Ścieżkę dźwiękową do "Draculi" stworzył Wojciech Kilar, kompozytor o
wielkim talencie i gorącej pasji. Jego partytury są bogatym, a zarazem
tajemniczym światem, w którym są refleksje, przemyślenia, myśli.
Słuchając ścieżki dźwiękowej do obrazu Coppoli, zdumiewa fakt, że nie
można jej przestać słuchać. Jakby kompozytor sam był wampirem i swymi
nutami wprowadził mnie w stan hipnozy, aby potem sączyć moją energię.
Przyznam, że kompozytorowi się to udaje raz po raz, gdy tylko załączę
score.
Pamiętam, że pierwszy raz oglądając 139 film o Draculi, obrazu reżysera F.F. Coppoli, byłem wniebowzięty, ale wtedy jeszcze nie zrozumiałem, że obraz ma w sobie coś więcej niż tylko fabułę o potępieniu i poszukiwaniu nieśmiertelnej miłości. Byłem zbyt młody, aby ujrzeć dzieło, które dopiero parę lat później odciśnie w mojej duszy muzycznej trwały ślad. Ścieżkę dźwiękową do "Draculi" stworzył Wojciech Kilar, kompozytor o wielkim talencie i gorącej pasji, a taże o niezwykłym zmyśle tworzenia bardzo charakterystycznych partytur. Jego partytury są bogatym, a zarazem tajemniczym światem, w którym są refleksje, przemyślenia, myśli. Słuchając ścieżki dźwiękowej do obrazu Coppoli, zdumiewa fakt, że nie można jej przestać słuchać. Jakby kompozytor sam był wampirem i swymi nutami wprowadził mnie w stan hipnozy, aby potem sączyć moją energię. Przyznam, że kompozytorowi się to udaje raz po raz, gdy tylko załączę score. I nie tylko tenże score.
Wojciech Kilar miał niezwykle trudne zadanie. Otóż musiał stworzyć dzieło, które nie mogło być stworzone typowe dla horroru. Bo choć film jest horrorem, większość elementów fabuły jest osnuta wokół uczucia, miłości i potępienia. Bo przecież Dracula wyklął Boga, a swoją duszę sprzedał Diabłu, z powodu straty swojej ukochanej Elizabeth. A to, że był "monstrum", można się zgodzić, ale stał się nim z winy silnego uczucia. Więc, pan Kilar w większości utworów musiał wykreować właśnie taki obraz, bardzo specyficzny, tak jak film. Po przez nuty miał za zadanie wykreować świat Transylwanii, Zamku i jego lochów, gdzie w większości odgrywa się akcja filmu i XIX-sto wiecznej Anglii.
Niezwykle ciężkie brzemię. Ja sam się zastanawiam, co by było, gdyby pan Kilar stworzył kompozycje typowe dla horroru. Czy film straciłby na wartości, a score do niego byłby tylko zlepkiem utworów, które ładnie by brzmiały w filmie, a na płycie ledwie byłaby słyszalna? Może to i lepiej, że nie dano nam odpowiedzi, bo dzięki temu mamy dzieło, które jest godne naśladowania, ale myślę, że trudne do skopiowania. Najciekawszy jest fakt, iż czytając jakieś parę miesięcy temu artykuł o genezie tej partytury do Draculi, Coppola prosił, aby Kilar nagrywał muzykę przy zapuszczonych scenach. Kilar się nie zgodził. Nagrywał partyturę w ciemno, nie widział scen, nie wiedział czy poszczególne utwory będą współgrać ze sobą i co gorsza - czy będzie przerost formy nad treścią. Nagrywał z tak zwaną opaską na oczach. Mało kto tak tworzy. Panu Kilarowi się udało. I dzięki temu stał się jednym z najbardziej obleganych kompozytorów świata, najbardziej charakterystycznych, i intrygujących, bo prezentuje obrazy niezwykle orientalne, niezwykle romantyczne, dając nam szansę na chwilę refleksji(Wojciech Kilar pierwotnie miał napisać ścieżkę dźwiękową do filmu P. Jacksona "Władca Pierścieni" - przyznam, byłby to kapitalny wybór)
Muszę przyznać, że każdy utwór prezentowany na płycie, a jest ich szesnaście, jest bardzo magnetyczny, niezwykle przyciągający i pociągający. Wiele w nich pasji, uczuciowych nut, które jak delikatny wiaterek chłodzą gorąca twarz. Sporo tutaj odczuwalnej mozaiki orientalnej. Co prawda nie słychać tutaj instrumentów typowo orientalnych, ale gdy się słucha otwierającego utworu "The Beginning", takie wrażenie się ma. W utworze słychać proste pachnące "tragizmem" smyczki, dość mocno i burzliwie brzmiące. Delikatnie koją swymi dźwiękami intrygujące głosy, stonowany wokal żeński, który wkracza powolutku w chór, kończąc złowrogą linią melodyczną.
Na płycie znajduje się jeden z najbardziej charakterystycznych utworów w całej twórczości Kilara, jak i muzyki filmowej - no i mój ulubiony. "Vampire Hunters" kipi tutaj dynamiką, marszem złowrogich nut,. Mistrzowskie dźwięki wydobywają tutaj kocioły, które raz po raz tworzą rytmikę, na początku delikatnie, potem mocniej i mocniej. I to co lubię u Kilara - rozbudowane grupy instrumentów dętych, ze stonowanymi smyczkami w tle. Są słyszalne, bardzo charakterystyczne, szczególnie w chwili gdy utwór przechodzi w kumulacyjny finał. Podobny utwór spotkamy nieco później w "The Hunters Prelude". Wydaje mi się on tutaj wolniejszy, ale za to kotły są mocniejsze, a smyczki delikatnie cichutko sobie szepczą po pięciolinii. No i jest o wiele wiele krótszy od swego poprzednika. Oba utwory, niewątpliwie mają nutę grozy i adrenaliny.
Na płycie usłyszymy także kilka utworów lirycznych, pełne uczucia, które są podobne do siebie w jakimś sensie, jednakowoż były wykorzystywane w scenach miłosnych. Pierwszy utwór "Mina'a Photo", ukazuje nam sytuacje gdzie Dracula przygląda się zdjęciu i łudząco podobnej do Elizabeth kobiety. Czuć w nim tęsknotę i pragnienie. Ja sam wyczuwam łzy kapiące z oczu Draculi, gdy tylko słyszę ten utwór. Wybitnie wyczuwa się tutaj przy wokalu żeńskim, gdzie wokal tańczy wokół smyczek, ocierając się o nie swoim ciałem. Utwór jest krótki, można by rzec - że szkoda, lecz jest to doskonale zrobione, gdyż gdy odsłuchuje utwór, czuje się tak, jakby ktoś na chwilę tymi dźwiękami mnie zahipnotyzował. Myślę, że głównym elementem hipnotyzującym jest właśnie ten wokal, który pięknie współpracuje ze smyczkami i klimatem orientalnym, słowiańskim. "Love Rembered" gdzie tu także ukazuje się uczucie, jest pięknym utworem, na instrument dęty i miarowe miłe skrzypce. Powolny, namacalny, delikatnie kojący, pachnie spokojnym jazzowym stylem. Można także namacalne uczucie doznać w utworze "Mina-Dracula" czy w "Love Eternal", ale już ten drugi jest bardziej spokojny, lekko uduchowiony z anielskimi chórkami w tle w pod koniec utworu.
Bardzo interesujący jest fragment obrazu prezentujący się na płycie, w czterech utworach, który przestawia się nam od "Mina's Photo"(nawiasem mówiąc, maleńki fragment utworu podobnej konstrukcji - szczególnie element smyczków, można usłyszeć, także na ścieżce dźwiękowej do "Leona Zawodowca" w utworze otwierającym) do także słynnego utwory "The Storm". Dlaczego interesujący? Otóż - ten fragment prezentuje nam to, z czego słynie kompozytor. W stworzeniu niewątpliwie bardzo realnych obrazów, obrazów lirycznych, dramatycznych jak i tragicznych. Mógłbym nakierować słuchacza właśnie na ten fragment, jeżeli chciałby poznać Kilara od najlepszej strony. Ta strona tutaj niewątpliwie zostaje nam zdradzona. Gdyż niewątpliwie trudno jest stworzyć coś, co od razu żyje. Utwór "The Storm", jest bardzo burzliwy, wręcz transowy - duże zasługi dla niespokojnego, mistycznego chóru - powoduje, że ciarki przechodzą po plecach, człowiek staje się nie spokojny, acz bardzo bardzo zdumiony tą nutą szaleństwa i grozy. Zresztą utwór późniejszy - "The Ring Of Fire", w którym to słyszymy głosy z filmu, krzyki kobiet, ludzi, koni, trzask palącego się drewna... bardzo przerażający, jeżeli chodzi o klimat, napięcie i strach - niewątpliwie można to poczuć. Lecz bardzo wyróżnia się po przez wszystkie inne utwory w całym score, gdyż nie ma w nim melodii. Jest takim utworem typowo nagrany dla horroru.
Wspomnieć niewątpliwie trzeba o interesującym, lecz krótkim utworze "Ascension", który jest bardzo uniosły, wręcz nawet boski. Jest to fragment opisujący nam Wniebowstąpienie duszy Draculi. Szkoda, że taki krótki, bo zapewne mógłby być bardzo pięknym utworem. Myślę, że umieranie, czy odchodzenie z tego świata jest krótką chwilą, wcale nie bolącą. Myślę, że utwór ten - jest właśnie fragmentem, gdzie nie odczuje się bólu, a raczej pozostaje nam spokojny odpoczynek, w którym nie doznaje się tęsknoty.
No i na koniec, zostaje nam piosenka Annie Lennox "Love Song For A Vampire". Bardzo kontrowersyjna, gdyż dla wielu słuchaczy tegoż krążka, ta piosenka nie pasuje do całego score. Odbiera klimat, który nam prezentowano przez cały ten czas. Odbiera bardzo szybko uczucia w nas wzbudzone przez kompozytora. Ale także wzbudza w słuchaczu, a raczej już u widza filmowego, chwile do refleksji na temat tęsknoty, miłości, przeznaczenia i brzemienia jakie nam czasami jest nieść, patrząc na przykładzie Draculi.
Moim zdaniem utworu nie powinno się słuchać, gdy zabieramy się na kontakt z tymże score, gdyż cała przyjemność upływa tak szybko, jak szybko popadamy w hipnozę muzyczną. Cała konstrukcja jakby się nie kleiła. Każdy utwór - prezentuje nam dotkliwy, wyczuwalny, niemal prawdziwy obraz. Nie musimy wracać do filmu, aby kojarzyć scenę. To się po prostu samo nasuwa. Dlatego to dzieło muzyczne Wojciecha Kilara "Dracula" jest dziełem niepowtarzalnym, bardzo mało spotykanym w muzyce filmowej, a na dzień dzisiejszym, na tle kompozytorów, którzy sięgają po elektronikę, czy gatunek ambientu - perełką muzyczną, której długo się nie zapomina. A piosenka? Choć ładna, romantyczna, wzbudzająca chwile refleksji, po chwili przestania słuchania tej piosnki - obrazu się już nie pamięta. I co gorsza - można szybko zapomnieć smak przygody z odsłuchaniem tej płyty, choć niema także się co martwić - bo i tak mnie, prawdopodobnie i Was, do siebie przyciągnie, przywoła. Na tym polega przecież Nieśmiertelność muzyczna. I tu tkwi cała rekompensata, aby móc krążek polecić z całego serca.