Cała historia zaczęła się, gdy wprowadziłem się do nowego
mieszkania. Na początku myślałem, że zaczęły mnie nękać jakieś
halucynacje, ponieważ nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się doświadczać
niczego podobnego. Od pierwszej nocy, spędzonej w moim nowym domu,
słyszę bowiem głosy. Głosy te zaczynają do mnie mówić wieczorem, w
momencie, gdy zapadam w sen i cichną wraz z jego nadejściem, by znów
pojawić się nad ranem, gdy się budzę. Tak jakby ktoś lub coś próbowało
się ze mną skontaktować w momencie, gdy moja świadomość tkwi zawieszona
między światem realnym i światem marzeń nocnych.
Co mówią owe głosy? Tego tak naprawdę nie wiem, bo nie znam języka, w którym do mnie przemawiają. Składa się on z chropowatych, zgrzytliwych, czasami piskliwych dźwięków, podobnych do odgłosów wydawanych przez mechanizmy bardzo nieprzyjemnych dla ludzkiego ucha. Dźwięki te wzbudzają we mnie niewytłumaczalne poczucie zaniepokojenia, które czasami przeradza się w paniczny lęk, przekonanie, że za chwilę stanie się coś złego. W takich chwilach, prześladujące mnie głosy nasilają się nie do wytrzymania, wibrują w mojej głowie odbierając mi zdolność myślenia i wydaje mi się, że cały świat składa się wyłącznie z przeraźliwego dźwięku, w którym jestem zanurzony. Skąd wiem, że nękające mnie dźwięki to faktycznie głosy? Przede wszystkim stąd, że układają się w powtarzalne sekwencje, coś na kształt zdań w prowadzonych przez ludzi dialogach. Jestem też pewien, że wydają je z siebie dwie różne istoty, ponieważ od pewnego czasu zacząłem rozróżniać w tych zgrzytach i trzaskach pewne subtelności.
Pierwszy z głosów, bardzo agresywny, słyszę znacznie częściej. Istotę, która się nim posługuje, nazwałem w myślach „panem czarnym”. Uważam, że to określenie doskonale do niej pasuje. Gdy słyszę głos „pana czarnego” w moim umyśle rodzą się niepokojące obrazy – najczęściej są to sceny brutalnych morderstw i gwałtów, lecz zdarzają się także obrazy zupełnie abstrakcyjne – unoszące się w powietrzu ciągi dziwnych znaków, groteskowo zniekształcone wnętrza świątyń lub wielki, puste przestrzenie, wypełnione szarym piaskiem.
Głos „pana białego”, czyli drugiej istoty, choć równie nieprzyjemny i drażniący, wydaje się być czynnikiem łagodzącym wypowiedzi jego towarzysza.
„Pan czarny” i „pan biały” prowadzą ze sobą coś w rodzaju kłótni czy też potyczki słownej, przy czym stroną dominującą jest zawsze pierwszy z nich. To on nadaje ton i rytm „rozmowie”, to on stara się za wszelką cenę zagłuszyć głos „pana białego”. Ten zaś broni się jak może, wykorzystuje każdą przerwę w wypowiedziach oponenta, by podczas niej rzucić w przestrzeń choć jeden dźwięk czy frazę.
C.d.n.