Myślę – tonę,
Więc odchylam głowę
I pozwalam wyobraźni wlać do mego wnętrza wodę.
Pozwolić wyobraźni się utopić
Jej rękami niewidzialnymi.
Pozwolić wyobraźni za gardło się chwycić
I czekać aż te ręce zesztywnieją
Puszczą uścisk.
Myślę – płonę,
Więc robię krok
I pozwalam trawić się w stosie wrzeszczącego do czerwoności drewna.
Pozwolić wyobraźni się spalić
Jej własnym ogniem.
Pozwolić wyobraźni palce w oczy sobie wsadzić
I czekać aż światło nabrane w usta
Wypłynie oczami.
Myślę – spadam
Więc rozciągam ręce
Niczym orzeł szybuję by osiąść na ziemi.
Pozwolić wyobraźni się wznieść
Jej skrzydłami własnymi.
Pozwolić wyobraźni na skok w przepaść
I czekać jej sylwetki odbicia na
Nieboskłonu tafli.
Więc odchylam głowę
I pozwalam wyobraźni wlać do mego wnętrza wodę.
Pozwolić wyobraźni się utopić
Jej rękami niewidzialnymi.
Pozwolić wyobraźni za gardło się chwycić
I czekać aż te ręce zesztywnieją
Puszczą uścisk.
Myślę – płonę,
Więc robię krok
I pozwalam trawić się w stosie wrzeszczącego do czerwoności drewna.
Pozwolić wyobraźni się spalić
Jej własnym ogniem.
Pozwolić wyobraźni palce w oczy sobie wsadzić
I czekać aż światło nabrane w usta
Wypłynie oczami.
Myślę – spadam
Więc rozciągam ręce
Niczym orzeł szybuję by osiąść na ziemi.
Pozwolić wyobraźni się wznieść
Jej skrzydłami własnymi.
Pozwolić wyobraźni na skok w przepaść
I czekać jej sylwetki odbicia na
Nieboskłonu tafli.