Było wczesne popołudnie. Jack i Jill siedzieli w swoim blaszanym wiaderku zabijając czas smętnymi i raczej mało sensownymi gierkami słownymi. Było parno. Środek dusznego, lepkiego od potu lata. Nawet ptakom nie chciało się śpiewać, a owady brzęczały smętnie latając bliziutko ziemi tak, jakby bały się, że jeśli wzlecą wyżej żar słoneczny wypali im skrzydełka. Powietrze stało bez ruchu...
Jack i Jill zamilkli dostrzegając bezsens swoich wypowiedzi. Było gorąco, nudno, leniwie... Nic, absolutnie nic się nie działo... I nic nie wskazywało na to, iż ten stan może ulec zmianie.
I wtedy wiaderko zaczęło drgać, najpierw delikatnie, potem coraz mocniej, aż w końcu donośny tętent zagłuszył nudę, skwar i bezsensowność sytuacji i zanim Jack i Jill zdążyli powiedzieć „co jest? „ ogromna, łaciata krowa przetoczyła się nad nimi boleśnie traktując ich blaszany domek. Wiaderko wykonało parę efektownych podskoków i piruetów, powyginało się kalecząc właścicieli i potoczyło parę metrów w bok na skraj zżółkniętej łąki. Mali ludkowie wyściubili z wiaderka swoje piegowate noski i ogromne, zdziwione oczy aby dać pogląd sytuacji, lecz to co zobaczyli przeszło ich najśmielsze oczekiwana i powaliło na kolana. Przez sam środek łąki krowa z dwiema śmiesznymi rurami po bokach brała rozpęd i zostawiając za sobą smużki dymu wybijała się w powietrze po to, by z hukiem zlecieć na łeb na szyję. Po takiej akcji potrząsała głową i ponawiała próbę wykonując w powietrzu przeróżne salta i przybierając rozmaite, komiczne pozy przyprawiała małych ludzi o łechotliwe ataki śmiechu. Krowa nie poddawała się. Wzięła kolejny rozpęd, nabrała prędkości, wybałuszyła oczy, rozdęła nozdrza i wszystko wskazywało na to, że w końcu jej się uda, gdy wtem rury wydały dziwny dźwięk, zaburczały, puściły chmurki smrodliwego dymu i krowa zaryła pyskiem w ziemię aż po samą szyję.
„Ty krowa! Nic Ci nie jest?!?”
wrzasnął Jack biegnąc z Jill w kierunku kupki ziemi, korzeni i trawy z której wystawał łaciaty zad.
„ Musimy ją wyciągnąć „
stwierdziła Jill próbując dosięgnąć dyndających w powietrzu tylnych nóg krowy, lecz zanim zdążyła cokolwiek zrobić kupka ziemi jęknęła, poruszyła się i krowa usiadła przygważdżając milusińskich swoim ogonem. Strzepnęła z siebie grudki ziemi i wiązki korzeni po czym zaczęła ryczeć w niebogłosy.
„Złaź ze mnie”
usłyszała zduszony głosik. Zamilkła, poruszyła uszami.... Cisza... Wydała z siebie kolejny ryk i znów usłyszała...
„ No złaź w końcu”
Nastroszyła uszy, wybałuszyła oczy i skierowała głowę ku ogonowi
„ No złaź, złaź, złaź!!! „
krzyczał ogon intonując coraz bardziej rozpaczliwie. Krowa podskoczyła i kwiknęła przerażona. Nie zauważając ludzików zaczęła biegać w kółko i muczeć histerycznie coś o gadających ogonach i obłędzie.
„ Hej! Krowa! Tu jesteśmy! Tu!!! Tuuutaj!!!”
Stanęła... Chrapnęła, chlipnęła, zastanowiła się trochę, westchnęła z ulgą, po czym znów wpadła w panikę
„ Skoro to nie ogon to kto??? Kto?1? Co???!!!”
„ My”
powiedział stanowczo Jack. Krowa pochyliła się i skrzaty mogły stanąć twarzą w pysk z rozhisteryzowaną krową.
„ AAAAA!!!! Gadające żołędzie!!!”
ryknęła krowa cofając się z obrzydzeniem
„ AAAAAA! Gadająca krowa!”
przedrzeźniała ją Jill.
„ Nie żadne żołędzie”
sprostował chłopak
„ Jesteśmy Jack „ (wskazał na siebie) „ i Jill” (wskazał na koleżankę) „ z blaszanego wiaderka” (wskazał na pogięte coś w rowie) „yyy... to znaczy... to było nasze blaszane wiaderko! Ale je zniszczyłaś!!! „
„ Muuu??? „
„ Tak! Zniszczyłaś je latając tak bez sensu z tymi rurami po bokach!!! „
„ A skąd miałam wiedzieć, że ta kupa złomu to wasze wiaderko? ”
żachnęła się krowa
„ poza tym kto to widział siedzieć w blaszanym wiadrze w taki upał? „
„ Jak możesz tak mówić”
Rozpłakała się Jill. Jack ścisnął maleńkie dłonie w piąstki i wymachując gwałtownie rękami wykonał parę zabawnych podskoków wokół własnej osi, po czym zamachnął się nogą aby kopnąć kępę trawy, niestety rozminął się z nią i wykonując imponujące salto w tył wylądował na tej części ciała na której plecy kończą swą szlachetną nazwę. Szybko poderwał się z ziemi, otrzepał pośpiesznie, spurpurowiał na twarzy i wrzasnął
„to BYŁ nasz domek!!! „
„ Muuu....”
zamuczała krowa
„ ale ty masz niezdrową cerę... Ty wiesz...myślę, że nie powinieneś pić tyle kawy”
„ NIE PIJAM KAWY !!! „
Ryknął Jack. Krowa cofnęła się nieznacznie, przysiadła na zadzie, podniosła raciczkę do pyska i zamyśliła się głęboko. Po chwili nachyliła się nad Jack`iem i powiedziała
„ Skoro to nie od kawy, to nie wiem od czego, ale wygląda paskudnie... hmmm... „
Jack`owi opadły ręce, a Jill zapomniała o płaczu. Skierowała swoje wielkie, mokre od łez oczy na krowę i bezwiednie otworzyła usta. Stała w takiej głupiej pozie trzepocząc rzęsami zupełnie nieruchomo, co było w jej przypadku zupełnie nowym doznaniem (Jill należała do osóbek, które nawet śpią w biegu.)
„ No ale skoro wam tak zależy na tym wiaderku... A co powiecie na blaszaną doniczkę? „
Kontynuowała krowa
„ widziałam niedaleko, za laskiem.... Na domek chyba się nada, oczywiście jeśli ktoś preferuje takie rzeczy, bo ja osobiście nigdy, NIGDY nie zamieszkałabym w czymś takim, no ale skoro tak jest wam dobrze... choć przyznacie... mieszkanie w blaszanym wiaderku! Albo doniczce! Hahaha „
Krowa zadrżała ze śmiechu
„ No nie... ona jest po prostu niemożliwa”
Wycedził przez zaciśnięte zęby Jack.
„Jack... Jack...” Jill nieśmiało pociągnęła towarzysza za rękaw „....Jack posłuchaj...”szeptała „ a może jeśli jej zaproponujemy, że w zamian za naprawę szkody jej pomożemy z tymi... no z tymi rurami... to może się jej pozbędziemy z naszej łąki... i będzie znowu tak milusio!... bo ona jest... OKROPNIASTA!...”
„hmmm... to nie taki głupi pomysł... musimy to tylko dobrze rozegrać... Ty krowa!” wykrzyknął Jack „ a co ty właściwie robisz z tymi rurami?!”
„ Jak to, co robię?!? Próbuję przeskoczyć księżyc! Zawsze chciałam sprawdzić, co jest po drugiej stronie, więc opracowałam sposób, zaprojektowałam sprzęt” wskazała na rury „i zdobyłam paliwo rakietowe. Bo widzicie... jeśli weźmie się szybki rozpęd i odpali paliwo to można wnieść się w zwyż!!! Tyle, że jest mały problem... paliwo mi się skończyło!!! Buuuuu......
„a czy to koniecznie musi być paliwo rakietowe? Nie może być nic innego? „
„nie!!!!Muuuuu....nie może....muuuuuu....”
„a może.... czy próbowałaś zjeść magiczną trawę, która świeci na zielono gdy zapada zmrok?? Podobno dzieją się po niej dziwne rzeczy... o! Naprzykład...na przykład naszej znajomej żabie wyrosła noga na plecach... a ... a wiewiórce z sąsiedztwa trzecie oko