Jak to przeważnie bywa, kiedy zespół wydaje nowy materiał, od razu przygotowywana jest trasa ten materiał promująca. Nie inaczej było w przypadku rosyjskiej Arkony. Bardzo byłem ciekaw jak wypadnie na żywo ich najnowsze wydawnictwo „Khram”, choć w duszy wiedziałem, że będzie co najmniej dobrze, albowiem Arkona złych koncertów po prostu nie gra. Nie byłem zdziwiony, kiedy dowiedziałem się, że trasa po Polsce będzie dość okazała, ponieważ Rosjanie są naprawdę bardzo popularni w naszym kraju, a co za tym idzie wiedziałem, że publika dość licznie stawi się w miejscach, gdzie występy z trasy będą się odbywać.
Za polską część trasy odpowiadała Knock Out Productions, agencja która ostatnimi czasy wiedzie prym w organizacji koncertów ciężkiej muzy, za co należą się oczywiście słowa podziwu i uznania.
Do trasy po naszym kraju zaproszono dwa rodzime zespoły, które mogły przypasować stylistyce muzyki, jaką prezentuje Arkona, a były nimi Varmia oraz Helroth.
Varmia to dość specyficzne połączenie folku i black metalu, a owe połączenie nie zawsze wychodzi na dobre, jednakże tym razem zespół wyszedł z tej próby zwycięsko. Nazwa zespołu jest taka a nie inna, albowiem folk/black metalowa horda pochodzi z Olsztyna i z tego co wiem bardzo się z regionem swojego pochodzenia utożsamia. Ten sympatyczny kwartet zaprezentował utwory z dwóch swoich wydawnictw „Z mar twych”, oraz „W ciele nie”, notabene wydanych rok po roku. Jak wspomniałem wyżej obronił się całkowicie. Muzyki, a tym bardziej tej muzyki nie można tworzyć bez pasji i wiary w to co się robi, a członkom Varmii z tego co widziałem, niczego z owych nie brakowało. 40 minut jakie dostali od organizatorów wykorzystali w 100%. Dowodem niech będzie fakt, że od początku trwania koncertu sala nie świeciła pustkami, a powiem więcej, z każdą minutą wypełniała się coraz bardziej.
Tuż przed gwiazdą wieczoru miał wystąpić warszawski Helroth i tak też się stało. Warto zaznaczyć, że zespół to dość liczny, w jego skład wchodzi aż sześć osób, co spotyka się nieczęsto. Pagan metal jaki zaprezentowali również przypadł mi całkiem do gustu, jednakże nad kilkoma elementami powinni jeszcze popracować. Być może się czepiam szczegółów, ale w nich tkwi diabeł, jak to ktoś kiedyś powiedział. Warszawiacy zaprezentowali nam numery z jedynej jak do tej pory wydanej płyty „I Pagan”, która z tego co czytałem została bardzo dobrze przyjęta w folk metalowym światku. Dowodem tego niech będzie fakt, że Helroth miał zaszczyt grać u boku takich bandów jak Ensiferum, Skyforger czy Eluveitie. Niestety do pewnego momentu trwania koncertu nagłośnienie wokali pozostawiało wiele do życzenia i dopiero po jakimś czasie problemy techniczne z tym związane zostały naprawione. Helroth zaprezentował m.in. „Pasterza chmur”, „Mamuny”, „Prząśniczkę”, „Bracii” i wieńczące dzieło „Watahę”. Na koniec, jak to często bywa, fota z publiką i koniec.
Arkonę miałem okazję widzieć już wiele razy, czy to na festiwalach, czy w klubach, także nie traktuję ich występów jako czegoś, co zobaczyć muszę, aczkolwiek jako fan tego typu muzyki z dużym zaciekawieniem jechałem do Firleja, aby sprawdzić jak nowy materiał prezentuje się na żywo. Wiem, że w zespole pomimo wydania płyty różowo nie jest, niemniej jednak zobowiązania są i wypełnić je należy, toteż Arkona zawitała do Polski, aby kilka talarów zarobić. Jako że, jak pisałem wyżej, są u nas popularni, to byli pewni, że ludzie przyjdą i przyszli. Nie wiem jak reszta słuchaczy, natomiast jeśli o mnie chodzi po i podczas samego koncertu czułem lekki niedosyt.
Chodzi o to, że w tym zespole dzieje się, moim zdaniem, coś niedobrego, albowiem zespół oprócz Maszy stoi trochę z boku. Nie cieszą się muzyką, którą grają, co miało miejsce jeszcze całkiem niedawno. Odnoszę nieodparte wrażenie, że robią tzw. pańszczyznę. Przykre to. Sam koncert, pomijając ten fakt, był całkiem niezły. Czy numery z ostatniej płyty bronią się na żywo - moim zdaniem trochę tak, a trochę nie. Są po prostu za długie, a co za tym idzie po prostu męczą. Tak też było podczas trwania wrocławskiego koncertu, gdzie dopiero po powrocie do staroci publiczność odżyła i bawiła się dobrze aż do końca występu Rosjan. Nie ma co ukrywać, że „Goi, Rode, Goi!” to najlepszy album tego zespołu i to, jak wspomniałem, było widać po reakcji publiczności. Zagrali oprócz tytułowego „Liki bessmertnych bogov”, „Arkonę” oraz jako bonus jeden z moich ulubionych „Yarilo”. Z pozostałych numerów usłyszeliśmy „Zakliate”, "Arkaim”, Ot Serdca k Nebu”, „Skvoz Tuman Vakov” oraz kolejnego bisa i killera zarazem, ”Stenka na Stenku”. Klasyczny koncert składający się z 15 numerów.
Arkona gra, ponieważ mają zapewne zobowiązania wobec wytwórni, natomiast jak pisałem, nie widać w tym iskry, która do niedawna była widoczna na każdym ich koncercie, na którym dane mi było być, czy to fest czy klub, a było tego całkiem sporo.
Trzeba mieć nadzieję, że jest to tylko chwilowy spadek formy koncertowej, ponieważ numery z „Khramu” na płycie się bronią, natomiast na żywca niekoniecznie.
Generalnie całość należy ocenić jak najbardziej pozytywnie, albowiem nasze rodzime Varmia oraz Helroth pozostawiły po sobie naprawdę dobre wrażenie, a co za tym idzie pewnie powrócą do stolicy Dolnego Śląska nie raz. Arkona, no cóż, było tylko dobrze. Spodziewałem się czegoś więcej i niestety jestem przekonany, że nie jestem w tej myśli odosobniony. Podobało mi się.
Organizator: Knock Out Productions.
Dziękuję za uwagę.
Ocena szkolna: 4-