Oto stoi naga na środku ulicy, stoi mimo deszczu. Młoda dziewczyna o blond włosach opadających na jej nagie pozbawione wyrazu ramiona. Jej oczy błędnie patrzą na przechodniów, ku którym wyciąga zjedzone przez anoreksję ręce... W jej głowie coś ją dręczy, każe jej krzyczeć na cały głos... i krzyczy:
-Człowiek sam czasem nie wie czego chce. Błądzi między okruszkami rzucanymi mu przez litościwe istoty. Człowiek...jakże pokraczną musi być istotą skoro z takim uporem wciąż wierzy w kolejne zmartwychwstanie, kolejną pomocną dłoń... Szkoda jednak, że owa pomocna dłoń ukrywa za przegubem ostrze noża, dając sobie możliwość na zadanie ciosu gdy tylko zauważy, że pomoc, którą od niego czerpią stała się niemalże kradzierzą jego ostatnich dóbr.
Chcąc się w pełni zmobilizować przeciw ciągłemu, permamentnemu wręcz lizusostwu i obłudzie... Pragnę podnieść niewielki - a może i zupełnie spory bunt wobec ideałom, które raczyły nas owładnąć. Jakie to ideały? zło, wszechobecne... nigdy nie krzyczałam potworom w twarz, że ich nie chcę. Nie! Zawsze zło mi imponowało, kazało głodzić się bez przerwy i oto jestem! Podobna trupom, choć pozbawiona rozkładu...
Krzyczała długo - a może i niekoniecznie, bowiem ktoś wezwał policjantów, którzy okryli dziewczynę i na komisariat zawlekli... A kiedy przyszło im odkryć jak chwiejna jest jej psychika, wówczas oddali ją w ręce psychiatry. Do dziś krzyczy... Lecz teraz słuchją ją nie przechodnie lecz inni wariaci, dla których stała się nowym prorokiem.