zawieszeni pod srebrnym sarkofagiem ciszy
spijamy w milczeniu
owoce naszej melancholii,
wszechogarniajacej apatii.
Siejemy ziarno samobójczych tendencji
bo po co żyć bez siebie
skoro ze sobą nie można?
Oko w oko z naszymi marzeniami
wypadamy kiepsko -
jacyś bladzi i anemiczni.
Szukamy śladów dawnej świetności,
kiedy ty byłeś mną
a moje było twoim...
Zagasła dawno świeca
z wosku namiętnych szeptów
miłosne ekscesy ze wstydem
pochowały się po kątach...
Przed kominkiem został tylko
wytarty dywanik
i uprzykrzona mucha
utopiona w lampce czerwonego wina...