Aż sześć lat minęło od „Black Sun Rising” i przez ten czas w szeregach Naumachia niejedno się wydarzyło. Nie wiem czy wszyscy i czy na zawsze, ale źródła internetowe podają, że zespół przeniósł się do Norwegii, co zaowocowało pozyskaniem miejscowego wzmocnienia w postaci perkusisty Andersa Johansena. Zastąpił on Icanraza, dla którego Naumachia była jednym z wielu etapów kariery i który widocznie postanowił poświęcić się Devilish Impressions.
W ostatnim dziesięcioleciu na polskim rynku pojawiła się cała masa deathmetalowych kapel prezentujących dobry poziom, ale którym brakuje jeszcze trochę, aby zawojować świat. Do takich kapel zalicza się Naumachia, która właśnie wydała album "Black Sun Rising". Cóż weń jest takiego, co ją ogranicza przed staniem się wielkim zespołem? Przede wszystkim brak oryginalności.
Witching Hour Productions zaplanowało na 25 września premierę nowego albumu Naumachia, "Black Sun Rising". Zespół, który już od 1999 roku aktywnie działa na polskiej scenie muzycznej, zdążył już zaznaczyć swoją obecność albumami "Wrathorn" oraz " Callous Cathagos", wydanymi przez Empire Recrods. "Black Sun Rising" to kontynuacja mrocznej ścieżki progresywnego death metalu, którego barwę wzbogacił klawiszowiec Atrophia Red Sun. Potęga i rozmach twórczy który cechuje muzyków Naumachii, podkreśla fakt, że współpraca zaowocowała już przy poprzednim albumie nagraniami w Selani Studio (Behemoth, Vader). Za artwork na nowego albumu odpowiedzialny jest Xaay, spod którego ręki wyszły dzieła dla Necrophagist, Decapitated czy Nile.