Agencja Artystyczna Piona-Art zaprasza 9 kwietnia 2011 r. do klubu Face2Face w Krakowie na koncert pod hasłem „Frozen Universe”. Headlinerem imprezy będzie Eternal Deformity – eksportowy polski zespół poruszający się na gruncie awangardowego metalu. Ślązacy przedstawią przekrojowy set obejmujący starsze wydawnictwa, włącznie z utworami z ostatniego albumu „Frozen Circus” wydanego dla prestiżowej włoskiej wytwórni Code666, a także kawałki z nowej, przygotowywanej właśnie płyty. Jeden z nowych utworów „Caught Out Lying” można ściągnąć w wersji demo z oficjalnej strony zespołu lub posłuchać za pośrednictwem Myspace.
Fuck The Tag zaprasza na koncert grupy Obscure Sphinx z okazji premiery ich debiutanckiego krążka zatytułowanego "Anaesthetic Inhalation Ritual". Jako goście specjalni wystąpią grupy Sun For Miles oraz Sands Of Sedna. Impreza odbędzie się 17 kwietnia w Warszawie w klubie Fabryka Kotłów - dawne No Mercy. Cena biletów wynosi 10 zł, a dla pierwszych stu osób jedno piwo gratis. Start o godzinie 19.00. Serwis DarkPlanet patronuje wydarzeniu.
Zespół Neuronia przygotował specjalną wersję swojego najbardziej znanego
utworu „Put Your Dukes Up”. Nowy wariant, znanej już między innymi z
teledysku piosenki, zaskoczy tych, którzy znają zespół z dwóch płyt
studyjnych, ale też zapewne przyciągnie uwagę nowych fanów – po raz
pierwszy bowiem warszawiacy zaprezentowali się w polskiej wersji
językowej – wspomniany już utwór został ponownie nagrany, zmiksowany,
zaśpiewany w ojczystym języku i nosi tytuł „Trzymaj gardę”.
Lata dziewięćdziesiąte pamiętają świetność death metalu,
kiedy to coraz to nowsze kapele próbowały ulepszyć, unowocześnić czy podrasować
ten gatunek. Morbid Angel, Atheist i
wiele innych znakomitości przybiło mocną pieczęć na śmierć metalu i do dziś ich
albumy są za to kochane. Nikt też na pewno nie zapomniał pierwszych dokonań
Autopsy, Entombed, Dismember, Demilich i tym podobnych. Na chwilę obecną
jednak ciężko zaskoczyć wyrachowanych słuchaczy, którzy przebyli death metalowe
piekło wzdłuż i wszerz. Rynek muzyczny
widział już niemal wszystko, a większość bandów zlewa się w szarą masę z której
da się wyłowić parę perełek. Są natomiast zespoły, które nie potrzebują szukać
świeżości, polotu i nowatorstwa, nie biorą udziału w wyścigu kto szybciej i sprawniej
technicznie, a w klimatach death metalu starej daty czują się najlepiej. Tak
jest właśnie z zespołem Blaspherian.
Każda kolejna edycja konkursu Neuro Music jest inna. Finałowy koncert
obył się tym razem bez gwiazd. Największy i jedyny "celebryta" -
człowiek, który od czasu do czasu bywa pytany, kiedy reaktywacja Lux
Occulta - zasiadł ponownie w jury, w tym roku zajmującym o kilka krzeseł
mniej. Wrócono do przyznawania nagrody publiczności, ale poza tym to
wydanie przygrywki do Asymmetry Festival było okrojone pod prawie każdym
względem. Tylko cel pozostał ten sam: wyłonienie wykonawców
przekraczających granice stylistyczne i budujących własną tożsamość
artystyczną. To co tam nowego w muzyce?
Mam wizję: Kurt Ballou siedzi smutny w studiu nagraniowym i myśli, jak tu Trap Them wrzucić na wyższy pułap. Nagle olśnienie – „wiem, będę ich katował Jane Doe, zapuszczę im też czasem Axe to Fall dla niepoznaki, aż w końcu zrozumieją, o co w tym wszystkim się rozchodzi”. Nie mam żadnych wątpliwości, tak musiało po prostu być – niektóre gitarowe wybryki na Darker Handcraft są żywce wycięte z płyt macierzystej formacji Kurta. Ale skoro współzałożyciel Converge nie zgłasza sprzeciwów, ja też nie będę się awanturował.
Elżbieta Batory to postać, która znana jest z opowieści i legend wielu
czytelnikom. Kobieta przeszła do historii, jako okrutna „krwawa grafka”, która żywiła
przekonanie, że wieczną młodość zapewni jej codzienna kąpiel we krwi wytoczonej
z młodych dziewic. Do księgarń trafiło ostatnio wznowienie zbeletryzowanej biografii Elżbiety Batorówny pt. „Pani na Czachticach”
autorstwa Jozo Niznansky’ego. Dzięki wielu zachowanym
zeznaniom oraz licznym dokumentom powstała powieść, która przenosi nas w mroczne czasy przełomu XVI i
XVII wieku.
Ciężko jest nie polubić wydawnictwa muzycznego, które nawiązuje do fundamentów tworzenia danego gatunku. Nie inaczej jest w przypadku debiutanckiej płyty norweskiego Nekromantheon zatytułowanej „Divinity of Death”. Mając w składzie muzyków deathmetalowej rewelacji Obliteration, oraz klasycznie thrashowego Audiopain, Nekromantheon stworzył album, który sprawi, że niejednemu fanowi oldschoolowego grania uśmiechnie się buźka, a głowa zacznie machać.
Swoisty fenomen debiutanckiej płyty Necros Christos, w kręgach miłośników undergroundowego death metalu był w pełni doceniony. Mroczny, by nie powiedzieć nawiedzony death metal wyraźnie inspirowany dokonaniami starego Samael i Celtic Frost w połączeniu z mnóstwem instrumentalnych przerywników nadających "Triune Impurity Rites" rytualnego klimatu na pewno był jakimś novum na współczesnej scenie muzycznej. Obrana formuła była jednak na tyle wąska i hermetyczna, że pomimo 4 lat oczekiwań ciężko było się spodziewać po "Doom Of The Occult" znaczącej progresji.
Prawdę mówiąc nie bardzo wiedziałem na co mam liczyć po trzecim krążku niemieckich tech-deathmetalowców z Obscura. Poprzednia płyta „Comogenesis” niewątpliwie była jednym z lepszych wydawnictw w gatunku w ostatnich latach, a mimo to po dziś dzień mam wobec niej sporo obiekcji. Bo o ile o warsztacie instrumentalnym tego kwartetu złego słowa powiedzieć nie można, to bezsprzeczne zapożyczanie z Necrophagist i Cynic i bardzo nowoczesna formuła utworów okraszona blastami i bieganiem po gryfie budziła mój niesmak.
Svartkraft – ta nazwa od jakiegoś czasu kołatała mi się gdzieś pomiędzy małżowinami usznymi. Mózg umiejscowił ją w zakładce z solidnymi, ale nic ponad to, przedstawicielami sceny black metalowej. Po przesłuchaniu ich najnowszego dzieła „IV Ruin” musiałem nieco zweryfikować swoje dotychczasowe, wynikające z dość pobieżnego przestudiowania repertuaru Svartkraft, zdanie o muzyce jaką tworzą Nargath i spółka.
Legenda heavymetalowej sceny - niejaki Udo Dirkschneider zapowiedział, że najnowszy krążek jego formacji U.D.O. zatytułowany "Rev-Raptor" ukaże się 25 maja bieżącego roku nakładem AFM Records. Płytę fani będą mogli nabyć w wielu wersjach, albowiem zostanie ona wydana
jako klasyczny jewel case, digipack oraz na czarnym i zielonym winylu.
Dla megafanów zespół przygotował limitowany box, do którego zostanie
dołączona piersiówka.
Dziś takiej muzyki już się nie robi. Rock i metal poszły w kierunku dopieszczonych studyjnie, audiofilsko czystych brzmień i smutnych tematów, odcinając się od bluesowych i folkowych korzeni. Czasami mam wrażenie, że współczesna muzyka zanadto zboczyła w stronę budowania technicznie doskonałych struktur i utraciła swoją wiarygodność, jako sztuka powstająca nie z potrzeby ducha, a z zimnej logiki równań matematycznych.Dlatego wielką przyjemność sprawia to, że w zalewie depresyjnych i
klaustrofobicznych wydawnictw trafiają się od czasu do czasu płyty,
ukrywające w sobie kwintesencję rock'n'rollowej zadziorności i fantazji.
Płyty takie jak „The Elephant Riders” grupy Clutch.
Będzie
na co popatrzeć – prowokacja musi być. Zaciągniemy się dobrą
muzyką – to ona działa jak narkotyk. I dużo ostrej jazdy bez
trzymanki. Tak 14 kwietnia zaprezentuje się poznański zespół
Envia w ramach półfinału Przeglądu Zespołów Przeważnie
Rockowych w klubie U Bazyla (ul. św.Wojciech 28, Poznań).
Po wielu latach wzajemnej współpracy wytwórnia Nuclear Blast i szwedzki In Flames rozstali się. Ten zasłużony dla melodycznego grania zespół zdecydował się na podpisanie kontraktu z inną niemiecka wytwórnią - Century Media. Na mocy nowej umowy nowa wytwórnia Płomieni wyda ich nadchodzący album już w rodzinnej Szwecji 15 czerwca, a będzie on zatytułowany "Sounds of a Playground Fading". Dwa dni później z krążka będą się mogli cieszyć Niemcy, natomiast fani z reszty Europy sięgną po tę płytę 18 czerwca. Mieszkańcy Ameryki Północnej będą musieli uzbroić się w cierpliwość do 21 czerwca.
Dość przewrotnie, bo tuż przed
premierą trzeciej pełnometrażowej płyty, pokusiłam się o
recenzje płyty tarnowskiego zespołu Totentanz „Zimny Dom”.
Sięgając jednak po krążek z 2008 roku, zdałam sobie sprawę, że o
ile na „Zimny Dom” po „Niebólu” czekaliśmy zaledwie rok, to
teraz zostawiliśmy wystawieni na próbę czasu. Ale za to wytrwali
zostaną nagrodzeni płytą 11 kwietnia - to dzień premiery płyty
„Inni”. Wróćmy jednak krążek wcześniej.
Będę trochę narzekał, ale w gruncie
rzeczy to nie wyłamię się, nie wyjdę przed szereg, oryginalnym
też nie będę i jak większość pochwalę ich. Umiarkowanie, ale
zawsze to lepsze, niż w ogóle się nie zająknąć. Nowy
album – choć miły i sympatyczny, jest delikatnym, ale odczuwalny
krokiem w tył. Nie wiem czy to z szacunku dla poprzednika, ale na
"Angels of Darkness, Demons of Light 1" mógłbym jeszcze trochę
poczekać, bo pomimo walorów, jakie posiada – do pełni
szczęścia zabrakło kropki na "i", Panie Carlson!