Jak tak się człowiek wkręci w pisarstwo muzyczne i zaczyna otrzymywać do recenzji płyty z bliższego i dalszego otoczenia, to może odkryć wiele ciekawych rzeczy, do których sam nigdy by nie dotarł. Ostatnio na przykład nawiedził mnie Jesus, a że jestem niewierzący skierował mnie prosto do bram piekła.
Tak naprawdę to płyta „U Bram Piekła” jest mało piekielna, a właściwie to nawet w ogóle. Atmosfera jest mroczna i mistyczna, a podczas słuchania skołatana dusza raczej błąka się po ciemnym, leśnym czy nadmorskim, ale jednak ziemskim padole. Jesus Rodriguez to gotycki zespół rock/metalowy, istnieją od 2000 roku i w 2014 wydali właśnie rzeczony, swój drugi, pełny album.
Z tym metalem to może trochę przesadziłem, niemniej jednak jest tu sporo ciężkich gitar odpowiednio zaprawionych perkusją, co pozwala mi stwierdzić, że ta muzyka ma część wspólną z metalem. Mimo to całość jest raczej rockowa, a oprócz gitar ogromną rolę odgrywają tu klawisze. Można powiedzieć, że gitary prowadzą utwory, a keyboard dodaje im klimatu. Razem daje to naprawdę ciekawe i udane połączenie. Jesus Rodriguez zaintrygował mnie już przy pierwszym przesłuchaniu, a przy następnych tylko utwierdzałem się w przekonaniu, że jest to dobra i interesująca muzyka, a to najważniejsze, szczególnie, że płyta ma niemalże siedemdziesiąt minut i decydując się na taki wariant trzeba uważać, żeby nie zanudzić słuchacza. Śmiało mogę zarekomendować, że tutaj to nie grozi, a „U Bram Piekła” jest skonstruowana w ten sposób, że potrafi przyciągnąć uwagę przez cały swój czas trwania. Nastrojowe piosenki, z klawiszową głębią i elektronicznymi wstawkami, są w idealny sposób doprawione cięższym gitarowym graniem i cała warstwa muzyczna jest bardzo przyzwoita i na poziomie. Taki „Potop Płomieni” jest wręcz nieziemski i przytłacza swoim majestatem.
Ważnym elementem tego albumu są śpiewane po polsku teksty. Rymowane, właściwie jak się tak popatrzy na te liryki i ich posłucha, to są to po prostu wiersze. Naprawdę jest to fajne i odpowiednio zadeklamowane dobrze stapia się z muzyką i daje wyśmienity efekt. Najbardziej podeszły mi „Sałatka Z Tuńczyka II” i „Nowy Ład”. W tym drugim jest iście przerażający klimacik i fraza, że „Nie widać już gwiazd” naprawdę robi wrażenie. Również najdłuższy i chyba najbardziej epicki, ostatni „U Zamkniętych Piekła Wrót” to zajebisty numer i muzycznie i wokalnie. Najbardziej przebojowy jest jednak pierwszy „Armagedon”. Jest to taki najbardziej rockowy kawałek i nie do końca zapowiada atmosferę dalszej części płyty. Tak wspomniałem, że teksty są zadeklamowane i wydaje mi się, że, mimo różnych barw i modulacji, zbyt dużo tu jednak tego recytowania kosztem śpiewu. Tak sobie myślałem, że dla umelodyjnienia i podkreślenia pewnych fraz, przydałby się tu drugi, damski wokal, no, ale to tak wtrącam mimochodem, bo chyba nie powinienem wpiepszać się w koncepcję artystyczną zespołu.
Płyta jest wydana bardzo ładnie, do kartonowej obwoluty przyklejona jest książeczka z tekstami, ale jej poszczególne elementy w ogóle do siebie nie pasują. O tytule już wspomniałem, a do tego wszystkiego zupełnie nijak ma się okładka. Nie kojarzy mi się kompletnie z niczym związanym z muzyką i słowami. Nie bardzo też się orientuję skąd taka nazwa zespołu i co ona ma oznaczać. Przy tej długości płyty zrezygnowałbym też z wyciszenia po ostatnim numerze i nic nie wnoszącego, ukrytego motywu klawiszowego na koniec, tym bardziej, że „U Zamkniętych Piekła Wrót” zostawia słuchacza pełnego wrażeń i ta niepotrzebna wstawka wręcz psuje końcowy efekt. Najważniejsze jednak, że są to tematy poboczne, a to co naprawdę istotne wypada bardzo dobrze.
Tracklista:
01. Aramgedon
02. Czarny Jeżdziec
03. Spadaj Ze Mną
04. Anielski Głos
05. Noc I Mgła
06. Sałatka Z Tuńczyka II
07. Nowy Ład
08. Nic
09. Osobliwość
10. Potop Płomieni
11. Ten Lepszy Świat
12. U Zamkniętych Piekła Wrót
Wydawca: Jesus Rodriguez (2014)
Ocena szkolna: 5