Nastał wreszcie ten dzień. 1 kwietnia czy też prima aprilis, jak kto woli.
Dzień w którym można mówić różne głupie rzeczy, jakie przyjdą nam do głowy, różnym ludziom, bez większych konsekwencji. Dzień głupich dowcipów, ściemniania, ale też popuszczenia swoim emocjom. Można przecież wygarnąć, albo dopiec komuś kogo nie lubimy, a potem powiedzieć, że to był tylko żart.
Ja osobiście, jako anima vilis, mogę dzisiaj poczuć się, jak w swoim żywiole. Trochę pościemniać, pośmiać się, podręczyć. No może z tym dręczeniem nie tak bardzo, ale podokuczać, ponabijać się z innych. Pobawić w takiego nieznośnego chochlika, tudzież poltergaista, jak się uda, choć to może jeszcze nie teraz.
Przy okazji również zniżając się do poziomu klauna, przypomnieć sobie dziecieństwo i pośmiać się z samej siebie.
Tylko ostrożnie. Trzeba uważać, aby ostatecznie tym klaunem nie pozostać. Nie pogubić się w graniu roli, bo istnieje ryzyko, że ta maska przylgnie do twarzy i nie będzie chciała się odkleić.
A grać tak cały czas? Pozostawać śmiesznym głupcem i udawać kogoś kim się nie jest? Uśmiechać, kiedy chce się płakać? Kłamać, że ma się dobry nastrój? Albo kłamać, że nic się nie układa, że jest źle. I karmić się emocjami, mieć satysfakcję, że kogoś udało się wkręcić?
Wybór pozostaje każdemu z osobna, według sumienia, zasad, moralności...i co tam człowiekiem kieruje. Przy wyborze warto pamiętać też, że to co czynimy kiedyś zemści się na nas, w taki czy inny sposób. Paradoksalnie, nawet jeśli wydawało nam się, że czynimy dobrze.
Na mnie obecnie mści się wydarzenie (czyn owego klauna) sprzed wielu lat i zdaje się, nie starczy mi życia, aby o tym zapomnieć. Nawet osoby, które kocham nie są w stanie tego zmienić. Jedna by była, ale...
Problem w tym, że zawsze jest jakieś "ale", przeszkoda mniej lub bardziej znacząca. Zawsze "coś"( albo "ktoś"), co zmienia zaplanowany tor wydarzeń. Ale tak widocznie wpierdala się w życie przeznaczenie.
I widzę tylko jeden plus tego fatalnego zdarzenia z przeszłości. To uczucie ciepła w sercu, które budzi się nawet po baaaaaardzo długim czasie, kiedy pomyślę o pewnej rzeczy. Ciągle takie samo, przez lata, wydawałoby się przez wieki. To miłość i nadzieja. Tak, miłość może trwać latami i to jest piękne i zarazem przerażające.
A ogólnie to wyszedł z tego istny bełkot, ale myślę, że całkiem adekwatny do dzisiejszej daty. Ponieważ jest prima aprilis, to tekst nawet pasuje, ponieważ nie jest to coś co należy brać poważnie, czy nawet się nad tym zastanawiać.
Ot, taki głupi żart kogoś, kto tak naprawdę nic o życiu nie wie, wydaje się, że jest zła, choć wcale tak nie jest i nawet nie potrafi kochać. Choć może odwrotnie, bo pewne rzeczy mają się tylko wydawać, a to jest wpis primaaprilisowy czyli nie do końca prawdziwy i bezsensowny.
P.S. Faktycznie w kalendarzu 1 kwiecień zaznaczony jest, jako Międzynarodowy Dzień Ptaków.
Dzień w którym można mówić różne głupie rzeczy, jakie przyjdą nam do głowy, różnym ludziom, bez większych konsekwencji. Dzień głupich dowcipów, ściemniania, ale też popuszczenia swoim emocjom. Można przecież wygarnąć, albo dopiec komuś kogo nie lubimy, a potem powiedzieć, że to był tylko żart.
Ja osobiście, jako anima vilis, mogę dzisiaj poczuć się, jak w swoim żywiole. Trochę pościemniać, pośmiać się, podręczyć. No może z tym dręczeniem nie tak bardzo, ale podokuczać, ponabijać się z innych. Pobawić w takiego nieznośnego chochlika, tudzież poltergaista, jak się uda, choć to może jeszcze nie teraz.
Przy okazji również zniżając się do poziomu klauna, przypomnieć sobie dziecieństwo i pośmiać się z samej siebie.
Tylko ostrożnie. Trzeba uważać, aby ostatecznie tym klaunem nie pozostać. Nie pogubić się w graniu roli, bo istnieje ryzyko, że ta maska przylgnie do twarzy i nie będzie chciała się odkleić.
A grać tak cały czas? Pozostawać śmiesznym głupcem i udawać kogoś kim się nie jest? Uśmiechać, kiedy chce się płakać? Kłamać, że ma się dobry nastrój? Albo kłamać, że nic się nie układa, że jest źle. I karmić się emocjami, mieć satysfakcję, że kogoś udało się wkręcić?
Wybór pozostaje każdemu z osobna, według sumienia, zasad, moralności...i co tam człowiekiem kieruje. Przy wyborze warto pamiętać też, że to co czynimy kiedyś zemści się na nas, w taki czy inny sposób. Paradoksalnie, nawet jeśli wydawało nam się, że czynimy dobrze.
Na mnie obecnie mści się wydarzenie (czyn owego klauna) sprzed wielu lat i zdaje się, nie starczy mi życia, aby o tym zapomnieć. Nawet osoby, które kocham nie są w stanie tego zmienić. Jedna by była, ale...
Problem w tym, że zawsze jest jakieś "ale", przeszkoda mniej lub bardziej znacząca. Zawsze "coś"( albo "ktoś"), co zmienia zaplanowany tor wydarzeń. Ale tak widocznie wpierdala się w życie przeznaczenie.
I widzę tylko jeden plus tego fatalnego zdarzenia z przeszłości. To uczucie ciepła w sercu, które budzi się nawet po baaaaaardzo długim czasie, kiedy pomyślę o pewnej rzeczy. Ciągle takie samo, przez lata, wydawałoby się przez wieki. To miłość i nadzieja. Tak, miłość może trwać latami i to jest piękne i zarazem przerażające.
A ogólnie to wyszedł z tego istny bełkot, ale myślę, że całkiem adekwatny do dzisiejszej daty. Ponieważ jest prima aprilis, to tekst nawet pasuje, ponieważ nie jest to coś co należy brać poważnie, czy nawet się nad tym zastanawiać.
Ot, taki głupi żart kogoś, kto tak naprawdę nic o życiu nie wie, wydaje się, że jest zła, choć wcale tak nie jest i nawet nie potrafi kochać. Choć może odwrotnie, bo pewne rzeczy mają się tylko wydawać, a to jest wpis primaaprilisowy czyli nie do końca prawdziwy i bezsensowny.
P.S. Faktycznie w kalendarzu 1 kwiecień zaznaczony jest, jako Międzynarodowy Dzień Ptaków.