Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Opowiadania :

Jego oczami...

Co pewien czas wypada coś napisać. Więc piszę, że wszystko jest po staremu:... czyli normalnie, żeby nie powiedzieć dobrze bo przecież jest normalnie, a normalnie nie znaczy przecież dobrze tylko normalnie a więc po środku: ani dobrze, ani źle; po środku czyli tak jak przez większość czasu żyje normalny człowiek: wstaje z rana około siódmej, myje zęby, uszy, ręce, twarz..., ubiera się (uprzednio zmieniwszy oczywiście bieliznę), wychodzi z domu i idzie do pracy, i pracuje, i wraca z pracy zadowolony z siebie (bo przeżył kolejny dzień pracy, a teraz właśnie zaczął dzień wolności od większej odpowiedzialności), zadowolony i z lekka podchmielony, całuje żonę na powitanie, pyta się ją jak minął dzień, sam opowiada o swoim dniu, pyta o zdrowie i temu podobne rzeczy, przebiera się w jakieś spodenki i T-shirta po czym siada przed telewizorem, ogląda dzienny teleexpress wiadomości, jakiś quiz, talk show, serial czy też film, filmik, około ósmej razem z żoną i psem urządza sobie codzienny spacer, po powrocie w nagrodę za kwiatek i czułe ,,kocham cię" przeżywa dwa orgazmy (żony i swój) no i wyczerpany tym (czytaj napompowany pod niebiosa) zasypia nie zdążywszy nawet się umyć czego nazajutrz będzie bardzo żałował (aaa...żona pomyśli sobie, że ma męża brudasa (brudaska...)); tak się właśnie czuję, tak właśnie biegnie mój czas, może bez fajerwerków ale za to jak miło i jak spokojnie...

Całe szczęście, że mam wyrozumiałą żonę bo czasami mam dość jej towarzystwa i mam ochotę wybrać się gdzieś z dala od niej, pobyć gdzieś samotnie, pokontemplować świat, siebie, ją, nasz związek... ja czasami naprawdę mam jej dosyć!... ciekawe, że zdarza mi się to ostatnio coraz rzadziej i nawet nie coraz silniej, to zawsze brzmi z taką samą, niemal identyczną siłą, ...ludzie od czasu do czasu powinni od siebie odpoczywać... czy to moja wina, że świat jest taki?... A może to właśnie jest moja zasługa, nasza zasługa, jak dwie połówki pomarańczy albo raczej jabłka, słodkiego, bardzo słodkiego jabłka...

Mimo wszystko czasami mam jej towarzystwa powyżej uszu, po prostu jej nienawidzę, mam świętą ochotę zrobić coś z jej wytapetowaną twarzyczką... wcale nie ze złości, tylko z powodu smrodu jej widoku... wiem, że to złe i walczę z tym a to wcale nie jest takie trudne ani męczące... rozmawiałem z nią o tym, ona to rozumie, wiem, że ją to boli, bardzo boli, ale ona to rozumie, rozumie, że czasami jej widok przyprawia mnie o duchowe mdłości... i to mnie wzrusza... to jest jak Bach... tak, moja żona jest bardzo wyrozumiała... kocham ją... Kocham ją prawdziwie, modliłem się do Boga żebym mógł ją kochać i ją kocham, naprawdę... pewnych rzeczy trzeba być pewnym ponad wszystkie wątpliwości... trzeba być posłusznym, trzeba czuć miłość, to przecież takie piękne uczucie, każdy znajdzie w nim coś dla siebie...
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły