Noc niczym ogromny kruk rozpostarła swe skrzydła nad Silaronem. Morze
gwiazd jak oczy małych stworzeń leśnych rozlało się po niebie. Księżyc
w nowiu począł śpiewać swą smutną, ciemną melodię - ciszę
nieprzeniknioną. Nawet w lesie panowała głusza. Nawet drzewa - dumni
jego twórcy nie poruszały się, nie wydawały żadnych odgłosów pomimo
ciepłego oddechu wiosennego wiatru. Na polanie tchnienie to wibrowało i
wirowało rozwiewając długie, ciemne włosy naznaczone już zimnym szronem
czasu. Strażnik spał w swym leśnym domu niczym kamienny posąg z
królewskich salonów, tak samo dostojny, tak samo spokojny w swej
istocie jakby stworzony do bycia przykładem szlachetności i męstwa.
W niebie spalone szczątki czyśćca są znakomitym kapitałem
Chociaż denary piekła są bardziej wartościowe
A pióra anielskie nominałem rozkoszy
Ale cóż z tego, kiedy są zbyt drogie by nimi płacić...
Tylko lotki z anielskich piór są pragnieniem ludzkości
I tych pragnień właściwą wartością
Nie każdy wart jest tej rozkoszy, nie każdy jej godzien
Bo nie wszyscy odczytują litery anielskiej marki
Nie wszyscy znają boskie pismo uczuć
A znający je krwawią często za umiejętność kochania
Kochać... Nie znaczy przecież być aniołem....
Unoszą się bez skrzydeł ku niebu, kierowani wyłącznie rozkoszą
Mijając przekwitłe chmury, trafili na bramę...
Klucz niebios, wystający z zamka, wpadł w jego dłonie
A on wziął Ją za rękę i podążyli na plac do aniołów
Tęskniących za furkotem swych połamanych skrzydeł
Weszli do pałacu,objęci, ale tęskniący za sobą
Staneli przed tronem, lecz nie podjęli żadnego atrybutu
Pióra... wszędzie pełno piór... Nikt nie zrozumie skąd one są...
Ostre niczym brzytwa, czerwone, skąpane w ....
Światło z okna oświetliło ich nagie postacie
Ciepło wybuchło z zapachami, wiatrem, który uniósł pióra
Popłynęły w stronę wrót, by nie powrócić do smutnej komnaty
Opadając wolno na Ziemię, szukały miejsca
By godnie zająć miejsce ukrycia się
I czekania na dobrego, spragnionego miłości posłańca...
Chociaż denary piekła są bardziej wartościowe
A pióra anielskie nominałem rozkoszy
Ale cóż z tego, kiedy są zbyt drogie by nimi płacić...
Tylko lotki z anielskich piór są pragnieniem ludzkości
I tych pragnień właściwą wartością
Nie każdy wart jest tej rozkoszy, nie każdy jej godzien
Bo nie wszyscy odczytują litery anielskiej marki
Nie wszyscy znają boskie pismo uczuć
A znający je krwawią często za umiejętność kochania
Kochać... Nie znaczy przecież być aniołem....
Unoszą się bez skrzydeł ku niebu, kierowani wyłącznie rozkoszą
Mijając przekwitłe chmury, trafili na bramę...
Klucz niebios, wystający z zamka, wpadł w jego dłonie
A on wziął Ją za rękę i podążyli na plac do aniołów
Tęskniących za furkotem swych połamanych skrzydeł
Weszli do pałacu,objęci, ale tęskniący za sobą
Staneli przed tronem, lecz nie podjęli żadnego atrybutu
Pióra... wszędzie pełno piór... Nikt nie zrozumie skąd one są...
Ostre niczym brzytwa, czerwone, skąpane w ....
Światło z okna oświetliło ich nagie postacie
Ciepło wybuchło z zapachami, wiatrem, który uniósł pióra
Popłynęły w stronę wrót, by nie powrócić do smutnej komnaty
Opadając wolno na Ziemię, szukały miejsca
By godnie zająć miejsce ukrycia się
I czekania na dobrego, spragnionego miłości posłańca...