione, zmartwiałe niczym w groteskowym obrazie opętanego malarza. Jedynie uroku mógł dodać mężczyzna kucający za drzewem, oparty rękami i czołem o pień, ubarwiając namiętnie walory zapachowe ulicy.
Lubi ślady szminki na papierosach, lubi duszący ciepłem dym i jego gorzki smak wypełniający ją od wewnątrz. Kiedyś wszyscy umrzemy. Ona ma na sobie przetarte jeansy, czarny t-shirt i skórę. Włosy w nieładzie opadają jej na ramiona i twarz. Czarna, gruba kreska wokół oczu narysowana jest niestarannie, lekko rozmazana, usta przyciemnione bordową pomadką. Przez gorzkie perfumy przedziera się zapach papierosów. W prawdziwym świecie niewielu ją zauważa. Nie lubi mówić o sobie. Podli chłopcy i wstrętne dziewczynki. Mogą złamać jej serce. To zdarza się tak często. Udaje okrutną i woli ranić niż być ranna. Poszukiwania kogoś, kto z nią wytrzyma trwają niewspółmiernie długo, do czasu, w jakim jest zainteresowana tą osobą.