Gdzie kolory tęczy zlewały się w jedność
Z góry patrzył na mnie
Król, w gronostajach jak przystało
I tylko berło zdradzało
Jego sędziwość, jego powagę bycia
Cóż jako dworzanin mogę poczynić
Czy pokłon oddać marny
Czy skarby oddać wielkie
Jestem wszak niczym płotka
W sieci pełnej złotych ryb
Nie zauważy nikt gdy ukradnę koronę
Zasiądę na tronie
Dumna a i nieporadnie wzniosę toast
Za samą siebie miód w kielichu
Zakołyszę się i przechylę w suche gardło
Wiwat sennej królowej!
Nielegalnej kochance królestwa tęczy!
Do świtu pozostało tylko pół godziny
Szaleństwa i udawanej niebieskiej krwi!
Bawmy się więc dopóty jesteśmy,
Jesteśmy w samozwańczej królewskiej pokorze!
Nieskorzy by łapać ulotny czar
Uczty która trwać przestanie
Gdy tylko zdradzę swoją tożsamość ze snu
Ze snu co zły koniec ma
Jak bajka, bajka bez dna...
26 VIII 2006