Dzień się ukrył
A noc odeszła razem z nim
Więc otwórz oczy
I zamknij uszy
Bo bajka nie będzie długa
…świeczki nie będą ci potrzebne
Pewnej trwałej chwili
Oba przeciwieństwa zniknęły
Zostawiając za sobą
Tylko trochę swych owoców
- A jednym z nich była
Mała porzeczka
Co bała się światła i nie ufała ciemności
Lecz była odważna na tyle by
Tak jak my…nie zamykać oczu
***
Pewnej urojonej nocy
Jedyna gwiazda na niebie
Opłakując swego architekta
Na krańcu pustyni znalazła
- Pięć pożółkłych kości
Z wyrytymi na nich przeprosinami
I krótką wiadomością:
„jasność nie potrzebuje powietrza”
***
Pewnej bezsennej chwili
Na swojej jedynej i ulubionej pustyni
Mała porzeczka znalazła trochę zabłąkanego blasku
I po raz pierwszy spojrzała w górę
- ku swemu zdziwieniu znajdując
Szkielet co niegdyś swym uśmiechem ożywiał noc
- skrzydeł nie miała lecz poleciała
- nic nie widziała lecz znalazła
Prawdziwą siostrę z małym woreczkiem
Już nie gwiezdnego lecz kościanego pyłu
Z wyszytą na nim myślą:
„zabiliście”
***
Rozsypana i senna
Lecz nadal żywa
- gwiazda już nie jedyna
Kurcząc się do rozmiaru porzeczki
Znalazła kompana
Co tak jak my nie słucha lecz rozumie i docenia
Ciszę i spokój który w ich prywatnym niebie
Bywa tak plastyczny jak blask którym się podzieliły