W Progresji to nigdy nic nie wiadomo. Raz się przyjdzie pięć po i już grają, innym razem jest się punktualnie i trzeba czekać w nieskończoność. Człowiek się spieszy po robocie, wpycha w siebie ten obiad na wyścigi, leci przez całe miasto, żeby zdążyć, wchodzi równo z gwizdkiem, a tam puchy, nic się nie dzieje. Wiem, że ciężko zaczynać jak sala świeci pustkami ale to chyba nie trudno przewidzieć, że jest dzień roboczy, a klub dość daleko od cywilizacji i nie każdy może zdążyć na tą dziewiętnastą. Wystarczy ustalić późniejszą godzinę. A wiele osób po prostu nie interesują występy suportów i specjalnie przychodzą później. Po co to więc czekać na nich i uszczęśliwiać ich na siłę?
Od niepamiętnych czasów Six Feet Under jest uważane za zespół alternatywny do Cannibal Corpse. To właśnie ten projekt, założony razem z Allanem Westem, był przyczyną wyrzucenie Chrisa Barnes'a z macierzystej formacji czyli Cannibal Corpse, który rzekomo wolał odbywać próby w swojej nowej formacji. Wcześniej znałem twórczość zespołu jedynie wyrywkowo i rzeczywiście pierwsze skojarzenia biegły w kiedynku Cannibal Corpse, lecz gdyby się wsłuchać to zespoły te różnią się po kilkoma względami - Six Feet Under gra muzykę bardziej czadową, odrobinę prostszą i bardziej bezpośrednią, ale i bardziej strawną dla słuchacza.
Komentarze Harlequin : Bo tak też jest - Barnes nigdy nie śpiewał w sposób urozmaicony, a d...