Noc niczym ogromny kruk rozpostarła swe skrzydła nad Silaronem. Morze
gwiazd jak oczy małych stworzeń leśnych rozlało się po niebie. Księżyc
w nowiu począł śpiewać swą smutną, ciemną melodię - ciszę
nieprzeniknioną. Nawet w lesie panowała głusza. Nawet drzewa - dumni
jego twórcy nie poruszały się, nie wydawały żadnych odgłosów pomimo
ciepłego oddechu wiosennego wiatru. Na polanie tchnienie to wibrowało i
wirowało rozwiewając długie, ciemne włosy naznaczone już zimnym szronem
czasu. Strażnik spał w swym leśnym domu niczym kamienny posąg z
królewskich salonów, tak samo dostojny, tak samo spokojny w swej
istocie jakby stworzony do bycia przykładem szlachetności i męstwa.