„Gods Of Abhorrence” to dzieło zniszczenia dokonane wspólnie przez Anima Damnata i Throneum. Split został wydany przez Pagan Records w 2002 roku na płycie i kasecie, a oba zespoły pokazały się na nim ze swojej jak najlepszej strony, przy czym w przypadku Anima Damnata został wykorzystany materiał z dema „Suicidal Allegiance Upon The Sacrifical Altar Of Sublime Evil And Eternal Sin”, natomiast Throneum zaprezentował premierowe nagrania.
Jeżeli ktoś uważa, że po wielkiej czwórce Deicide dostał zadyszki to pewnie ma rację. „Insineratehymn” to była słabsza płyta, „In Torment In Hell” oceniam już lepiej, choć jej powszechne notowania również są niskie. Zupełnie inaczej przedstawia się sprawa z siódmym albumem „Scars Of The Crucifix”, który przywrócił wiarę fanów w zespół i zebrał same pozytywne recenzje. I nie dziwne, bo Deicide uderzył niesamowitą ciężkością i potworną dziczą, a wszelkie porównania zwracają się ku jednemu magicznemu słowu – „Legion”.
Betrayer to nazwa wzbudzająca emocje głównie ze względu na stare czasy, ale kto posmakował ich nowego wcielenia, ten też nie powinien być zawiedziony. „Scaregod” jest drugą płytą po cudownym zmartwychwstaniu, nagraną z nowym perkusistą Arkadiuszem Kozakiewiczem. Odsłania ona nową kartę death metalu, głęboko zakorzenionego w tradycji gatunku, ale jednocześnie z nowoczesną otoczką i oprawą godną mistrzów.
Thy Disease, Decapitated, Serpentia i Crionics, to zespoły, z których wywodzą się muzycy powołujący do życia Anal Stench. W odróżnieniu od wyżej wymienionych, tu wyraźnie mamy do czynienia z muzycznym żartem i death metalem na wesoło, o czym może świadczyć już niewybredna nazwa kapeli. W 2002 roku sami wydali demo „Koprofag 997”, a rok później rozwinęli ten materiał, z pomocą Metal Mind Productions, pod nazwą „Stench Like Six Demons”.
Ahret Dev był siarczysto death metalowym zespołem, który działał na rynku muzycznym w połowie lat dziewięćdziesiątych. W latach 1994-1995 popełnili dwie demówki, czym utorowali sobie drogę do albumu „Hellish”, który ukazał się 1997 na kasecie, nakładem Vox Mortis Records. Pięć lat później zainteresował się tym Tomasz Ryłko i wydał to w ramach swojej Dywizji Kot. Tą wersje ja posiadam. Zawiera ona również wszystkie poprzednie dokonania Aret Dev i jeszcze jeden niepublikowany dotąd numer. Jest więc swoistą kompilacją i nawet Encyclopaedia Metallum traktuje to jako odrębne wydawnictwo. Ponieważ ma jednak ten sam tytuł i okładkę (swoją drogą wyjątkowo słabą), ja postanowiłem uznać to jako album z bonusami i zrecenzować jako płytę „Hellish”.
Posypały się gromy na Deicide po „Insineratehymn”, posypały się i po „In Torment In Hell”. O ile byłem dość mocno zawiedziony poprzednią płytą to uważam, że z, wydanym w 2001 roku, szóstym albumem zespołu wcale nie jest tak źle, a już średnia 45% z czterech recenzji na Metal Archives to jest nieporozumienie.
leprosy : Do pierwszych trzech wybitnych płyt bez szans, płyta średnia 4/6 nie w...
Trzeci album Hate wydawany był na raty. Najpierw ukazał się w 2001 roku w Polsce nakładem Koch Records, a dopiero w roku następnym miała miejsce światowa premiera za sprawą niewielkiej, amerykańskiej World War III. Ta druga wersja miała zupełnie inną okładkę, ale repertuar pozostał ten sam. A jest nim brutalny do bólu death metal, który z powodzeniem można było eksportować i wstydu z pewnością nie przyniósł. Wszystko to odbyło się już bez Ralpha, który po sześciu latach odszedł z zespołu, a jego miejsce na gitarze zajął Kaos.
Są tacy, którzy uważają, że Deicide skończył się po „Legion”, inni twierdzą, że po „Once Upon The Cross”. Są tacy, którzy nie przepadają za „Serpents Of The Light”, mając ją za płytę słabą i zbyt przewidywalną. Wszystkich ich kompletnie nie rozumiem. Uwielbiam ten album i po tym jak wyszedł niesamowicie się nim jarałem, a gdy go sobie odświeżam, to uznaję, że nie przeszło mi to do dziś.
Po rewelacyjnym „Legion”, Deicide postanowił przybliżyć swoje dokonania kiedy działał jeszcze pod nazwą Amon. W ten sposób w 1993 roku ukazała się składanka „Amon: Feasting The Beast”, która dla mnie była po prostu niesamowita. Kawałki z pierwszej płyty w garażowej wersji były jeszcze bardziej brudne i straszne. Bardzo lubiłem to wydawnictwo, ale minęły dwa lata i przyszedł czas na nowy materiał. Jako, że Deicide był zawsze jednym z moich ulubionych zespołów, czekałem na niego z niecierpliwością i na szczęście się nie zawiodłem.
Sumo666 : Zdecydowanie zgadam się z przedmówcą :)
zsamot : Moja ulubiona płyta. Hit za hitem. Takie Reign in blood death metalu. ;)
Druga płyta Hate wybiła ten zespół ponad podziemne czeluści. Pamiętam bardzo dobrze jak słuchałem tego pierwsze razy i myślałem sobie, że przecież to jest poziom światowy. Tak też zresztą myślę do tej pory. „Demon Qui Fecit Terram” zamykał pewien początkowy okres, „Lord Is Avenger” to zwiastun nowej jakości.
Trzy lata po „Welcome To The Morbid Reich” Vader nadszedł ze swoim dziesiątym pełnometrażowym krążkiem. Tym razem obyło się bez rewolucji w składzie, choć do jednej zmiany doszło. Po dwóch albumach z gry w Vader zrezygnował Paul, a na jego miejscu pojawił się młody angielski perkusista James Steward, który przyszedł na świat kiedy Peter nagrywał „Morbid Reich”. Absolutnie nie można jednak mu nic zarzucić, bo na „Tibi Et Igni” demoluje blastami jak to w Vaderze przystało. W ogóle cała płyta jest powalająca i nawiązuje do najlepszych czasów zespołu.
zsamot : Stanowczo wolę poprzednią płytę, ale cieszy obecna kondycja kapeli...
Tradycyjnie, jak co roku, na dużej scenie warszawskiej Progresji odbędzie się Metalowa Wigilia organizowana przez agencję koncertową Massive Music. Trzecia edycja tej imprezy trafi do szerokiego grona fanów metalu, przede wszystkim z powodu nietypowego składu wigilijnych kolędowników. Tym razem line-up nie jest standardowy, bo obok spodziewanej smoły muzycznej postaci death metalowego Deicide, jako headliner wystąpi portugalski Moonspell – przedstawiciel sceny black/gothic metalowej.
Już w połowie grudnia do Polski zawita legendarna ekipa Glena Bentona. Bogobójcy z zespołu Deicide zmiażdżą Was na dwóch koncertach: 18 grudnia w poznańskim Eskulapie oraz dzień później we wrocławskim Alibi. Dopełnieniem muzycznej rzezi będą supportujące Sawthis oraz Svart Crown. Trasa promuje najnowsze wydawnictwo zespołu "In the Minds of Evil". Deicide – dowodzona przez Glena Bentona grupa jest żywą legendą i synonimem death metalu. Pierwsze trzy krążki grupy wyznaczyły rozwój gatunku na początku lat 90. i pozostają jego wyznacznikiem po dziś dzień.
lord_setherial : Szkoda kurwa,że taki słaby support.
Chaos Engine Research to zespół, który przebojem wdarł się na rynek muzyczny. Podpisanie kontraktów z Mighty Music i Nuclear Blast dające dystrybucję debiutanckiego albumu praktycznie na cały świat, występ w TVN u Kuby Wojewódzkiego, dobre recenzje, wyróżnienia i intensywne koncertowanie wzbudzają, przede wszystkim, zaciekawienie i chęć poznania czym też panowie sobie zasłużyli na takie splendory. Płyta „The Legend Written By An Anonymous Spirit Of Silenie” to na pewno ciekawe i pełne emocji połączenie groove thrash/death metalu i metalcora, ale ja akurat nie przesadzałbym z tymi zachwytami.
Yngwie : No tak może tego plusika mógłbyś dodać do oceny i byłoby git ;...
W 1989 roku, pochodzący z Tampa na Florydzie zespół Amon zmienił nazwę na Deicide, zachowując jednak kontynuację muzycznej drogi. Dlatego pierwszy album Deicide zawiera głównie utwory, które znalazły się wcześniej na dwóch demach Amon. Zresztą split tych demówek został wydany w późniejszym okresie pod szyldem Deicide, dając możliwość zapoznania się z pierwotnymi wersjami tych kawałków szerszej publiczności. Brutalność i brud jaki prezentował Amon przebija jeszcze ostateczny kształt tego co zostało nagrane na „Deicide” i to wydawnictwo było strzałem w dziesiątkę. Zawsze bardzo lubiłem wracać sobie do tych garażowych nagrań. Nie umniejsza to jednak faktu, że „Deicide” jest totalnym wyziewem jakiego wcześniej jeszcze nie było.
leprosy : Jestem w stanie wymienić max. 5-10 płyt które mogą konkurować z...
„Pathetic lives, every second someone dies, delightful is the sign of repention”. Ja pierdolę jaka to jest moc! “No destiny, just a certainty of death, in pain inducing lies of salvation”. Gitary po prostu niszczą, mają potworną siłę, a te riffy są niesamowite. No i wokal: „Born to be dead, repent to die, ignorance looms in the unconscious mind.”
Sumo666 : Dla mnie numerem jeden z albumów Deicide był, jest i będzie "Once Upon...
leprosy : Z drugiej strony czy jest sens by bawić się w licytacje? Zarówno jedna j...
Harlequin : Debiutu nie przebili, w sumie do tej pory nikt tego nie uczynił a jedynie kilka pł...