Zespół Coma na przestrzeni lat urósł do rangi legendy polskiej muzyki rozrywkowej i czy komuś się to podoba czy nie, tak po prostu jest. Piotrowi Roguckiemu udało się zrobić coś niesamowitego, albowiem od dawna nie było nowego tworu muzycznego, który tak głęboko zakorzenił się w polskiej muzyce. Piszę nowego, bowiem Kult czy Kazik istnieją na rynku jakiś czas, a Hey czy T.Love zawiesili działalność. Teraz, jak się okazało, w ich ślady idzie Coma, niestety. Nie ma co ukrywać, jest to smutna informacja, jednak należy się z nią oswoić i pogodzić.
Tak to już bywa, że zazwyczaj zawieszeniu towarzyszy trasa koncertowa. Nie inaczej było tym razem, gdy zespół wraz Galicja Productions taką zorganizował. Jej nazwa mówi wszystko – Game Over Tour. Obejmowała ona szereg największych polskich miast, wśród których nie mogło oczywiście zabraknąć Wrocławia.
Zespół, który miał rozgrzać publiczność przed gwiazdą wieczoru był gdański Mulk. Nie wiem dokładnie od kiedy grają razem, wiem jedno, w 2016 roku wydali swoją debiutancka płytę „Histerie Medytacje” pod własnym szyldem. Co ważne, miała ona na tyle duże przebicie, że zagrali trasę z Tides From Nebula. Ich poziom wykonawczy był na tyle dobry, że dostąpili zaszczytu supportowania weteranów, jakimi bez wątpienia są muzycy Comy. Obiektywnie ich występ wypadł naprawdę dobrze. Cóż można więcej powiedzieć, ano to, że jest w tym zespole potencjał, który w przyszłości może zaowocować pozycją na naszym rynku muzycznym. Mulk zaprezentował naprawdę dobre rockowe kompozycje z ciekawym wokalem niejakiego Piotra Gibnera. Dobrze się tego słuchało. Jedynym zarzutem jaki można im przypisać, to brak swoistego zadzioru jaki ma Coma. Moim zdaniem, z tym zadziorem utwory Mulka nabrałyby od razu większej mocy.
Cóż, nadszedł ten moment, na który wszyscy czekali. Coma, jeśli o mnie chodzi, nigdy nie zagrała złego koncertu. Ten ostatni, powiem od razu, był rewelacyjny. Power jaki towarzyszył występowi był nie do opisania. Koncert był długi, ale oczywiście patrząc na sytuację i tak za krótki. 20 numerów począwszy na „Pierwszym…” a kończąc na „Śnie…”. Nie zabrakło klasyków takich jak „Leszek Żukowski” czy „Spadam”. Całe A2 bawiło się znakomicie, tym bardzie, że publiczność wiedziała, że to jest ich ostatni występ w tym mieście. Piotr, jak na frontmana przystało, miał znakomity kontakt z ludźmi przez cały czas trwania występu. Dość częstym było śpiewanie tekstów wraz z Roguckim, a i bez niego się zdarzyło, co oczywiście cieszyło wokalistę. Nie ma opcji, że łezka się im w oku nie zakręciła, gdy schodzili ze sceny.
Nic dziwnego, że całość trasy została wyprzedana, albowiem to co panowie prezentowali przez 21 lat działalności przerosło moim zdaniem nawet ich oczekiwania. Wiadomo, że przez ten czas zespół (patrząc z perspektywy fanów) miał lepsze i gorsze płyty, jednak poniżej pewnego poziomu nigdy nie zszedł. Wracając stricte do koncertu zagrali oprócz w/w : „Ekhart”, „Pierwsze wyjście z mroku”, „Deszczowa Piosenka”, „System”, „Marsz Robotów”, „Meluzynę” i na koniec dwa killery „Los cebula i krokodyle łzy” oraz „Sto tysięcy jednakowych miast”. Ten, kto nie był niech żałuje, albowiem zabawa była przednia.
01. Ekhart
02. Uspokój się
03. Pierwsze wyjście z mroku
04. Deszczowa piosenka
05. Widzę do tyłu
06. Skaczemy
07. Leszek Żukowski
08. System
09. Daleka droga do domu
10. Spadam
11. Marsz robotów
12. Lajki
13. Za chwilę przestaniemy świecić
14. Angela
15. Transfuzja
16. Odwołane
17. Meluzyna
18. Cisza i ogień
19. Los cebula i krokodyle łzy
20. Sto tysięcy jednakowych miast
Przez cały czas trwania działalności Comy należy pamiętać, że każdy zespół fanami stoi, bo jeśli ich nie ma, owszem możesz grać, ale dla siebie w garażu, czy na działce. Jak pisałem występ był znakomity, jednak to co się stało po, już nie do końca. Rozumiem sytuację, gdy zespół wychodzi do ludzi, aby porozmawiać, stanąć do zdjęć, tudzież podpisać płyty, natomiast ten, na którego wszyscy de facto czekali zawinął się ponoć od razu po występie i po prostu pojechał. Ponoć do Łodzi. Panu Piotrowi przez te 21 wspomnianych lat sodówka uderzyła do głowy dość poważnie. Udział w popularnym programie, tudzież angaż do piosenki z Within Temptation tylko to spotęgowały. Smutne, ale prawdziwe i żałosne zarazem.
Wszyscy interesujący się muzyką wiedzą, że zespoły wracają na scenę po iluś latach nieobecności i mam nadzieję, że tak właśnie będzie z Comą. Marzę o tym pod jednym warunkiem, że nie dojdzie do sytuacji gdzie, owszem, Coma powróci, ale pod szyldem Piotr Rogucki i Coma. Jeśli tak będzie, to Panie Piotrze szczyt muzycznej żenady. Game Over.
Dziękuję za uwagę.
Ocena szkolna: 4+
Organizator: Galicja Productions