Wielki boom na rock progresywny na początku lat 70-tych zdawał się przygasać w drugiej połowie dekady. Niewątpliwie jedną z przyczyn był także marazm twórczy czołowych artystów, którzy nie potrafili powtórzyć jakościowo swoich pierwszych dokonań.
"Moonmadness" jest płytą, która kończy chyba
najlepszy okres w historii formacji. W dalszym ciągu mamy do czynienia
z dobrze zagranym jazz rockiem, w którym po raz kolejny element rockowy
jest bardziej wyrazisty. Nieciężko zauważyć, że "Moonmadness" nie jest
płytą tej klasy co "Camel" czy "Mirage", ale utrzymuje przyzwoity
poziom. Mamy tutaj naturalny progres muzyczny - dźwięki są oparte na
tej samej formule co dotychczas, ale coraz mniej jest tutaj ucieczek w
improwizowane partie. Więcej jest za to motywów, które zapadają w
pamięć i wokół których rozwijane są pomysły. Nie wszystko jednak
zachwyca - w porównaniu do poprzedniczek płyta jest bardziej
zachowawcza, a i powiela wady tamtych płyt - za mało rockowego ognia,
kiepski wokal oraz melodie, które raczej nie porywają.Jest to chyba ostatnia płyta formacji, która będąc dość mocno zakorzeniona w jazz rockowym klimacie utrzymuje przyzwoity poziom. Nie jest to płyta, do której się wraca, ale patrząc na kilka kolejnych dokonań tej formacji należy się cieszyć z "Moonmadness".
Tracklista:
01. Aristillus
02. Song Within A Song
03. Chord Change
04. Spirit Of The Water
05. Another Night
06. Air Born
07. Lunar Sea
Wydawca: DECCA (1976)