Ostatnimi czasy ciężko jest o jakąś oryginalną i wartościową kapelę.
Coraz więcej klonów Vadera lub Riverside przyprawia mnie o zawrót
głowy. Ostatnimi dniami coraz głośniej zrobiło się o żorskim Eternal
Deformity, którego czwarty krążek" Frozen Circus" został wydany po
skrzydełkami Code666. Wytwórnia ta znana jest z promowania
avantgardowych zespołów, toteż obecność po jej skrzydełkami polkiego
zespołu powinno cieszyć.
Nie miałem okazji wcześniej słyszeć Eternal Deformity, ale po
zapoznaniu sie z "Frozen Circus" tę zaległość wypadałoby nadrobić.
Słychać, że zespół czerpie inspirację z różnych źródeł - jest tu trochę
teatralności Arcturus, figlarne, pokręcone klawisza a'la Emperor,
czyste wokale przypominające Mariusza Dudę z Riverside, pewne kontrasy
znane z twórczości Asgaard, zwolnienia kojarzące się z My Dying Bride,
czy blackowe przyspieszenia rodem z Cradle Of Filth. Wszystkie te
elementy komponują się w jeden zaskakująco spójny i interesujący album.
Pomimo wielu źródeł inspiracji, awangarda proponowana przez zespół jest
dosyć przejrzysta i czytelna dla przeciętnego słuchacza, nie jest
przesycona różnorodnością, ani przesadnie zakombinowana.Od strony instrumentalnej zespół prezentuje się nieźle, choć nie ma tu popisów na miarę nowszych płyt Emperor czy Arcturus. Krążek posiada bardzo nowoczesne brzmienie, co jednak w żadnym wypadku nie utrudnia odbioru. Wręcz przeciwnie - ciężkie, sterylne riffy stanowią świetny kontrast dla zimnych klawiszy błądzących gdzieś w tle i tułających się pomiędzy delikatnymi solówkami i sennym wokalem.
"Frozen Circus" to bezsprzecznie jedno z ciekawszych rodzimych wydawnictw ostatnich miesięcy. Choć chłopakom daleko do elity gatunku, to jednak jest to muzyka ciekawa i wartościowa, która powinna zostać dostrzeżona. Póki co jest to chyba najlepszy rodzimy reprezentant tego gatunku, tworzący muzykę o wiele bardziej spójną i przemyślaną niż Asgaard, do którego zespołowi jest chyba najbliżej.
Wydawca: Code666 (2008)