Pyrexia to bezbożny twór rodem z Nowego Yorku, który powstał w 1990 roku, czyli w czasach bardzo owocnych dla rozprzestrzeniającego się po świecie death metalu. Właśnie jego najbrutalniejszą i najohydniejszą odmianę ten zespół serwuje nam na swoim debiucie "Sermon Of Mockery". Płyta ukazała się w 1993 roku po wydaniu dwóch demówek. Cztery utwory pojawiły się już rok wcześniej na drugim demie Pyrexia, a kolejne cztery ukazały się tu po raz pierwszy, razem tworząc bezkompromisową młóckę z piekła rodem.
Już okładka, ukazująca infernalne malowidło, uzmysławia, że tytułowe kazanie będzie kpić z wszystkiego co święte i bogobojne. Tak też się dzieje. Brutalny death metal, wpadający często w grindcore, nie objawia nawet krzty litości dla ukrzyżowanego, jego rodziny oraz słabych i bezmyślnych wyznawców. A wszystko to w akompaniamencie ciężkich, łańcuchowych gitar, napierdalającej niemiłosiernie perkusji i głębokich, niskich growlingów.
Prosta jest to muzyka i powiedziałbym, że prymitywna. Ale to w dobrym tego słowa znaczeniu. Wszystko to jest po prosu chamskie i wulgarne. To trzeba lubić, bo w przeciwnym wypadku, można poczuć tylko wstręt i obrzydzenie. Jak dla mnie bomba i muszę powiedzieć, że zawsze lubiłem tą płytę. Ze względu na te momenty totalnie zwyrodniałej rozpierduchy i rzygające wokale uważałem ją wręcz za śmieszną, ale znowu w pozytywnym sensie. Taka to masakra na wesoło.
Klimat całości oczywiście wyrównany i trudno by było spodziewać się nie wiadomo jakich fajerwerków, ale, mimo to, jest tu na co zwrócić szczególną uwagę. Numerem jeden, moim zdaniem jest szósty "Demigod" z super zwymiotowanym refrenem i wyróżniającymi się solowymi partiami gitar. Podobnie jest w ostatnim "Liturgy Of Impurity" gdzie charakterystyczny refren również idzie w parze z bardziej rozbudowaną gitarowo strukturą. Te solówki wprawdzie nie są jakieś powalające, ale to dobrze, że w ogóle są i na pewno stanowią jakąś wartość dodaną.
Jak na niewyrafinowaną konwencję i niewyszukaną prostotę jest to całkiem ciekawa muzyka. Czasem tak banalna, że aż śmieszna, ale jest w tym metoda i całość wypada bardzo przyzwoicie. Lubię wracać do tego albumu i wciąż mi się podoba. Myślę, że spokojnie można po niego sięgnąć po dziesięcioleciach od jego wydania. Kazanie kpiarstwa wciąż jeszcze cieszy.
Tracklista:
1. Sermon of Mockery
2. Resurrection
3. Abominat
4. The Uncreation
5. God
6. Demigod
7. Inhumanity
8. Liturgy of Impurity
Wydawca: Drowned Production (1993)
Ocena szkolna: 4+
lord_setherial : Jak dla mnie tekstowo najlepsza ich plyta. Później spuścili już nieco z t...