W klubie Underworld nie usłyszycie radiowego chłamu, nie będziesz czuł się jak w brudnej piwnicy. Do dyspozycji jest ponad 400 m2. To miejsce stworzone z klimatem. Usłyszycie u nas wszystkie odmiany rocka, reggae, metalu, hardcore, ska. Nie zamykamy się na jeden rodzaj muzyki. Na wejściu przywitają was zwariowani opiekunowie klubu czuwający nad waszym bezpieczeństwem a za sterami barów szaleni barmani.
Czas minął błyskawicznie i oto przed nami polskie przystanki Long Time, No Death Tour 2010. Szwedzki Hypocrisy wraz z fińskim Survivors Zero pojawią się już jutro 26 stycznia w katowickim Mega Clubie. Gościem specjalnym tego koncertu będzie formacja Decapitated. Będzie to doskonała okazja do sprawdzenia formy zespołu przed rozpoczynającą się na początku lutego brytyjską trasą koncertową. Dzień później, w środowy wieczór Szwedzi i Finowie zagrają w stołecznej Progresji. Koncertom patronuje Darkplanet.
Nim Lustmord na poważnie zajął się tworzeniem specyficznej i niezwykle
mrocznej odmiany muzyki określanej mianem dark ambientu, jego dokonania - a tyczy się to zwłaszcza pierwszej płyty - bardziej przypominały
zwykłe eksperymenty, zupełnie tak jakby chciał sprawdzić, czy jego
twórczość znajdzie odbiorców. Choć zatem specyfika "A Document Of Early
Recordings & Tactical Experimentation" - debiutu, brytyjskiego
artysty - jest nieco inna od późniejszych dokonań Briana Williamsa, to
z pewnością stanowi nie lada gratkę dla fanów projektu.
Z chaosu miały się uformować rzekomo osobne jednolite twory...
A czyż ziemia nie jest z ludźmi na czele najbardziej chaotycznym z wszelkich tworów w całym wszechświecie? Otóż jest. Stąd historia o pierwiastkach oderwanych z chaosu a królujących na ziemskim padole.
Komentarze A czyż ziemia nie jest z ludźmi na czele najbardziej chaotycznym z wszelkich tworów w całym wszechświecie? Otóż jest. Stąd historia o pierwiastkach oderwanych z chaosu a królujących na ziemskim padole.
Woland : Zło trzeba nazywać po imieniu. Zwracanie uwagi na ludzką krzywdę n...
Fenriz : Tak się składa że Ci którzy nadstawiają ów policzek krzyczą najg...
Woland : chaos! myśli chaotycznie, brak schematu... nie zrozumiałeś treści...
15 marca nowym krążkiem zaatakuje amerykański death/grind metalowy Abscess. Materiał na album "Dawn of Inhumanity" w przeważającej części nagrany został w kalifornijskim Fantasy Studio w obecności inżyniera dźwięku Adama Munoza. Nad produkcją wydawnictwa pieczę sprawowali Fenriz i Nocturno Culto z legendarnego norweskiego Darkthrone, którzy za pośrednictwem swej wytwórni Tyrant Syndicate zajmą się wydaniem i dystrybucją płyty. Sami muzycy Abscess opisują zawartość swojego szóstego wydawnictwa jako: "niedościgniony w swej ohydzie muzyczny koszmar pełen surowych eksperymentalnych skrajności oraz chorego, spaczonego i niechlujnego punk/death metalu".
Znowu wpatruję się w kubek z kawą.
Czarna jakaś... za mocna...
Trzeba dodać mleka.
Zaglądam do lodówki - no tak, mleka nie ma.
Chyba, że wezmę to kota... ?
Bez przesady.
Zaglądam do lodówki dziewczyn.
Jest, no to biorę.
Wącham czy nie kwaśne, ale nie, spoko.
No to hyc odrobinę do kubka z kawą a reszta z powrotem do lodówki.
Teraz tylko zamieszać...
I znów to wrażenie, że już to widziałam.
Dodatkowy impuls - zza ściany dobiega ta piosenka.
Cholerna piosenka!
Spokojnym krokiem, jak w zwolnionym tempie wracam z kawą do pokoju.
A ta melodia za mną podąża jak natrętny wielbiciel.
Jakiś żart...
Stawiam kawę na półce i sięgam z szafy pudełko.
Kładę je obok kubka z kawą.
Co to? Co ja wyciągnęłam?
Rexetin - zajebiście.
Przecież był gdzieś na dnie szafy, jak więc...?
Nie no, tak nie będziemy...
Chwytam pudełko i ciskam do kosza na śmieci.
Tylko, żeby nie zapomnieć wynieść...
W tym momencie z pokoju mojej współlokatorki dobiega hałas.
Wychodzi... ona i dwóch kolesi...
hihihi... hahaha... śmieje się dzierlatka.
Z pewnością miała długą i z a j m u j ą c ą noc.
Moje oczy przybierają rozmiar spodków a spojrzenie wędruje w kierunku śmietnika.
Nie no, grzebać tam przecież nie będę.
Patrzę więc na szafkę z lekami.
Wrzuć na luz - gadam do siebie.
I stoję nad tą kawą, a tamta krząta się w tą i z powrotem szykując do kolejnego wyjścia.
Na pewno grzecznie, ładnie spali na jednym łóżku, w tym ciasnym pokoiku.
Zresztą, co mnie to obchodzi...?
Wypijam łyk kawy.
Znów dziwnie smakuje.
Cholernie gorzka i taka...
To chyba kwestia psychiki.
Chcę już zamykać drzwi pokoju, kiedy pojawia się brat.
Wpuszczam go, a tamci na szczęście już wychodzą.
- Z kim ty mieszkasz? - śmieje się brat.
- Sama nie wiem...
- Nie męcz tego dziadostwa- wyjmuje mi kubek z rąk i daje całusa.
- A ty znów zieloną herbatkę? - zaglądam w jego kubek.
- Jakaś za mocna mi dzisiaj wyszła - odstawia kubki i daje mi wreszcie swoje rysunki, które cały czas miętosił w dłoni. - Rzuć okiem.
- Te kolory mnie prześladują - głośno myślę, bo znów ogarnia mnie uczucie, że to już było.
- Co? Jakie kolory?
- Zieleń z brązem... albo brąz z zielenią... albo...
- Lepiej mu wreszcie powiedz...- spojrzał w moje oczy, a ja w jego.
- Pogadajmy o tych rysunkach...
Czarna jakaś... za mocna...
Trzeba dodać mleka.
Zaglądam do lodówki - no tak, mleka nie ma.
Chyba, że wezmę to kota... ?
Bez przesady.
Zaglądam do lodówki dziewczyn.
Jest, no to biorę.
Wącham czy nie kwaśne, ale nie, spoko.
No to hyc odrobinę do kubka z kawą a reszta z powrotem do lodówki.
Teraz tylko zamieszać...
I znów to wrażenie, że już to widziałam.
Dodatkowy impuls - zza ściany dobiega ta piosenka.
Cholerna piosenka!
Spokojnym krokiem, jak w zwolnionym tempie wracam z kawą do pokoju.
A ta melodia za mną podąża jak natrętny wielbiciel.
Jakiś żart...
Stawiam kawę na półce i sięgam z szafy pudełko.
Kładę je obok kubka z kawą.
Co to? Co ja wyciągnęłam?
Rexetin - zajebiście.
Przecież był gdzieś na dnie szafy, jak więc...?
Nie no, tak nie będziemy...
Chwytam pudełko i ciskam do kosza na śmieci.
Tylko, żeby nie zapomnieć wynieść...
W tym momencie z pokoju mojej współlokatorki dobiega hałas.
Wychodzi... ona i dwóch kolesi...
hihihi... hahaha... śmieje się dzierlatka.
Z pewnością miała długą i z a j m u j ą c ą noc.
Moje oczy przybierają rozmiar spodków a spojrzenie wędruje w kierunku śmietnika.
Nie no, grzebać tam przecież nie będę.
Patrzę więc na szafkę z lekami.
Wrzuć na luz - gadam do siebie.
I stoję nad tą kawą, a tamta krząta się w tą i z powrotem szykując do kolejnego wyjścia.
Na pewno grzecznie, ładnie spali na jednym łóżku, w tym ciasnym pokoiku.
Zresztą, co mnie to obchodzi...?
Wypijam łyk kawy.
Znów dziwnie smakuje.
Cholernie gorzka i taka...
To chyba kwestia psychiki.
Chcę już zamykać drzwi pokoju, kiedy pojawia się brat.
Wpuszczam go, a tamci na szczęście już wychodzą.
- Z kim ty mieszkasz? - śmieje się brat.
- Sama nie wiem...
- Nie męcz tego dziadostwa- wyjmuje mi kubek z rąk i daje całusa.
- A ty znów zieloną herbatkę? - zaglądam w jego kubek.
- Jakaś za mocna mi dzisiaj wyszła - odstawia kubki i daje mi wreszcie swoje rysunki, które cały czas miętosił w dłoni. - Rzuć okiem.
- Te kolory mnie prześladują - głośno myślę, bo znów ogarnia mnie uczucie, że to już było.
- Co? Jakie kolory?
- Zieleń z brązem... albo brąz z zielenią... albo...
- Lepiej mu wreszcie powiedz...- spojrzał w moje oczy, a ja w jego.
- Pogadajmy o tych rysunkach...
Nie tak dawno, bo już w tym roku, nasi czescy sąsiedzi z Anaalia
postanowili zaatakować rynek muzyczny własnym wydawnictwem
zatytułowanym "Mind Mostrosity". Zbrutalizowana mieszanka death metalu
i grindcore'u wydana za sprawą szwedzkiego labelu Goregeous
Productions, to kolejny materiał z serii mało efektywnych poczynań
zbuntowanych chłopaków, którzy dziwnym zbiegiem okoliczności znaleźli
się w studiu.
Różne były drogi obierane przez alternatywnych przedstawicieli
niemieckiej sceny muzycznej początku lat 80. lecz zawsze zahaczały o
niebezpieczne (czasem i dla uszu potencjalnych odbiorców) eksperymenty
z elektroniką. Tak też sprawa miała się z Die Krupps, grupą, która nim
na dobre zdefiniowała swój właściwy styl, na swym pierwszym "dziecku" - "Stehlwerksinphonie" - pokazała oblicze w pełni eksperymentalnej ekipy,
niestroniącej od połamanych i nie zbyt łatwych do zaakceptowania
dźwięków.
W rok po swym eksperymentatorskim wyczynie kładącym podwaliny pod
nowy gatunek - electropunk - projekt D.A.F postanawia zaszczycić rynek muzyczny
kolejnym wydawnictwem. "Die Kleinen und Die Bosen", wydany przez
legendarną Mute Records, to materiał daleki od swego nieuporządkowanego
poprzednika. Poszczególne kompozycje zwarte na krążku sprawiają
wrażenie solidnie przemyślanych i wiernych konkretnemu schematowi
muzycznemu.
Poetyckie uniesienie, pełne chwil szczęścia i radosnego postrzegania
przyszłości jako koniecznie coś lepszego - tak chyba można by określić
twórczość zespołu Adiemus, który za sprawą podobnie nazwanego utworu
wysławił gatunek określany mianem New Age, na cały świat. Rozpoczynając
swoją karierę w 1995 roku za sprawą krążka "Songs Of Sanctuary" Karl
Jenkins wraz z Miriam Stockely i Mary Carewe, wniósł nieco światła w
muzykę, ukazując że muzyka klasyczna pomimo lat, wciąż może chwytać za
serca.
Obserwując fenomenalne zjawisko, jakim u końca lat 70. i początku
80. stała się muzyka industrialna, pojawiające się nowe zespoły dodając
własne pomysły, coraz śmielej eksperymentowały z brzmieniem rozwijając
kolejne gatunki. Jednym z nich okazał się Deuth Amerikanische
Freudschaft (D.A.F.), który dodając do industrialnego chaosu
post punkowe gitary, czerpiąc równocześnie inspiracje z muzyki
minimalistycznej, wysublimował nowe pojęcie - electropunk. Jako
pionierzy gatunku, zakładając podwaliny pod nowy rodzaj estetyki, swój
pierwszy album zatytułowany: "Produkt Der Deutch Amerikanische
Freudschaft", wykorzystali jako swoiste pole do niczym nieograniczonych
eksperymentów.
Naszykujcie się na pokaz barwnych, fascynujących postaci świętujących makabryczną, mroczną stronę życia. Dajcie się porwać tej urzekającej pięknem odmiennej rzeczywistości. Warto było czekać, bo In Strict Confidence powracają. Jest ostrzej, mocniej i jeszcze dziwniej niż dotąd. Zespół dobrze wykorzystał
ostatnie trzy lata, które minęły od wydania poprzedniego albumu. Singiel "My Despair" był jedynie wstępem do tego, co muzycy serwują fanom na najnowszej płycie "La Parade Monstrueuse". Witajcie po drugiej stronie lustra.
ostatnie trzy lata, które minęły od wydania poprzedniego albumu. Singiel "My Despair" był jedynie wstępem do tego, co muzycy serwują fanom na najnowszej płycie "La Parade Monstrueuse". Witajcie po drugiej stronie lustra.
Szwedzi z folkmetalowego Skald wybrali tytuł swojego debiutanckiego albumu studyjnego. Płyta pod tytułem "Vitterland" ukaże się pod koniec tego roku dzięki labelowi Unexploded Records. Jak dotąd dyskografię Skandynawów wypełniały jedynie dwa dema i EPka "I En Svunnen Tid", która ukazała się w 2008 roku. Skąd tak spore opóźnienia w przygotowaniach debiutu? Motywy wyjaśniają sami muzycy grupy - David Wiktorsson i Henrik Kindvall: "Owszem długo to trwało. Chcieliśmy po prostu by nasze nagrania brzmiały zdecydowanie w 100% lepiej i mocniej niż te, które nagrywaliśmy do tej pory".
Zaledwie rok od zamknięcia drzwi studia i definitywnego zakończenia sesji nagraniowej do pomyślnie przyjętego płytowego debiutu - "Depths", chicagowski zespół Oceano wziął się za nagrywanie materiału na kolejny album. Krążek, który ma ukazać się jeszcze w tym roku, będzie wydawnictwem z serii konceptualnych i według zapewnień hard/grindcore'owej kapeli skupi się na autentycznej historii, która dostarczy każdemu słuchaczowi całą masę niesamowitych doświadczeń i wrażeń. "To coś więcej niż tylko nasz album" - zapewnia wokalista Adam Warren. "To pewnego rodzaju wizja w postaci płyty przedstawiająca wymagające wiele drobiazgowego trudu i cierpliwości połączenie sztuki, muzyki, tekstów i atmosfery w jedną harmonijną całość".
W marcu na sklepowe półki trafi nowe wydawnictwo fińskiego death/grindmetalowego Rotten Sound. EPka pod tytułem "Napalm", jak nie trudno się domyślić, poświęcona zostanie brytyjskiej żyjącej legendzie grindcore metalu - brytyjskiemu Napalm Death. Prócz aż trzech coverów płytkę wypełnią jeszcze trzy zupełnie premierowe kawałki Finów powstałe między 2008 a 2010 rokiem. Wydawcą materiału będzie
Relapse Records.
Włosi z progressive/death/tech metalowego Sadist w pocie czoła pracują nad materiałem na szósty album pełnoczasowy. Nagrania na płytę powstają w miejscowej studyjnej rezydencji Nadir Music a cała sesja potrwa jeszcze do końca lutego. Sami muzycy grupy zapowiadają, iż nowy krążek będzie najbardziej ekstremalnym i technicznym ze wszystkich dotychczasowych. Wydawnictwo powinno ukazać się w okolicach 19 marca nakładem Beyond Productions.
Komentarze Harlequin : Juz zakupiłem w darmowym sklepie internetowym ;) w domciu obadam :)
Harlequin : obadam :)
oki : może być ciekawie:)
Na początku czerwca na dwa koncerty przyjedzie do nas pochodząca z Luksemburga grupa Rome. Najpierw 4 czerwca muzycy pojawią się w warszawskiej Progresji, dzień później - odwiedzą krakowską Rotundę. Muzyka grupy to połączenie martial folku z post-industrialem i domieszką muzyki eksperymentalnej. Zespół ma na swoim koncie cztery albumy. Ostatni z nich - "Flowers From Exile" ukazał się w połowie ubiegłego roku.
Komentarze Gothic_sun : Smutna wiadomosc dla fanow Rome : wszystkie zaplanowane na biezacy rok k...
Porwanie w Siedlcach! UFO atakuje bezbronnego rolnika!
Komentarze amorphous : Taki rolnik to pożyje ;-)
Stary_Zgred : no tak, ta teściowa chyba nawet zabawnie wyszła ;)