Czasami coś musi się wydarzyć, aby człowiek "przejrzał na oczy", ale wtedy jest już za późno. Czasu wtedy nie da rady cofnąć, choć wiemy, że robiliśmy źle.
Taką tematykę poruszył Victor Salva w filmie "Powder" z roku 1995. Głównie jest znany z filmów grozy - "Dom Clownów" z roku 1988 (aż ciarki przechodzą jak pomyślę o tym filmie), dobrze przyjęty przez krytyków "Smakosz" z roku 2001, a także dramat jakiś już czas wydany "Siła Spokoju" z roku 2006, opowiadający o zmaganiach pewnego młodego utalentowanego sportowca. Nie można zapomnieć także o tym, iż Victor Salva do wszystkich swych filmów pisze scenariusze, tworząc niebanalne fabuły, bardzo dobrze skonstruowane postacie, które choć proste z pozoru, bardzo intrygują. Może dlatego, iż scenariusze są tworzone przez reżysera, filmy Salvy trudno nie pamiętać, a szczegóły są dopieszczone z pasją. Dziwi mnie fakt, że "Powder" niestety stał się filmem lekko zapomnianym, bardzo rzadko spotykanym nawet w TV. Może powodem tego jest, iż film jest podobny do wielu filmów i ma się wrażenie, że to już było i nie warto pamiętać.
"Powder" to historia młodzieńca albinosa o tytułowym imieniu, który ma bardzo rzadko spotykane zdolności. Potrafi czytać w myślach, przejawia niesamowitą inteligencją i potrafi siłą woli przesuwać przedmioty, a przeczytane książki w swym samotnym, odizolowanym od świata życiu, znał od deski do deski. Ma także wysoką zdolność przyciągania energii, co jest powodem, że Powder obawia się piorunów. Wychowywany przez dziadków, którzy wkrótce umierają, Powder musi spotkać się ze światem, którego nie zna, a spotykał tylko w powieściach. W swojej historii, inteligentny chłopak w kapelusiku, spotyka życzliwych ludzi, lecz także takich, którzy go nie tolerują za to, że jest "inny", co prowadzi do pewnego smutnego finału…
Tematyka dość prosta. Nie tolerowany chłopak, na każdym kroku odpychany, choć w środku czuje się bardzo samotny. Pragnie miłości, choć wie, że nosi brzemię, które mu ciąży, ale nie może się go pozbyć. Na każdym kroku swego życia spotyka nieżyczliwość, odrazę i nienawiść. Choć wzbudza jednocześnie i sensacje i ciekawość, ludzie obdarowują go ciągle złymi cechami świata. Choć bardzo inteligentny chłopak intryguje swoją wiedzą, duchowością, inni nim gardzą, uważając, że jest "dziwadłem" biologii.
Opowieść zresztą nie dotyczy tylko Powdera, ale także nas i naszych cech. Dobrych i złych. To co potrafimy akceptować nie bojąc się jednocześnie, że stanie się nam krzywda. A także o tym, że potrafimy pomóc, wyrywając się ze szponów nietolerancji. Bo film jest o ludziach - o ich cechach, które z powodu niezrozumienia, budują mur, aby odgrodzić wszystko co jest "inne" z ich wyobraźnia, którą już zaakceptowali, w której czują się bezpiecznie. Jak w domu, którego pragnął tak bardzo Powder, gdzie znalazł go tam, gdzie się narodził - czyli w energii(jedna z najpiękniejszych scen filmowych, osnuta przepiękną partyturą Jerry'ego Goldsmitha).
Oglądając film Salvy, można być przekonanym, iż gdzieś się już z podobną tematyką spotkaliśmy. Wystarczy napomknąć o dziele Burtona, "Edwardzie Nożycorękim", w którym także był poruszany problem "inności", niezrozumienia, fascynacji, a także strachu, no i poszukiwanie tego swojego szczęścia. Czy "Człowiek Słoń" Davida Lyncha, a nawet i "Człowiek Bez Twarzy" reż. Mela Gibsona, gdzie widzimy przyjaźń pomiędzy młodym chłopcem, a mądrym nauczycielem, która ta przyjaźń jest nie zrozumiana przez innych mieszkańców, uważając, iż nauczyciel jest potworem. Można także wspomnieć o "Michaelu" Nory Ephron, gdzie aspekt anioła jest przytaczany, w którym to filmie Salvy można wychwycić. Szczególnie jeżeli zwrócimy na początek filmu i finałową scenę tegoż obrazu.
Zwraca się także uwagę na grę aktorską. Nie inaczej jest w przypadku Shean Patricka Flanery'ego (czy ktoś pamięta Młodego Indiana Jonesa?) Dla takiej roli, film ogląda się tak, jakbyśmy czytali piękną poezję. Niezwykła gra aktorska, bardzo subtelna, nie wymuszona. Zarazem prosta, lecz ambitna. Flanery stworzył bardzo uroczą, głęboką postać, którą na długo ma się w pamięci. Tak jak w przypadku Johnny'ego Deppa, którego pamiętamy z kultowej już roli, czy nawet Leonardo Di Caprio, który popisuje się genialną grą aktorską, grając upośledzonego chłopca w filmie "Co gryzie Gilberta Grape'a" reżyserii Larrse Hallstroma.
"Zagadka Powdera" zawiera także polską krew. Otóż autorem zdjęć do tego obrazu, które są ciemne, zimne, jest Jerzy Zieliński. Jego "oko" pokazuje nam świat, który wcale nie jest biały czy czarny, lecz ma same odcienie szarości. Pokazuje ludzkie wady, mało co widzimy pozytywne. Pokazuje słabostki, którymi starami się uporać na co dzień. Bardzo rzadko gdzieś nachodzi światło. Wszędzie są tylko ciemne odcienie, pokazując nam, że dusza ludzka ino takie odcienie ma. Ale jednocześnie "oko" Zielińskiego pokazuje nam Powdera, w którym to widać nadzieje, niewinność i czystość - takie dobre cechy idealnego człowieczeństwa.
Powiem od siebie, iż do tego filmu bardzo przyjemnie mi się wróciło. Jest w nim wszystko: niebanalna, acz prosta fabuła, która niewątpliwie jest wynikiem dopieszczonego scenariusza przez samego reżysera... Bardzo zimne, pełnej szarości zdjęcia dobrego polskiego operatora, które powodują nie raz ciarki na skórze, ale także i fascynację. Bardzo wybitna rola (chyba nawet bym rzekł, najlepsza i bardzo charakterystyczna) S.P Flanery'ego, która jak już wspomniałem, jest poezją w tym filmie. A także niewątpliwie głównym i mocnym elementem tegoż filmu. No i całość jest osnuta kopułą podniosłych i przepięknych partytur Goldsmitha. Co prawda, inni aktorzy, tacy jak Jeff Goldblum, który w "Powderze" gra fizyka, czy Lance Henriksen, grający szeryfa, ich jakby gra aktorska ledwo się tliła, jakby chcieli być widoczni, ale energia Powdera ich cząstki odpychała. Choć nie ukrywam, że role aktorskie są na wysokim poziomie
Choć film porusza temat, który było od milionów razy poruszany, obraz chyba najbardziej trafia do wnętrza człowieka. Obok "Edwarda Nożycorękiego" Tima Burtona, wyciskając w nas i zaczarowanie obrazem, magią baśni, jak i łzę, można także i w tym szeregu ustawić "Powdera". Film spodoba się zapewne tym, którzy lubią w filmie doskonałe opowieści, wzruszające i pięknie, a zarazem pokazujące szare strony człowieka. Bo film Victora Silvy, można zaliczyć jak najbardziej do smutnych obrazów, ale które niewątpliwie tworzą w nas wartościowe pytania, bo film jest o Nas.
Ocena: 9,5/10
Wydawca: Caravan Pictures (1995)