O wiele bardziej lubię pogrzeby niż wesela...przynajmniej nikt nie ciągnie mnie na siłę do tańca...szkoda tylko że zdawałem się bardziej przybity ostatnimi wydarzeniami w moim nudnym life'ie niż reszta śmiercią ich bliskiej osoby (dla wyjaśnienia to zmarła Matka mojego Ojczyma, nie znałem jej dobrze ale jakoś cała ta ceremonia jakoś obudziła we mnie jakieś dołujące myśli).
O wiele bardziej lubię pogrzeby niż wesela...przynajmniej nikt nie
ciągnie mnie na siłę do tańca...szkoda tylko że zdawałem się bardziej
przybity ostatnimi wydarzeniami w moim nudnym life'ie niż reszta
śmiercią ich bliskiej osoby (dla wyjaśnienia to zmarła Matka mojego
Ojczyma, nie znałem jej dobrze ale jakoś cała ta ceremonia jakoś
obudziła we mnie jakieś dołujące myśli).Tony żarcia, kupa ludzi których nie znam...czułem sie, delikatnie mówiąc, nie na miejscu. Później okazało się ze nie tylko ja nie nam większości ludzi...
Generalnie miałem powody myśleć że tylko ja nikogo nie znam gdyż oto ja pojawiłem się nas spędzi rodzinnym pierwszy raz od jakichś...4 lat?
gdyby to jeszcze była rodzina od strony mojej matki, a od strony ojczyma to tak jakbym wszedł do akademika w libii...nie wiadomo jak się zachować, jak z nimi gadać...
No nic, alkoholu nie było więc stary oznajmił że kupujemy wódę, wracamy do domu i pijemy...gorzej że byłem już umówiony. W chwili gdy to pisze została mi około godzina do wyjścia. Efekt jest taki że wypiłem 3 kielony a teraz właśnie pisze te głupoty i słucham nowej płyty All That Remains...Nie to co wcześniejszy album ale gdy sie posłucha dłużej to jednak dobre.
I znowu nie ćwiczyłem na basie 10ciu godzin...sprzedam ten sprzęt w cholere i kupie sobie Guitar Hero...nie no...moją Be5 to moja niunia, Ona nigdy mnie nie opóści...Ona jedna jest ze mną zawesze...Czy to brzmi jak wyznanie EMO?