ponure niebiosa
niczym wzburzony ocean, popielatych mgieł
zwiastują kolejny, biblijny potop
zużyty, spłowiały sen
rozdarty na strzępy, powiewa na wietrze
budząc politowanie i wstręt
swym onirycznym kalectwem i koszmarną brzydotą
życie odarte z marzeń, do gołych kości
odmawia różaniec, szarych dni
a dusze
w grzechu zatracone i próżności
budzą się z krzykiem
nie potrafiąc więcej śnić
prochy umarłych
ścielą się całunem, pośród wydrążonych cieni
zapuszczając korzenie wilgotnych mogił
głęboko
w jałowych trzewiach Matki Ziemi
gdzie gniją porzucone ongiś ciała
starożytnych bogów i pohańbionych bogiń
tak dobiega kresu
ów niespełniony sen
a na gruzach tego świata
Diabeł to, czy Szatan
na skrzydle ostatniego anioła
jak na lirze
układa piękny tren