Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Malevolent Creation - Retribution

Z twórczością Malevolent Creation po raz pierwszy zetknąłem się w 2002 roku, gdy ukazał się ich album "The Will To Kill". Pomijajac fakt, że płyta prezentowała wysoki poziom, deathmetalowa nawałnica w oldschoolowym stylu w wykonaniu tego kwintetu sprawiła, że po dziś dzień uważam, że łyknięcie tego krążka na jeden raz jest wyczynem godnym podziwu. Potem udało mi sie usłyszeć kilka innych, raczej nowszych pozycji w dyskografi MC, ale nie zrobiły one na mnie wrażenia. Jakiś czas temu postanowiłem jednak zapoznać sie z pierwszymi dokonaniami grupy, a pierwszym albumem po jaki siegnałem był "Retribution" - drugi w dorobku grupy album studyjny.
Opis zawartości mógłbym sprowadzić do jednego stwierdzenia - połączenie finezyjności debiutanckiego albumu Morbid Angel z brutalnością i rozwiązaniami rytmicznymi rodem z Deicide. Ekipa Phila Fasciany oferuje słuchaczowi 9 sprawnie zagranych, brutalnych utworów, w których odnajdziemy sporo ciekawych przejść, niezłych riffów, zmian tempa, mocarnych zwolnień i solidnego death metalowego łojenia.

Utwory w żadnym wypadku nie są przetechnicznione. Na tle dość standardowych jak na ten gatunek partii gitar znajdziemy całkiem sporo godnych podziwu przejść perkusyjnych Alexa Marqueza (Demolition Hammer, Hellwitch), swego czasu jednego z najbardziej utalentowanych perkusistów deathmetalowych. Duet wioślarzy Fasciana/Barrett choć nie czaruje techniką, to wprowadza do muzyki potężną dawkę groove'u czyniąc "Retribution" albumem przyjemnym w odsłuchu. Gościnne solo w utworze "Coronation Of Our Domain" zagrał sam James Murphy, ale i ono nie wyróżnia się na tym tle. Należy jednak zwrócić uwagę na bardzo wyrazisty bas, który doskonale podkreśla czasem zniekształcone brzmienie gitar.

Nie powiem, aby ten album postawił Malevolent Creation w gronie moich ulubionych reprezentantów death metalu. Śmiało jednak można powiedzieć, że formacja potwierdziła swoją jakość jako bardzo mocnego drugoligowca w ówczesnym czasie. Nie da się ukryć, że też sposób produkcji i Scotta Burnsa, który notabene nagrywał chyba z 80% zespołów deathmetalowych tamtego okresu, walnie przyczynił się do tego, że MC nie brzmi jednak oryginalnie. Formacja wzięła na warsztat patenty, które w zasadzie juz wcześniej były odgrywane przez inne zespoły. Potrafili jednak stworzyć z tego kawał naprawdę solidnego, godnego uwagi death metalu, jakiego obecnie trzeba szukać ze świecą w ręku.

Tracklista:

01. Eve Of The Apocalypse
02. Systematic Execution
03. Slaughter Of Innocence
04. Coronation Of Our Domain
05. No Flesh Shall Be Spared
06. The Coldest Survive
07. Monster
08. Mindlock
09. Iced

Wydawca: Roadrunner Records (1992)
Komentarze
Harlequin : Przenosimy offtop do http://www.darkplanet.pl/Kacik-Oldschoolowego-Deathme...
leprosy : Na Legion lekko spłaszczono brzmienie ale i tak album niszczy .Carcass to je...
Harlequin : Mówiac o Deicide, to jednak wole Legiona. Moze i czuc było szatana w pie...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły