Devilish Impressions jest jedną z niewielu rodzimych kapel, które próbują w wyeksploatowany gatunek, jakim niewątpliwie jest black/death metalowa materia, wprowadzić trochę świeżości. Jako, że lubię muzyków próbujących wytyczać nowe ścieżki, a dodatkową okazją jest też zbliżająca się wielkimi krokami premiera nowej płyty zespołu, postanowiłem poświęcić trochę miejsca ostatniemu wydawnictwu: "Diabolicanos - Act III: Armageddon".
Muzyka Devilish Impressions to wypadkowa wielu odmian metalu ze szczególnym naciskiem na black i death metal. Nie jest to na szczęście zrzynka z Dimmu Borgir (praktyka taka swego czasu była u nas bardzo popularna), ale próba wykreowania czegoś swojego i w pewien sposób oryginalnego. Na szczęście muzycy Devilish Impressions podążając za oryginalnością nie zapomnieli, że muzyka metalowa nie może być jazzowym onanizmem. Poza nietuzinkowymi rozwiązaniami powinna posiadać odpowiednią dawkę agresji, ciężaru i melodii. Wszystko to jest obecne na "Diabolicanos - Act III: Armageddon". Dzięki temu słuchacz jest w stanie wysłuchać całego materiału bez uczucia senności czy znużenia. Dodatkowo takie kompozycje jak zamykający całość „Mass for the Dead” (brzmiący niczym połączenie Behemoth z „Satanica” z Moon z czasów „Satan’s Wept”) czy przepełnione emocjami „Rex Inferni” czy „I am the son of God” mają szansę na dłużej zagościć w głowach miłośników ciężkich brzmień. Dodatkowe atuty twórczości Devilish Impressions stanowią: różnorodność wokali oraz liczne solówki gitarowe. Wokalista Quazarre swoimi „arcturusowymi” partiami sprawia, że muzyka nie jest zbyt duszna. Dodatkowo gość jest w stanie pociągnąć i nadać niesamowicie dramatycznego klimatu kompozycjom. Wystarczy posłuchać takiego „Rex Inferni” by mieć pewność, że Quazarre ma predyspozycje do tego, by w niedalekiej przyszłości stać się jednym z najoryginalniejszych i najlepszych technicznie wokalistów parających się metalową materią w Polsce.
Natomiast solówki serwowane przez gitarzystów zdecydowanie bardziej kojarzą się z dokonaniami sceny heavy czy thrash metalowej niż z typową black/death metalową rąbanką. Słuchając solówki z „Tales of Babylon’s Whore” byłem wręcz przekonany, że tu gościnnie udzielał się Marek Pająk z Esqarial. Informacje zawarte w booklecie wyprowadziły mnie z błędu. Niestety zespołowi ni udało się utrzymać poziomu z trzech powyższych kompozycji przez cały album. Pozostałe kawałki, choć niezłe, nie zostają na dłużej w pamięci. Jest to największa wada tego albumu. Gdyby wszystkie kompozycje były tak dobre jak właśnie „Mass for the Dead”, „Rex Inferni” czy „I am the son of God” - marzenia, ale i tak czekam z niecierpliwością na najnowsze dzieło chłopaków.
Ocena: 7,5/10
Tracklista:
01. T.H.O.R.N.S. 02. Rex Inferni03. The Word Was Made Flesh Turned Into Chaos Again04. I Am The Son Of God05. Tales Of Babylon’s Whore06. Diabolicanos07. Natas Ro Dog On Si Ereht (Of Plagues And Blasphemy)08. Har-Magedon 09. Mass for the Dead
Wydawca: Empire Records (2008)
jedras666 : Oj zaraz tam mnie o thrashowych wtrętów wyzywacie;p. Po prostu, nie zr...
DEMONEMOON : Mam ten album i szczerze mówiąc na usta cisną się tylko dwa słowa...
jedras666 : Mam ten album i szczerze mówiąc na usta cisną się tylko dwa słowa...