Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

AC/DC - Ballbreaker

The Razors Edge, AC/DC, Ballbreaker, Chris Slade, Phil Rudd, rock and roll, blues

Gigantyczny sukces „The Razors Edge” zaowocował wielkimi trasami koncertowymi. AC/DC podróżowali po całym świecie zachwycając rzesze fanów swoimi, robionymi z ogromnym rozmachem, przedstawieniami. Nie dziwne więc, że wydanie nowej płyty znacznie się przesunęło w czasie i zajęło zespołowi aż pięć lat, co wcześniej, w ich długiej historii nigdy się nie wydarzyło. W końcu jednak ukazał się „Ballbreaker” – album, który nie mógł dorównać sławą swojemu wiekopomnemu poprzednikowi, ale mógł znów skierować uwagę w stronę AC/DC i spowodować, że o zespole wciąż było głośno.

 

Zanim to się jednak stało do AC/DC powrócił stary, etatowy perkusista Phil Rudd. I choć światowa publiczność szybko oswoiła się z charakterystyczną łysiną Chrisa Sladea to musiał on ustąpić miejsca człowiekowi, który wcześniej współtworzył zespół przez osiem lat.

„Ballbreaker” jest płytą, która ma dużo zalet, ale generalnie nie umywa się do „The Razor Edge” praktycznie pod żadnym względem. Nie ma tu takich przebojów, takiej żywiołowości, ani takiego gitarowego szaleństwa. Ogólnie cała jest bardziej stonowana i spokojniejsza, co stało się już powszedniością w AC/DC. Można powiedzieć, że wraz z „Ballbreaker” zaczęła się ostatnia faza bogatej twórczości tego wiecznego zespołu. Nie oznacza to wcale, że nie ma tu czego posłuchać. AC/DC w dalszym ciągu wyciąga wszystko co najlepsze z rock and rolla, tylko już nie w tak rozwrzeszczanym klimacie. „Hard As A Rock”, „Hail Cesar” czy „Ballbreaker” to konkretne hiciory, a we wszystkich kawałkach nie brakuje ani gitar, ani energetyzującego śpiewu. Pod tym ostatnim względem chciałbym wyróżnić melodyjne partie w „Love Bomb”. Powróciły też stare bluesowe inspiracje, które można wychwycić głównie w „Boogie Man”.

Może i AC/DC stali się bardziej dojrzali muzycznie, ale zbereźniki z nich wciąż takie same. Pełno tu niewyżytego popędu do płci pięknej, z utworem tytułowym na czele. Panowie wciąż są w formie i cień wielkiego „The Razors Edge” nie może pomniejszać tego, że jest to bardzo dobra i na wysokim poziomie płyta.

 

Tracklista:

01. Hard As A Rock

02. Cover You In Oil

03. The Furor

04. Boogie Man

05. The Honey Roll

06. Burnin’ Alive

07. Hail Caesar

08. Love Bomb

09. Caught with Your Pants Down

10. Whiskey On The Rocks

11. Ballbreaker

Wydawca: Albert Productions (1995)

Ocena szkolna: 5

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły