Warto szperać po necie, oj warto. W ten właśnie sposób można przez czysty przypadek wynaleźć coś naprawdę ciekawego, czego z czasem słuchasz naprawdę namiętnie i koncertu doczekać się nie możesz. Owszem, często bywa tak (jak w moim przypadku), że tych nowych rzeczy do posłuchania jest naprawdę cała masa. Czasem jest to teledysk, który nierzadko puszczany jest na Youtube w formie reklamy, a to okładka czy też inny bodziec powodujący, że chcesz sięgnąć dalej.
Jako że metal jest tak rozległy stylistyczno-muzycznie, daje nam, słuchaczom, tak duże pole, więc każdy fan cięższego grania znajdzie tu coś dla siebie. Ja mam tę przypadłość, że lubię zarówno takie Beast In Black (z którego wiele osób się śmieje) jak i Cannibal Corpse.
Jak pisałem wyżej, trzeba szukać tu i ówdzie, albowiem owocem takich poszukiwań jest Myrath. Chłopaki grają naprawdę znakomity heavy metal z ciekawymi arabskimi smaczkami, a nie może być inaczej, ponieważ pochodzą z Tunezji. Jest to o tyle ciekawe, że ten rejon świata, delikatnie mówiąc, nie obfituje w kapele rockowe, o metalowych nie wspominając. Tym bardziej należą im się słowa uznania za determinację w tworzeniu i graniu tej muzy, bo śmiem twierdzić, że na swojej drodze spotkali niejedną przeszkodę, którą musieli pokonać. Udało im się znakomicie i teraz mogą zbierać owoce swojej pracy.
Jednym z nich był koncert we wrocławskich Zaklętych Rewirach, gdzie mieli zaszczyt supportować nie tyle gwiazdę w pełni, aczkolwiek zespół pnący się dość szybko w górę w hierarchii metalowego świata – fiński Beast In Black.
Zespół dowodzony przez niejakiego Zahera Zorgatiego na tej trasie bardzo intensywnie promuje swój najnowszy krążek - „Shehili”, wydany w tym roku. Dowodem na taki obrót sprawy jest oczywiście setlista, gdzie na 9 wykonywanych utworów z tego albumu poleciało aż 7. Można by rzec - absolutna dominacja. Nie ma się czemu dziwić, ponieważ jest naprawdę bardzo dobry, momentami wchodzący w znakomitość. Myrath puka dość mocno do pierwszej ligi tego typu grania i jak tak dalej pójdzie, to się w niej znajdzie. Osobiście mam nadzieję, że kiedyś to nastąpi, albowiem z albumu na album Tunezyjczycy są coraz lepsi. Na koncertach (zaryzykuję to stwierdzenie) wypadają lepiej niż na płycie, a arabskie wstawki, że się tak wyrażę, wypadają znakomicie. Bardzo dobry występ - jak to mówi w popularnym programie Agnieszka Chylińska.
01. Born To Survive
02. You've Lost Yourself
03. Dance
04. Darkness Arise
05. Wicked Dice
06. Monster In My Closet
07. Believer
08. No Holding Back
09. Beyond The Stars
Beast In Black – zespół , który od początku budził i budzi spore kontrowersje. Składają się na to co najmniej 2 czynniki. Pierwszy z nich jest bardzo mocno odczuwalny i jest nim wokal niejakiego Yannis Papadopoulosa, gościa z manierą, delikatnie mówiąc, nie metalową. Drugą sprawą jest brzmienie zespołu, będące lekko dyskotekowe, niejako trącące latami 80-tymi. Nie każdy lubi, nie każdy przyjdzie na koncert, a co za tym idzie na ich występach ludzie z przypadku się raczej nie pojawiają. Jeśli o mnie chodzi, jest to bardzo dobra sprawa i mnie się to podoba, tym bardziej z wielką chęcią wybrałem się na ich występ. Wiedziałem czego się po Finach spodziewać, ponieważ miałem okazję oglądać Beast In Black jako support przed krakowskim występem Nightwish rok temu i….. nie zawiodłem się.
Koncert był fantastyczny. 18 numerów, czyli de facto prawie całe dwie płyty, bo właśnie tyle mają na swoim koncie Finowie, zagrane było z pasją, energią i pełnym zaangażowaniem. To mi się podoba. Owszem, było w tym sporo metalowej dyskoteki, jednakże w muzyce jaką gra Bestia o to właśnie chodzi. Jak dla mnie rewelacja. Moim zdaniem śmiało można to nazwać discopower metalem i nie ma w tym określeniu nic a nic obraźliwego. Mamy to, co być powinno, czyli pierdolnięcie, co rusz znakomite melodie (chwytliwe zarazem) powodowały, że nogi same ruszać się zaczynają. Tak samo jak w przypadku Myrath, kontakt z publicznością był bardzo fajny. Nie można było się nudzić.
Szkoda tylko, patrząc z perspektywy setlisty, że zabrakło na niej choćby znakomitego coveru Roberta Teppera „No Easy Way Out” umieszczonego na soundtracku do Rockego IV. Może innym razem.
01. Cry Out For A Hero
02. Unlimited Sin
03. Beast In Black
04. Eternal Fire
05. Blood Of A Lion
06. The Fifth Angel
07. True Believer
08. Heart Of Steel
09. Born Again
10. Repentless
11. Oceandeep
12. Die By The Blade
13. No Surrender
14. Crazy, Mad, Insane
15. Sweet True Lies
16. From Hell With Love
17. Blind And Frozen
18. End Of The World
Reasumując, znakomite dwa występy. Zabawa, jeśli o mnie chodzi, trwała od samego początku do końca. Tak na dobrą sprawę nie było słabych momentów podczas trwania całości imprezy. Zaklęte Rewiry miały okazję gości kolejnych znakomitych artystów. Mankamentem nie były koncerty, a miejsce. Niestety znajduje się ono bardzo daleko od centrum, a co za tym idzie powrót do domu jest dość poważnie utrudniony.
Ocena szkola: 5
Organizator: Knock Out Productions