Dawno, dawno temu, gdy uzbierałem swój pierwszy milion, pojechałem do sklepu Carnage przy Hali Mirowskiej i nabyłem dwanaście kaset. W ten sposób stałem się posiadaczem między innymi The Spectral Sorrows, Edge Of Sanity i... zakochałem się w tym zespole na następnych parę lat.
The Spectral Sorrows, to trzecie pełnometrażowe wydawnictwo zespołu i absolutnie przełomowe. Nie jest to majstersztyk sztuki muzycznej, nie ma tu skomplikowanych kompozycji, uskrzydlających solówek czy wirtuozerii instrumentalnej, ale płyta jest nagrana z takim jajem i daje takiego kopa, że nie można przejść obok niej obojętnie. Zaczyna się krótkim intrem połączonym z pierwszym kawałkiem, a dalej już są same hity. Każdy utwór jest ciekawy, ma charakter i zazwyczaj wpadający w ucho, melodyjny refren. Muzyka często zwalnia, dając słuchaczowi odetchnąć, by za chwilę znowu przywalić ostrą deathmetalową jazdą. W ten sposób mijają pierwsze cztery kawałki i następuje zmiana klimatu. Mamy tu bowiem "Blood Of My Enemies", cover zespołu Manowar. Fajnie zagrany, ostro i podniośle, a przede wszystkim pięknie zaśpiewany. Bardzo udany przerywnik. Dalej autorzy znów serwują nam trzy piosenki w swoim stylu i dochodzimy do kolejnej niespodzianki. "Sacrificed" to heavymetalowa pieśń, podobna jedynie do wspomnianego coveru Manowar. Następnie to na co zawsze czekam całą płytę. "Waiting To Die" i "Feedin’ The Charlatan" to dwa największe hiciory. Dwa pierdolnięcia, krótkie ale zabójcze. Totalna jazda. Na koniec klimatyczne zakończenie z ciekawym motywem na pianinie i można puszczać od początku :).
Wokal, człowieka orkiestry, Dana Swano, jest potężny, growlowaty ale zrozumiały, co pozwala podchwytywać tekst i nucić sobie podczas słuchania. Są też elementy mówione, przestery komputerowe i czysty śpiew. Teksty są dość podobne do siebie. Mówią o człowieku samotnym, wystraszonym i zagubionym. Bohater jest rozdarty wewnętrznie, nie pogodzony ze światem, otaczającą go rzeczywistością i sobą samym. Jest oszukany przez życie i przez Boga, w którego już nie wierzy. Nie ma dla niego przyszłości. Została mu tylko rozpacz i piekło. Nie ma nikogo kto mógłby mu pomóc, nie ma nadziei, nie ma optymizmu. Zresztą tytuł mówi sam za siebie i trafnie oddaje zawartość liryczną płyty.
Na koniec wspomnę, że polskie wydawnictwo, które trafiło do mnie w wyżej wymienionych okolicznościach, aż roi się od błędów. Teksty są momentami niepełne i z ogromną ilością literówek. Do tego strona A jest na stronie B i odwrotnie. Ale to już oczywiście nie ma nic wspólnego z samą twórczością zespołu.
Bardzo lubię czasem sięgnąć po tą płytę i powrócić do pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych kiedy człowiek był mniej stary, mniej brzydki, mniej przepity i miał mniej kaset. Ech, to se ne wrati...
Tracklista:
01. The Spectral Sorrows
02. Darkday
03. Livin' Hell
04. Lost
05. The Masque
06. Blood of My Enemies
07. Jesus Cries
08. Across the Fields of Forever
09. On the Other Side
10. Sacrificed
11. Waiting to Die
12. Feedin' the Charlatan
13. A Serenade for the Dead
Wydawca: Black Mark Productions (1993)
Ocena szkolna: 5+
keicam : ..pamiętam...Edge of Sanity - Black Tears (kasety magnetofonowe)łza się...
Glingorth : Dobra konkretna i wyczerpująca recka;) Aż chce się znów posłucha...
rob1708 : no to prosze utwor z nastepnej 4płyty Dana mojej ulubionej 94 i mamy jeszcz...