Miliony telewizorów zmieniły się w płonące pochodnie, migające tym samym czerwonym logiem programu „Żyj i pozwól żyć”. Po drugiej stronie kabli, gdzieś w studiu telewizyjnym prezenter Piter Milovski, groteskowo rozciągał szczękę, masował mięśnie karku i ze skupieniem patrzył na zmieniające się cyfry zegara. Pozostało trzydzieści sekund. Przekaz na żywo, obejrzy dwie trzecie świata. Jak co tydzień, jak zawsze. Reżyser postawił koło pulpitu parujący kubek z kawą i raz jeszcze pobieżnie sprawdził ustawienia konsoli.
Poprawił słuchawki i dotknął mikrofonu, jakby setne milimetra miały decydować o tym, czy wszystko się uda. Widownia ucichła i w studiu dał się słyszeć szmer prądu biegnącego przewodami i syczenie lamp.
-Wchodzimy za pięć...
Reżyser szepnął do mikrofonu i Piter Milovski spojrzał w kamerę numer dwa.
-Cztery
Na większości telewizorów na świecie, kończyła się właśnie czołówka programu.
-Trzy
Jakiś obrzydliwy grubas przed telewizorem wylał na siebie piwo i zaklął. U niego była trzecia nad ranem. Machnął ręką i dalej wybałuszał ślepia gapiąc się w monitor.
-Dwa
Reżyser przesunął gałkę, z której zlazła czerwona farba odsłaniając srebrny metal.
-Jeden
Dopowiedział w myślach i Piter przywitał się z widzami.
Na niewidzialny sygnał miotacze światła eksplodowały płonącym żarem, oślepiającym blaskiem boskiej opatrzności. Muzyka wypłynęła z głośników, krusząc i miażdżąc swoją wyniosłością niewdzięczne i zatwardziałe serca tłuszczy.
-Witajcie. Rozpoczynamy kolejny program „Żyj i pozwól żyć”.
Głos Pitera Milovskiego był spokojny, doskonale współgrał z brązową marynarką ze sztruksu i gładko uczesanymi włosami. Patrzył w kamerę brązowymi, wielbłądzimi oczami, w których płynęła troska, współczucie i odpowiedzialność.
-Dla tych, którzy po raz pierwszy są z nami w programie, przypomnę jego formułę. Zostało nas niewielu – w telewizorach przeleciały urywki ukazujące wybuch bomby atomowej, zniszczone miasta, długie pochody uchodźców, płaczące dziecko.
-Czasy są ciężkie, brakuje żywności i pieniędzy na najpilniejsze potrzeby. Dlatego powstał ten program. Dlatego nas oglądacie. Dlatego wiemy, że jesteśmy wam potrzebni. - Młoda para gdzieś w domku nad morzem, patrzyła leżąc w łóżku w matowy ekran telewizora. Dziewczyna przytulała się do chłopaka i od czasu do czasu bawiła się kosmykiem czarnych włosów.
Powitajmy dzisiejszą bohaterkę programu – kamery wycelowały w sześcian stojący na środku studia, przykryty ciemną tkaniną. Reżyser zdecydował się wreszcie unieść w górę zasłonę, oczywiście po odpowiednio długim czasie budowania napięcia. W środku leżała na łóżku dziesięcioletnia dziewczynka, podłączona do aparatury podtrzymującej życie. Kable, monitory, rurki z kroplówkami wyglądały jak cielsko cyborga, pochłaniającego stopniowo drobną postać dziewczynki.
-Agnes. Mała bohaterka, która urodziła się w czasach kiedy promieniowanie było jeszcze zbyt duże. Jej geny zmutowały i przestały działać jak należy. Od czterech lat jest w śpiączce. Lekarze są bezradni, tradycyjna medycyna którą refunduje państwo nie jest w stanie zapewnić jej odpowiedniej opieki. - Starsza gospodyni odłożyła na bok wytarty do sucha talerz i ściskając ścierkę pokręciła ze smutkiem głową. Dziewczynka przypominała jej wnuczkę.
Poznajmy Agnes zanim zapadła w sen. - Telewizory wypełniły migawki zdjęć, krótkich filmików na których widać było małą drepczącą dziewczynkę, śmiejących się rodziców, domek i zielony trawnik, psa, huśtawkę. - Poznajmy też jej rodziców. - Do studia weszła kobieta, w przetłuszczonych włosach i rozbieganym spojrzeniu, oraz wyjątkowo smutny mężczyzna, którego wąsy przesłaniały górną wargę. Usiedli na wyznaczanych miejscach i widać było, że kobieta z trudem powstrzymuje płacz. Piter znalazł się tuż obok nich z miną która świadczyła, że doskonale zna ich emocje, uczucia i przyszłość. Kobiecie podał chusteczkę, mężczyźnie uścisnął rękę. Był to uścisk mówiący: „doskonale się spisujesz jako głowa tej rodziny, sam lepiej tego bym nie zrobił”. Nastąpił wzruszający wywiad, z którego dwie trzecie świata dowiedziało się, najintymniejszych szczegółów związanych z młodością rodziców małej Agnes, porodem i chorobą. Już wszyscy wiedzieli jakim utalentowanym była dzieckiem i jak rodzicom jej brakuje.
-Zapytaliśmy się lekarza czy Agnes cierpi. - Prezenter znów zwrócił się do widzów – Lekarze są zgodni, że mała dziewczynka doświadcza cały czas ogromnego bólu. Jej ciało mutuje, zmieniając tkanki w nieznaną substancję. Oferowane przez rząd metody leczenia są bezskuteczne, dlatego rodzice zwrócili się do nas o pomoc. Natychmiast odłożyliśmy na bok inne sprawy i zajęliśmy się małą Agnes. Rozmawialiśmy z najlepszymi naukowcami na naszej planecie, przemierzyliśmy tysiące kilometrów, wysłaliśmy miliony wiadomości... - w miarę wyliczania nowych środków, jakie twórcy programu uruchomili aby pomóc małej Agnes, na ekranach telewizorów widać było wystarczająco patetyczne i wzruszające migawki. Rozmowy z lekarzami, jadące samochody, startujący samolot, zgarbioną staruszkę stemplującą zapalczywie dziesiątki kopert z listami.
-Dlatego teraz, tutaj, przy wszystkich świadkach mówię wam rodzice małej Agnes. Jest nadzieja. Jest szansa dla waszej córki na normalne życie. Profesor Arnold Mandale wraz z ekipą najlepszych naukowców z Nowej Republiki Postaustrii pracował trzynaście miesięcy. Nie spał przez ten czas dłużej niż godzinę na dobę i zażywał stymulanty, wyniszczając swoje ciało i umysł, ale wynalazł lek dla Agnes. - Nastolatka siedząca po turecku na zbitej w kłąb pościeli w swoim pokoju, klasnęła w dłonie wyrzucając w powietrze miskę chrupek, które upadły na podłogę i wmieszały się pomiędzy inne resztki produktów ubocznych dojrzewania.
-Czy jesteście gotowi odzyskać waszą córkę? Czy chcecie aby cały świat, patrząc na was, na waszą córkę, pomógł wam? - Kobieta rozpłakała się i ukryła twarz w dłoniach. Mężczyzna pokiwał głową, a po policzkach ściekały mu srebrne stróżki łez. Reżyser dyrygował ruchami kamer, wydobywając z rozpaczy rodziców dziewczynki, całą ich wzruszającą brzydotę, autentyzm wnętrza i pornografię duszy.
-Lek jest tutaj z nami. Proszę o wniesienie leku – znikąd pojawiła się poważna hostessa niosąc czarny neseser, w którym znajdowała się błękitna strzykawka automatyczna. - Ten lek - Piter Milovski uniósł strzykawkę w powietrze – jest życiem dla waszej córki. Czy jesteście gotowi przywrócić zdrowie i życie waszej córce? - W zadymionej knajpce, znudzony pijaczyna, który przepił już wszystko, kazał nalać sobie jeszcze jedną kolejkę i skomentował program, który oglądał za pośrednictwem turystycznego telewizorka wiszącego nad barem. Niestety, zanim skończył mówić, stracił przytomność i spadł z barowego krzesełka.
Dla tych, którzy widzą nas po raz pierwszy... - dwie trzecie świata chwyciło za telefony komórkowe, które oprócz radia i telewizji były jedynymi formami komunikacji jakie przetrwały i rozpoczęło się wysyłanie smsów premium. Kwota jaką trzeba było uzbierać, była tajna, ale za to widać było procentowy pasek. Długo nie trzeba było czekać, aż pojawiły się najpierw liczny pierwsze, potem dziesiątki, dwudziestki. Pierwszy przestój był przy trzydziestu czterech procent. Jednak po dodatkowej emisji filmików z dzieciństwa i kilkukrotnych błaganiach zrozpaczonej matki, pasek procentowy nabrał tempa.
-Wiecie dlaczego głosujecie? Wiecie dlaczego tutaj jesteśmy? Po to, aby powiedzieć wam, że my jako ludzkość już nie upadniemy. Jesteśmy jedną rodziną. Wy wszyscy siedzący za telewizorami, którzy wspieracie małą Agnes mówicie całemu światu: „Jestem odpowiedzialnym obywatelem świata”. Wszyscy bierzemy na barki odpowiedzialność za nasze dziedzictwo. - Pasek procentowy dobijał do pięćdziesięciu procent, by w końcu zatrzymać się na dobre. Pomimo próśb, przemów i zabiegów retorycznych Pitera, nie udało się zrobić nic więcej.
-Jesteśmy dumni z tych pieniędzy, z was – ciągnął prezenter – dlatego nie zostawimy małej Agnes jej losowi. Powitajmy w studiu trzech anonimowych darczyńców, którzy zgodzili się pokryć pozostałą część kosztu leku. - Na przeciwległej ścianie zapaliły się trzy kwadraty. W każdym siedział kontur człowieka, lekko różniący się od sąsiada posturą, wielkością, ruchliwością. Jeden z nich nawet pomachał ręką. Matka zagoniła dzieci do łazienki aby umyły zęby, ale w połowie drogi wszyscy zastygli i zahipnotyzowani patrzyli w telewizor.
-Nasz pierwszy darczyńca, który pragnął pozostać anonimowy, zgodził się zapłacić dwadzieścia procent kwoty. Czy jesteście gotowi, spełnić jego życzenie? - Piter spojrzał na rodziców dziewczynki, a wraz z nim, miliony ludzi na świecie. Kobieta pokiwała głową i rozpłakała się ponownie, chociaż z jej oczu nie płynęły już łzy.
-„Chciałbym aby pani – w studiu rozległ się głos, dobiegający z niewiadomego punktu – rozebrała się i ugotowała mi zupę”. - Obleśny tłuścioch uśmiechnął się i wulgarnie pomacał po kroczu.
-Czy to tylko tyle? - Zapytał Piter Milovski – Czy tylko tyle żąda pan, za dwadzieścia procent? W takim razie zapytajmy matki małej Agnes, czy zgodzi się zaspokoić zachciankę naszego szanownego darczyńcy. Czy to nie jest zbyt niska cena za życie i zdrowie własnej córki? - Kobieta pokręciła głową, wstała i zaczęła odpinać bluzkę. W tym czasie do studia, ta sama hostessa, która przyniosła neseser, wprowadziła polową kuchnię na kółkach, wraz z koszem świeżo wyglądających warzyw. Matka małej Agnes odpinała biustonosz. Ojciec małej Agnes zaciskał powieki i miał skierowaną głowę w przeciwną stronę. Młoda para trwała w bezruchu, do momentu, w którym chłopak nie poczuł narastającej erekcji.
-Ta odważna kobieta bez słowa poświęciła się dla swojego dziecka. Gotuje całkiem naga na oczach milionów ludzi na świecie, dla nieznanego człowieka, który zapragnął pomóc jej dziecku, za tak niewielką cenę. Przypominam, nasz sponsor zgodził się pokryć dwadzieścia procent kosztu leku. - Pasek procentowy zwiększył się i teraz pokazywał siedemdziesiąt sześć procent. Publiczność szeptała zapalczywie. Spod garnków buchał błękitny ogień, matka małej Agnes zgarbiona obierała warzywa. Była blada, zaniedbana, z opadającym biustem. Pomimo wysokiej temperatury studia, łapały ją dreszcze, a pot ściekający po karku przybierał żółty kolor.
-Czas mija, wasza córka cierpi. Możemy skrócić jej cierpienia już teraz. Drugi sponsor zgodził się pokryć resztę kosztu leku. Czy to nie cudowna wiadomość? - Kobieta siedziała obok męża, który starał się ją przytulić, ale nie wychodziło mu to dobrze. Zapięła krzywo bluzkę i teraz patrzyła przed siebie tępym wzrokiem. Nie ukrywała drżenia rąk. Wydawało się, że jest jej wszystko jedno. Starsza pani patrzyła na nią z pogardą i dmuchała w parującą herbatę. Pogłośniła telewizor, bo wydawało się jej, że ciągle mówią za cicho.
-„Dwadzieścia batów – rozległ się dudniący, elektronicznie zmieniony głos – niech jej mąż wymierzy jej dwadzieścia batów.” - Dwadzieścia? Tylko tyle?- prezenter podrapał się po głowie – odkąd prowadzę ten program, nigdy jeszcze nasi darczyńcy nie wykazywali się taką wspaniałomyślnością. Tylko dwadzieścia batów. Dziecko jest w stanie więcej przyjąć. - Wyprostowana hostessa wkroczyła zdecydowanym krokiem do studia, niosąc zwinięty, skórzany bat.
-Czy jesteście w stanie się zgodzić na tak niewiele, za tak wiele? Czy spełnicie prośbę waszego sponsora i z wdzięcznością zaspokoicie jego oczekiwania? Dwie trzecie świata na was patrzy, dwie trzecie świata was ocenia. Czy jesteście w stanie walczyć do końca o życie waszej córki? - Z głośników popłynęła pełna przejęcia melodia, na ekranach w studiu zaczęły lecieć te same co wcześniej wstawki filmowe z dzieciństwa małej Agnes. - Czy mężczyzna jest w stanie poświęcić żonę, aby ocalić własne dziecko? - Ledwo skończył mówić, a ojciec dziewczynki zerwał się z miejsca, chwycił bat i przez chwilę wydawało się, że celuje w Pitera. Jednak ostatecznie odwrócił się w stronę kobiety i spojrzał w jej przerażone oczy. Wymierzył cios. Matka Agnes krzyknęła i uderzyła o ziemię. Od ramienia, do połowy pleców biała bluzka nasiąknęła krwią. Publiczność zaczęła liczyć. Nastolatka w pokoju zasłoniła oczy. Reżyser manewrował kamerą łapiąc obraz to zwiniętej w bólu kobiety, to wykrzywionej w okrutnej pasji twarzy mężczyzny. Publiczność doliczyła do dwudziestu i umilkła.
-Czy to wystarczy? Czy zebraliśmy sto procent? Czy cena jaką musieli zapłacić rodzice małej Agnes to wiele czy niewiele? Za życie i zdrowie ich córki? Co wy byście zrobili aby ocalić własne dzieci? Poświęcili własne życie? Zdrowie? Prywatność? Jesteśmy teraz jako ludzkość odpowiedzialni za sobie nawzajem. Za to, co uczyniliśmy planecie, sobie nawzajem. Dzięki dobroci serc takich ludzi jak nasi sponsorzy, jak wy siedzący przed telewizorami, mała Agnes będzie z nami. Będzie żyła. Mam wiadomość ze studia, zebraliśmy sto procent kwoty. Wszystkie przelewy zostały zrealizowane. Możemy zrobić zastrzyk dziewczynce. Czy jesteście gotowi na powrót córki? - Mężczyzna pochylał się nad nieruchomym ciałem żony. Coraz chłodniejsza i gęściejsza krew przepływała pomiędzy palcami jego dłoni i kapała na posadzkę. Szkliste oczy kobiety, patrzyły spod przymkniętych powiek w świat, który tak przeraża wszystkich żywych. W świat ciszy, w świat niebytu i śmierci. Kilku rosłych mężczyzn wyniosło zwłoki pijaka z knajpki i wrzuciło do kontenera na śmieci. Właściciel zaklął pod nosem, licząc straty. Przeszukali zwłoki dokładnie, ale nie znaleźli żadnych pieniędzy. Przychodząc tutaj wiedział, że nie ma czym zapłacić. Właściciel znał takich klientów i nie lubił ich. Zwłaszcza takich, którzy umierali z przepicia, zanim osobiście ich zabił.
-Kobieta umarła. Życie matki za życie córki. Stare odchodzi, aby nowe mogło się narodzić. Jesteśmy świadkami niesamowitej sceny. Ojciec dziewczynki wstaje i bierze strzykawkę. Podchodzi do dziecka i aplikuje mu lek. Według wskazówek profesora Arnolda Mandale lek powinien zacząć działać prawie natychmiast. Popatrzmy. Wzruszająca chwila. Dziewczynka otwiera oczy. Ojciec i córka, patrzą na siebie. - Mężczyzna pogłaskał Agnes po główce, zostawiając na jej czole rdzawy ślad krwi jej matki. Dziewczynka pomrugała i szepnęła coś. Ojciec uśmiechnął się i zapłakał. Rodzina siedziała przytulona do siebie nawzajem na kanapie. Telewizor rozświetlał mrok pokoju, wypełniając oczy widzów bladą, księżycową poświatą.
-Za tydzień kolejny odcinek „Żyj i pozwól żyć”. Znowu uratujemy czyjeś życie. Poznamy bohaterów, cichych i anonimowych. Poznamy historie, które jednoczą wszystkich na świecie. Poznamy ludzi, którzy gotowi są na największe poświęcenie, aby uratować czyjeś życie, zdrowie. Ze studia, na żywo, żegna się z wami Piter Milovski.
Stopniowo miliony telewizorów zmieniały swoje kolory, wyszukiwały nowe stacje, bądź gasły, zasypiając tuż przed swoimi właścicielami. Ohydny grubas wycierał prawą dłoń w obicie fotela, a w powietrzu unosił się mdlący zapach spermy. Starsza pani zabrała się za gotowanie obiadu. Młoda para nie doczekała końca programu, oddając się chwilowej namiętności. Nastolatka zwinęła się na łóżku i zasnęła marząc o upojnej nocy z wokalistą One Director. Rodzice zagonili wreszcie dzieci do łazienki, a sami zaczęli ścielić łóżko. Ojciec siedział przy dziewczynce, wciąż głaszcząc ją po główce. Obojętni ludzie zwijali dekoracje, odłączali aparaturę od dziewczynki, kazali wreszcie mężczyźnie wziąć dziecko na ręce. Światła zgasły, cisza i ciemność przyglądały się w milczeniu ojcu i dziecku.