...majac lat 10-dostalam zwierzatko w postaci chomika-nazwalam go Homer-choc to dosc komercyjne imie dla homika...
...od zawsze chorowal-nie widzial na jedno oko,zle sie czul-wiedzialam,ze cierpial...
Bylo juz pozno,kiedy zajrzalam do jego klatki...nie oddychal...lezal bez ruchu...
...zaslugiwal na to,aby miec swoje wlasne miejsce w swietej ziemi...
...zalewajac sie lzami,jednoczesnie kopiąc grob,klelam wlasna osobe w nieboglosy...zostal pochowany pod winorosla...
Minely dwa dni od pogrzebania Homera,kiedy zastanawiajac sie co teraz bedzie-dotarla do mnie jasna mysl tego,co robilam zawsze po tym,jak odnalazlam jakiej martwe zwierze-tam,gdzie rozciaga sie zapach smierci-tam tez robactwo wszelakie sie zbiega...
...nawodnilam miejsce pochowku ukochanego zwierzaka...pojawily sie pierwsze musze larwy...
...rozkopalam ziemie i ujrzalam ogrom klebiacego sie robactwa na malutkim ciele mojego Homera...pozbieralam robactwo...znow zakopalam zwloki...
Dogladalam grobu jeszcze przez dwa tygodnie,jednak nic sie juz tam nie pojawilo...spoczelam na modlitwie...
...To nie byl koniec historii mojego zycia,w ktorej gore braly zwierzeta...
...odnalazlam tego,ktory wynagrodzil smierc zwierzat w moich oczach...
Pamiętam,jak zapytano mnie-"-Dlaczego zwą Cię Maggot?"-na co ja usmiechnelam sie tylko i odparlam:"Widzac smierc w mych oczach,nie chcesz wiedziec dlaczego..."