Posypały się gromy na Deicide po „Insineratehymn”, posypały się i po „In Torment In Hell”. O ile byłem dość mocno zawiedziony poprzednią płytą to uważam, że z, wydanym w 2001 roku, szóstym albumem zespołu wcale nie jest tak źle, a już średnia 45% z czterech recenzji na Metal Archives to jest nieporozumienie.
„In Torment In Hell” to bardzo brutalna produkcja. Brzmienie gitar i wokalu jest wyjątkowo niskie i szorstkie. Deicide wyraźnie stara osiągnąć jak największy efekt ciężkości i to z pewnością mu się udaje. Czy poparte jest to muzyczną jakością? Może nie w każdym momencie, ale myślę, że tak. Nie brakuje tu dobrych i ciekawych utworów, chwytliwych zagrań i wpadających w ucho wokaliz.
Płyta ma bardzo fajny początek z dialogiem, w którego trakcie wkraczają gitary. Wszystko idealnie się zazębia i rusza z kopyta. Deicide jest miażdżący, jest przytłaczający i intensywny. Może nie wszystko jest równie zabójcze, ale mamy tu trzy naprawdę świetne numery. Są to „Vengeance Will Be Mine”, „Let It Be Done” i „Worry In The House Of Thieves”. Dużo się tu dzieje, są najlepsze wokale i melodie.
Uważam, że “In Torment In Hell” jest płytą lepszą od poprzednicznki, na której Deicide nie popełnił tych samych błędów. Udało się stworzyć wartościowe kawałki i uniknąć monotonii. Znowu jest dzikość, znowu takie muzyczne nieokiełznanie. Znowu wszystko co święte dostaje po pysku, chociaż tu akurat nigdy nic się nie zmieniło. Po prostu Deicide robi swoje i nie odchodzi od wytyczonych standardów. Dla fanów zespołu powinno wystarczyć.
Tracklista:
01. In Torment in Hell
02. Christ Don't Care
03. Vengeance Will Be Mine
04. Imminent Doom
05. Child of God
06. Let It Be Done
07. Worry in the House of Thieves
08. Lurking Among Us
Wydawca: Roadrunner Records (2001)
Ocena szkolna: 5
leprosy : Do pierwszych trzech wybitnych płyt bez szans, płyta średnia 4/6 nie w...
