Muzyka sygnowana nazwą Magellan nigdy nie wzbudzała u mnie większych emocji. I to wcale nie z powodu , że nie cenię sobie metalu progresywnego. Nic z tych rzeczy! Po prostu z przykrością muszę stwierdzić, iż muzycy tworzący ten zespół to w gruncie rzeczy - rzemieślnicy.
Progresywna nijakość - tak najkrócej można określić muzyczną zawartość krążka "Symphony For A Misanthrope". Wszystko jest tutaj jakby od niechcenia - ani to dopracowane pod względem brzmienia, ani tym bardziej poukładane, tak aby tworzyło logiczną całość. Mamy więc tu kompozycyjny chaos, w większości brak jakieś myśli przewodniej (patrz "Cranium Reef Suite").Mam wrażenie iż zasób muzycznej palety członków zespołu jest niewystarczający , aby poruszać się w progresywnych rejonach. I choć mamy kilka ciekawych przebłysków - perkusyjne łamańce w "Why Water Weeds?", czy też najlepszy na płycie hard rockowy utwór "Doctor Concoctor". To jest to zdecydowanie za mało by mówić choćby o zauroczeniu. Całej płyt słucha się bez większych emocji, odnosząc przy tym wrażenie, że także bez emocji została ona skomponowana i nagrana.
Jak na zespół tak doświadczony, jak na kilkanaście lat grania i dość pokaźna dyskografię to album bardzo, ale to bardzo słaby. Zespół braci Trenta i Wayne Garderna nagrał kolejną płytę skierowaną chyba tylko i wyłącznie do najzagorzalszych fanów kapeli. Szczerze nie polecam.
Tracklista:
01. Symphonette (Instrumental)
02. Why Water Weeds?
03. Wisdom
04. Cranium Reef Suite
05. Pianissimo Intermission
06. Doctor Concoctor
07. Every Bullet Needs Blood
Wydawca: InsideOut ( 2005)