nie żebym przeklinała ten zawód - zdarzają się jednostki skupiające się na tym prawidłowym 'pasterzowaniu'. ale moje doświadczenie (co prawda niewielkie) obejmuje przymusową znajomość z osobnikami podejrzanego pochodzenia. taaak. zniechęcili mnie do uczestniczenia w czymkolwiek związanym z kościołem katolickim. mam nieszczęście być 'zarejestrowana' w parafii zarządzanej przez faceta o wielkim ego i pojemnej kieszeni.
uczył mnie kilka lat w podstawówce i gimnazjum. spotkałam się wtedy z nakładaniem kosza na głowę (nie moją ani nie nauczycielską, ale mojej rówieśniczki), rzucaniem krzesłami, zastraszaniem i zmuszaniem do chodzenia na jego msze. gdzie godzinami na kolanach należalo klepać gorzkie żale i kyrielejsony.
w liceum przez innego klechę obniżono mi ocenę ze sprawowania (ponieważ odmówiłam zmiany miejsca w klasie).
i nie piszę tu po to, by ktoś mnie pogłaskał po głowie i pocieszył...
było minęło, uraza zostaje.
tylko, cholerka, nasze społeczeństwo zachowuje się jak stado baranów. wszyscy wiedzą, po co jest ta wizyta - można wtedy zapisać, kto wziął ślub, kto jeszcze musi za niego zapłacić, można wziąć 'co łaska' (nie mniej niż 20zł), można wejść komuś z butami w zycie rodzinne. wiem, Szlachetny Pasterz musi znać swe baranki. tylko dlaczego do tej pory nikt z mojego otoczenia nie otrzymał pomocy ze strony kościoła? a przecież ci ludzie nie ukrywają swoich problemów. gołym okiem widać, że bida piszczy, że wieś itd.
dlatego mnie w tym roku nie ma. czy przeczekanie tego dziwnego wydarzenia w innym pokoju jest ucieczką, tchórzostwem? może.
ale na samą mysl o serii upokarzających pytań jest mi niedobrze.
wierzę w siłę sprawczą. może nie w samego Boga. a już na pewno nie w 'Kościół'.
Treblada : zgadzam się w 100 procentach z autorką bloga. Ja też mam podobny pro...
Vendetta : Ufff, to dzisiaj, by być nauczycielem, to chyba trzeba też kurs samoobrony...
Alpha-Sco : Ufff, to dzisiaj, by być nauczycielem, to chyba trzeba też kurs samoobrony...