
Czytając książkę „Skutek uboczny: śmierć” mam wrażenie, że jest to próba zadośćuczynienia autora za to, co zrobił w przemyśle farmaceutycznym. Odważnie pisze o tym, że przemysł farmaceutyczny nie ma najmniejszych problemów z tworzeniem różnych ‘chorób’, by przekonać zdrowych ludzi, że coś im dolega i potrzebują na to lekarstwa, najczęściej bardzo drogiego leku. Virapen opisuje przypadek po przypadku, w którym normalny, zdrowy, przystosowany człowiek, po zażywaniu Prozacu, zmieniał się w zupełnie inną osobę.
Autor przedstawia chronologię wydarzeń, które rozgrywały się na całym świecie w związku z dopuszczaniem i wycofywaniem różnych szkodliwych leków z rynku. Szokujące jest to, że w imię zysku, z łatwością tuszuje się skandale i toleruje przypadki śmiertelne wśród osób zażywających dany lek. Wielokrotnie firmy farmaceutyczne puszczają w ruch sprawdzone mechanizmy marketingowe, które mają sprawić, by nowy składnik został wpuszczony na rynek bez rzetelnych badań. Niestety koncerny farmaceutyczne coraz bardziej skupiają się również na dzieciach. Zaskakujące jest to, że pacjenci nie interesują się tym, jakie leki wchodzą na rynek oraz tym, co zażywają i czy tak naprawdę dany preparat jest im potrzebny.
„Skutek uboczny: śmierć” to wciągająca i interesująca książka, którą czyta się lekko, ale która daje do myślenia. Życiorys Johna Virapena oraz opis spisków i wszelkich intryg mają charakter sensacyjny i absorbujący. Jest to niezwykle ciekawa książka, która pokazuje, do czego są i będą w przyszłości zdolne firmy farmaceutyczne, by stworzyć nowe rynki dla swoich leków. Warto dowiedzieć się paru rzeczy, których nigdy nie mieliśmy poznać. Ciekawa pozycja.