Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Pig Destroyer - Terrifyer

Pig Destroyer osiągnął już status kultowego. Scott Hull, były muzyk Agoraphobic Nosebleed 11 lat temu rozpoczął krucjatę z nowym zespołem w celu przywrócenia chwały grindcorowi. Dopóki powstają takie albumy jak "Terrifyer" nie mam wątpliwości, że jego misja jest słuszna, a muzyka spełnia swój cel. To właśnie "Terrifyer", będący trzecim pełnym krązkiem zespołu nie tylko pozwolił zaistnieć tej kapeli, ale był największym zastrzykiem świeżości w gatunku od wielu lat.
Płyta przynosi 21 utworów zamkniętych w nieco ponad pół godzinie rzeźnickich rytmów. Jako, że omawiane wydawnictwo było moim pierwszym kontaktem z Niszczycielem Świń to moją uwagę zwróciły dwie rzeczy. Pierwszą i najważniejszą jest fakt, że formacja w swoich utworach nie używa gitary basowej, drugą zaś jest jazgotliwy, bardziej krzyczany wokal. Byłem więc bardzo zdziwiony, gdy puściłem płytkę, że czegoś mi w niej brakuje, że gitarom brakuje trochę ciężaru i brudu. To co na początku mi trochę przeszkadzało okazało się być sporym atutem. Niszczyciele Świń grają nadzwyczaj sterylną odmianę grindcore. Ich muzyka jest techniczna, pełna monstrualnych przejść perkusji i gitarowych wygibasów. Bliżej im jednak do Antigamy niż do Cephalic Carnage. W przeciwieństwie jednak do Antigamy, muzyka Pig Destroyer jest bardziej furiatyczna, dzika i gęsta. Brakuje w niej co prawda klasycznego brudu i niechlujstwa typowego dla klasyków gatunku, ale patrząc na drogę rozwoju tego nurtu nie można traktować tego za zarzut. Pig Destroyer jest bowiem aktualnie chyba najenergiczniej grającą kapelą uprawiającą ten gatunek muzyczny. Bez sensu jest rozpisywać się nad poszczególnymi kawałkami, gdyż są do siebie dość podobne, ale zadziwiające jest to, że w minutowym utworze potrafią zawrzeć groove, klika ciekawych wygibasów i potężny ładunek energetyczny.

Nie mam wątpliwości, że niektóre dokonania tego zespołu staną się klasykami gatunku. Pig Destroyer brzmi przede wszystkim świeżo i pomysłowo. Wydawać by się mogło, że grindcore to gatunek dający bardzo wąskie pole do popisu, ale jak się okazuje Hull potrafił odnaleźć własną niszę w której buduje potęgę muzyki ekstremalnej.

Tracklista:

01. Intro
02. Pretty In Cats
03. Boy Constrictor
04. Scarlett Hourglass
05. Thumbsucker
06. Gravedancer
07. Lost Cause
08. Sourheart
09. Towering Flesh
10. Song Of Filth
11. Verminess
12. Torture Ballad
13. Restrainning Order Blues
14. Carrion Fairy
15. Drownpoor Girl
16. Soft Association
17. Dead Carnations
18. Crippled Horses
19. The Gentleman
20. Crawl Of Time
21. Terrifyer

Wydawca: Relapse Records (2004)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły