Kilka lat minęło od czasu kiedy to po raz pierwszy i zarazem ostatni widziałem Soen na żywo. Miało to miejsce w katowickim Mega Clubie jakieś 4 i pół roku temu. Wtedy to właśnie ten nowo poznany i słyszany zespół miał zaszczyt wystąpić jako support Anglików z Paradise Lost i z tego co pamiętam zagrali lepiej, niż gwiazda tamtego wieczoru. Kariera Soen nabrała rozpędu, czego owocem były dwa kolejne wydawnictwa - "Tellurian" z 2014 oraz promowany najnowszy album "Lykaia". Nie będę ukrywał, że ze trzech wydawnictw zespołu najbardziej podoba mi się debiut "Cognitive" z 2012 roku.
Stało się tak a nie inaczej, że teraz to Soen występuje jako główna gwiazda i to ich się supportuje, przynajmniej jeśli chodzi o występy w klubach typu Stara Piwnica. Na kapelę, która miała rozgrzać wrocławską publiczność przed gigiem Joel Ekelöf’a i spółki wybrano norweski Madder Mortem. Kapela dowodzona przez niejaką Agnete M. Kirkevaag wypadła dość ciekawie, ale o tym za chwilę. Kapela z Oslo miała niebywałą okazję zaprezentować i promować swój ostatni krążek "Red In Tooth And Claw" z 2016 roku i moim zdaniem wywiązała się z powierzonego sobie zadania całkiem nieźle.
Klub, a właściwie miejsce w którym odbyło się to muzyczne wydarzenie, stanowi naprawdę ważny punkt na muzycznej mapie Wrocławia. Przez wiele lat pod tym adresem istniał lokal, który na zawsze wbił się w pamięć mieszkańców miasta i nie tylko, chodzi tu oczywiście o Od Zmierzchu Do Świtu. Nie będę ukrywał, że choć miał on swoje wady, to z łezką w oku przyjąłem wiadomość o tym, że przestanie istnieć. Jako że to miejsce nie mogło stać puste, nowy inwestor pojawił się stosunkowo szybko i w naprawdę błyskawicznym tempie powstał nowy, nie powiem czy lepszy czy gorszy (czas pokaże), klub o nazwie Stara Piwnica, który to zachował rockowy charakter poprzednika. Patrząc na osobę, tudzież osoby zarządzające zarówno Starą Piwnicą jak i Starym Klasztorem pod względem koncertowym wygląda to naprawdę obiecująco.
Sam koncert rozpoczął się z opóźnieniem, co nie wpłynęło na ludzi, którzy przyszli tego wieczoru. Nie bez znaczenia pozostał fakt, że był to piątek, a nie środek tygodnia, jak to w zdecydowanej większości przypadków bywa. Na scenę zgodnie z kolejnością weszli Norwegowie z Madder Mortem. Ich muzyka, z tego co usłyszałem, była po prostu muzyką. Napisałem, że zaprezentowali się dobrze, bo takie było przyjęcie publiczności. Cieszę się, że ludziskom się podobało, mi natomiast nie za bardzo. Twórczość MM nazwałbym nijaką. Tak jakby coś dzwoni, jednakże muzycy nie wiedzą w którym kościele. Nie będę się rozpisywał nad poszczególnymi numerami, bo moim zdaniem nie były godne zapamiętania. Panowie grali, pani śpiewała i tyle. Niestety było to zupełnie bez wyrazu. Występ MM był jak dla mnie po prostu nudny i zdecydowanie za długi. O ile mnie pamięć nie myli zagrali 10 utworów. Ich występ, jeśli już musiał nastąpić, z powodzeniem mógłby zostać skrócony do 7 tudzież 8 kompozycji. Powtarzam, że jest to moja subiektywna opinia, której będę się trzymał.
O występie Soen muszę napisać coś zupełnie innego. Raz, że poziom wykonawczy poszczególnych kompozycji, a dwa umiejętności muzyków to niebo a ziemia. Szwedzki zespół należy to tych, którzy swoim poziomem techniczno/wykonawczym potrafią dokonać rzeczy niezwykłej. Chodzi w tym przypadku o to, że kawałki z ich drugiego longplaya, który uważam że jest w ich karierze najsłabszy, na opisywanym koncercie broniły się znakomicie.
Soen zagrał znakomity koncert i jako że w dorobku ma jak na razie 3 wydawnictwa, to na setliście wykonywanej na tej trasie znalazły się utwory z każdego z nich. Jak to dość często bywa, zespół promujący dany album gra w dużej mierze kompozycje z tego właśnie krążka. Nie inaczej było i tym razem, albowiem najnowsza płyta - "Lykaia" grana była aż 5 razy. Dla mnie najważniejsze było to, że nie zabrakło mojego ulubionego kawałka Szwedów - "Savia", który mogłem usłyszeć jako trzeci z kolei. Zaczęli od "Canvas", potem było "Sectarian", wspomniana wyżej „Savia", "Sister", "Pluton", "The Words", podczas którego zapadła minuta ciszy, aby uczcić ofiary zamachu terrorystycznego, który to miał miejsce 7 kwietnia w Sztokholmie. "Opal", "Kuraman', "Jinn", "Fractions" zabrzmiały kolejno na deskach Starej Piwnicy, natomiast na planowany bis mieliśmy okazję posłuchać "Tabula Rasa" oraz kończący koncert "Lucidity".
Soen swoim występem potwierdził klasę i muzyczną jakość jaką dysponuje. Ci, którzy mieli okazję zjawić się tamtego wieczoru na ich koncercie na pewno nie żałują wydanych pieniędzy i tak samo jak ja, mają nadzieję, że ten występ nie był ostatnim we Wrocławiu, i że zobaczymy ich na kolejnej trasie (a może wpadną na pojedynczy gościnny występ?). Myślę, że po reakcji publiczności są na to spore szanse.
Reasumując, całkiem udany koncert, jednakże następnym razem poproszę o inny support dla Szwedów. Jestem zdania, że w naszym kraju znalazłby się zespół, który o wiele lepiej rozgrzeje publiczność przed występem tego jakże zacnego bandu.
Ocena: 4
Organizator: wROCKfest