
W Polsce 15% jest nieosiągalne i byłoby niezdrowe. Nawet szybki przyrost ateistów jest niezbyt zdrowy, bo powoduje np. organizację marszów, a te siłą rzeczy traktowane są jak opozycja do praktyk religijnych i mamy publiczne starcia. Pułap 30-50% katolików w tym kraju to byłoby imo coś pięknego. Skorzystaliby na tym zapewne sami katolicy mający w swych szeregach tych prawdziwych, którzy rzeczywiście wyciągają z tej religii to co najlepsze i dobrze się z tym czują. Znam takich, są ok. Poza tym ilość często nie idzie w parze z jakością i nie wymaga to chyba jakiegoś większego komentarza.
Gdybym miał dziś określić Polaka w trzech słowach, to powiedziałbym, że to handlowiec, urzędniczka i katolik. Trzy słowa to mało (więc musiałem posłużyć się stereotypami), ale te są akurat dziś w mojej hierarchii na podium. Jestem ciekaw jakich trzech słów użyliby Niemcy. Nie wiem, ale na szybko przychodzą mi do głowy: pracownik-sezonowy, złodziej-samochodów, biedak-ze-wschodu. Amerykanin: Mieszkaniec-kraju-pól-w-Europie-Wschodniej, gość-od-Wałęsy, gość-od-papieża. Fin (a konkretnie Ville Valo (HIM)): Kraj-dobrego-chleba, kraj-niezłej-muzyki, kraj-fatalnego-stanu-dróg ("Kiedy jadę w busie z Niemiec do Polski, to nawet gdy śpię, wiem kiedy mijam granicę").
Kilka słów o sobie dla uwiarygodnienia dalszej treści. Skończyłem Polibudę we Wrocku. Przeniosłem się tam z Częstochowy, po tym jak dowiedziałem się od profesora, że prezentuję poziom żenujący z matematyki. Ten sam profesor nie miał oporów przed przyjmowaniem łapówek za egzaminy. We Wrocku skończyłem studia z bdb w indeksie (na moim kierunku na roku tylko dwie osoby miały bdb, więc nie ma tak łatwo, ale za to jest uczciwiej i z sensem) i 5,5 za pracę dyplomową. Drugich studiów nie skończyłem tuż przed dyplomem z powodów niewynalezienia jeszcze teleportów, pracy zawodowej, biurokracji na uczelni (od razu dodam, że i tak polecam duże polskie uczelnie, bo rozbudowana biurokracja pokutuje i tak i tak w całej Polsce, ale na lepszych uczelniach da się zauważyć np. wyrozumiałość i laski w dziekanacie też wiedzą, że gdzie indziej jest już tylko gorzej) oraz kwestii finansowych (wydatki rosły w tysiące PLN) i logistycznych. Dwa miesiące czekałem na niekompletną przesyłkę niezbędnej elektroniki ze Stanów, którą w dodatku musiałem sobie odebrać w Niemczech, bo do Kraju Pól i handlowców się darmowej elektroniki nie wysyła, co jest zresztą logiczne, bo zaraz po wysłaniu taki sprzęt pokazuje się np. na allegro w cenie rynkowej. Z kolei pozytywnie zaskoczyli mnie Tajwańczycy, od których sprzęt dostałem w 8 dni, a więc przebili niektóre wyczyny rodzimej Poczty Polskiej, brawo! Szkoda tylko, że tego nie czytają.
(Szczerze mówiąc niewiele brakuje, żebym powiedział Vi ses Polen! albo Auf Wiedersehen! Zwłaszcza, że podobno 88% inżynierów w PL chętnie by ten kraj opuściła i jako powód podają kwestie finansowe. To co mnie jeszcze trzyma to fakt, że znam też polskich inżynierów pracujących w Niemczech na stałe. Trudno się zaczepić, ale jak już się komuś uda, to narzeka, że właściwie to tylko kasa ich tam trzyma i że chętnie by wrócili, ale nie mają do czego, no bo do czego?)
Z powyższych powodów nie mam za bardzo za co lubić Amerykanów, więc lubię tylko za Dream Theater, Symphony X, Kamelot i kilka innych fajnych kapel. A Żółtoskórych nie mam za bardzo za jakie kapele lubić, więc lubię za ateizm i brak uprzedzeń do, jak mniemam, nie do końca im znanych różnic np. między Polską a Niemcami (w końcu tylko kilkaset kilometrów) i traktowanie nas najwyraźniej jako członka Unii Europejskiej i to jest fajne. Moim autorytetem w dziedzinie politologii jest z kolei Fukuyama. Wschodnie nazwisko i aparycja nie zdradzają, że to Amerykanin. Ale Amerykanin, który dostrzega (i przyjmuje na siebie przez to niemałą falę krytyki), że USA nie koniecznie obrały dobrą drogę ewoluując w kierunku kraju, gdzie zaczynają dominować ideologie ponad pragmatyzmem. Ale nie wiem czy są w stanie coś z tym zrobić, skoro istnieje tam niezliczona ilość wyznawców niezliczonej ilości nowych religii i sekt, a na dolarze obok niewyjaśnionych do dziś zagadek związanych z tajemniczymi odnośnikami do różnych ciekawostek (odpowiednia liczba kresek ułożonych w odpowiedni sposób musi przecież coś znaczyć) mają grubą czcionką napisane zwyczajne: In God We Trust. Daleki Wschód nie ma takich problemów a Europa w mniejszym stopniu.
W ostatnich wyborach w pierwszej turze głosowałem na Morawieckiego z Wrocka. Zajął ostatnie miejsce, szkoda, ale i tak nie żałuję, bo jest całkowitą odwrotnością profesora z Częstochowy (z Morawieckim miałem 0,5 roku matematykę we Wrocku). Zna sytuację młodych na rynku pracy, bo miał z nimi aż do emerytury osobisty kontakt. A gdyby nie Morawiecki to głosowałbym na Ziętka, który był z kolei przedostatni, ale też nie z przekory, tylko dlatego, że jego poglądy na temat zbliżenia do Niemiec, Skandynawii i krajów Dalekiego Wschodu są zbieżne z moimi, przy jednoczesnym oddaleniu się od Amerykanów i Rosjan. Za dwoma ostatnimi nie przepadam jeszcze z powodu przysłania nam wraków F-16 (szkoda, że się na allegro nie pojawiły, bo może bym wiedział jaka jest ich rynkowa cena) i tymi drugimi za złomowanie samolotów własnej myśli technicznej wraz z ludźmi na pokładzie, wciąż brak słów.
Wracając do religii - jestem ateistą w teorii i praktyce, nie mam czasu na regularne uczestnictwo w ceremoniach religijnych, które w dodatku są nieatrakcyjne. Jeśli ktoś ma problem z wydostaniem się z Częstochowy, to znaczy, że jest 15 sierpnia. W dodatku pielgrzymi prezentują żenujący poziom (może się przynajmniej zbuntują i zaprezentują lepszy poziom) w kwestiach doboru utworów muzycznych i umiejętności wokalnych, a także fatalnego doboru sprzętu nagłośnieniowego.
Fajne zdjęcie do tekstu, co nie? Kurczę, chciałoby się coś zrobić, żeby zmienić ten nasz poczciwy kraj w coś bardziej wartościowego, ale zawsze k***a coś, heh. Jak wspomniałem, do niczego nie namawiam i nie sugeruję, bo jeszcze weźmie się za mnie jakaś organizacja czy cuś, bo w Polsce sami poprawni politycznie i religijnie przecież. Ale ja mam po prostu ochotę sobie czasem ryknąć bez powodu.