Traktor to zespół, który istniał już na początku lat dwutysięcznych i wydał wówczas demo „Forgotten Shit”, a później słuch o nich zaginął. W tym czasie Mekong Minetaur wcale nie tracił czasu, bo łupał w Terrordome i Fortress. Traktor odrodził się w roku 2011, z udziałem Toma The Sroma z obu wyżej wymienionych zespołów. W 2013 nakładem Thrashing Madness Productions ukazał się debiutancki album.
Gigantyczny sukces „The Razors Edge” zaowocował wielkimi trasami koncertowymi. AC/DC podróżowali po całym świecie zachwycając rzesze fanów swoimi, robionymi z ogromnym rozmachem, przedstawieniami. Nie dziwne więc, że wydanie nowej płyty znacznie się przesunęło w czasie i zajęło zespołowi aż pięć lat, co wcześniej, w ich długiej historii nigdy się nie wydarzyło. W końcu jednak ukazał się „Ballbreaker” – album, który nie mógł dorównać sławą swojemu wiekopomnemu poprzednikowi, ale mógł znów skierować uwagę w stronę AC/DC i spowodować, że o zespole wciąż było głośno.
„The Razors Edge” to płyta, która wstrząsnęła całym światem. I to bez cienia przesady. Już „Blow Up Your Video” to był wymiot, ale „The Razor Edge” to istny szał. Coś niesamowitego. Wielka eksplozja rock and rolla na niespotykaną dotąd skalę. AC/DC wróciło na najwyższe szczyty i zdobywało glob swoimi wielkimi występami. W tym właśnie czasie, na dalekim, warszawskim Ursynowie, na zaimprowizowanym bazarku, w miejscu gdzie teraz stoi blok, wprost z gorącego łóżka polowego, kupiłem swoje dwie pierwsze w życiu pirackie kasety marki Takt. Była to „Metallica” i właśnie „The Razors Edge”. Od tego wszystko się zaczęło…
Krakowski Terrordome nie zwalnia tempa i w połowie roku wydał swoją drugą płytę. Nie odkryję Ameryki stwierdzając, że jest to kolejna zwięzła, ale treściwa dawka wściekłego thrash metalu w starym dobrym stylu. Zresztą, żeby nie było żadnych wątpliwości o inspiracjach zespołu informuje naklejka reklamowa na pudełku płyty. Terrordome podąża drogą wytyczoną przez Slayer, Razor i Dark Angel, a na „Machete Justice” królują sex, drugs i rock and roll.
Wydany w 1997 roku „The Final Chapter” jest piątym albumem Hypocrisy. Death metal w ich wykonaniu był już wtedy bardzo melodyjny i zespół na dobre ukształtował swój styl. Niby granie i brzmienie są bardzo typowe dla Szwecji, ale nie da się zaprzeczyć, że wytworzyli oni swój własny i niepowtarzalny muzyczny wizerunek windując go rzeczoną płytą na bardzo wysoki poziom.
WUJAS : Najlepsze pod względem muzycznym miałem na myśli.
zsamot : Oj, Wujas, jak najlepsze, jak kapela niemal się nie rozpadła?! Czuć zadysz...
Tą płytę kupiłem całkowicie przez przypadek. Byłem na koncercie U.D.O. i spodobał mi się czeski folkowy suport. Jako, że płyt U.D.O. nie było, chciałem sobie kupić coś tamtego zespołu. Podszedłem więc do stoiska, wziąłem płytę i dopiero potem zorientowałem się, że to jest coś innego. W domu okazało się, że Vanize to formacja Petera Dirkschneidera, brata Udo. Nigdy wcześniej nie słyszałem o takim zespole, a działają od 1989 roku, a „Raw” jest ich czwartym albumem.
Już 24 grudnia 2014 roku ukaże się "Rusty Razor Cuts", kompilacyjny album death metalowców z Dira Mortis, będący zapisem wczesnych dokonań grupy. Jako bonus do płyty dołączono kartę downloadową, umożliwiającą pobranie zapisu wideo koncertu, jaki grupa zagrała w ramach charytatywnej edycji festu Goat Horns. Ideą imprezy było wsparcie poszkodowanych w wypadku muzyków Blaze Of Perdition, w którym uczestniczył również Wizun, perkusista Dira Mortis. Dzięki wsparciu, jakiego wtedy udzielił zespołowi Jacek Gut (Depopulate, Banisher, Nuclear Vomit) Dira Mortis mogła wystąpić i pomóc poszkodowanym kolegom.
Lider death metalowej formacji Dira Mortis, Leszek Makowiecki podał kilka informacji na temat najbliższych planów swojego zespołu: "Ukończyliśmy nagrywanie bębnów i gitar na nowy album. Bardzo cieszymy się też, że podczas sesji nagraniowej za bębnami zasiadł Krzysiek Saran i razem możemy pracować nad nową muzyką, w którą wszyscy włożyliśmy masę roboty. Czeka nas jeszcze sporo pracy, ale też sporo już za nami. W okolicach listopada wokale, miks, mastering i będziemy chwilę później mogli oddać w wasze ręce następcę Euphoric Convulsions. W nadchodzących tygodniach podamy tytuł naszego kolejnego krążka.
„Czarna noc przychodzi nagle witana ujadaniem psów... I tylko chłodny wiatr włóczy się śpiewając pieśni po uśpionych wioskach...” Gra gitara akustyczna, cykają świerszcze, wyją wilki. Tak mija intro. Drugi numer zaczyna się melodyjnym black metalem. Gitary snują swą opowieść, wtóruje im perkusja. Krzyczący wokal dobiega jakby z oddali. Wędrujący Wiatr to taki typowo leśny black metal. Melodia gitar jest smutna, głos rozpaczliwy. Powraca gitara akustyczna, pojawiają się klawisze, hula wicher, słychać odgłosy leśnej głuszy.
zsamot : A i owszem. Jedna z lepszych recek WUJAS-a, a płyta wyborna. Godna pole...
Glingorth : Bardzo dobry album. Recenzja również.
Nie jest łatwo napisać coś odkrywczego na temat płyty, którą każdy zna, o której wszystko już powiedziano i każdy ma o niej wyrobioną opinię. Mimo to postaram się przypomnieć emocje towarzyszące ukazaniu się jednego z najważniejszych albumów w historii muzyki metalowej i spojrzeć na niego chłodnym okiem z perspektywy czasu.
Sumo666 : Płyta genialna co by nie było jednakże wyżej cenie Mastera Od Tapet...
DEMONEMOON : Jak ten album był nowością nie było żadnych rockowych radiostac...
WUJAS : Jak ten album był nowością nie było żadnych rockowych radiostac...
BlackDarkAngel : Hymmm sluchalam kilka piosenek z tej plyty i do fajniejszych nalezy wedlug mnie...
Sumo666 : Całkiem ciekawa pozycja :) Mam wrażenie, że choć płyta jest z teg...