W karierze zespołu bywają takie momenty, kiedy są wystawiani na próbę (nie taką przed koncertem)... takie coś właśnie spotkało Deicide. Po 15 latach wspólnego grania od zespołu odeszli obsługujący gitary bracia Hoffmann. Co więcej - zespół miał nagrać drugi album dla nowej wytwórni. Zważywszy na fakt, że poprzedni album Deicide "Scars Of Crucifix" był podobno najlepiej sprzedającym się krążkiem wydanym przez Earache Records, to na muzykach ciążyła presja.
Do zespołu trafili w efekcie Jack Owen, który odszedł z Cannibal Corpse i Ralph Santolla, który grywał wcześniej w Death i Iced Earth. Zmiana w muzyce wyczuwalna jest od razu! Pierwsze co to brzmienie - jest potężne, czyste, nigdy przedtem zespół nie brzmiał tak dobrze. Również w samej muzyce pojewiły się zmiany... Deicide zaczął grać odrobinę melodyjniej, co jest niewątpliwie zasługą gitarzystów. Pojawiają się pewne zagrawki gitarowe znane z Cannibal Corpse, Ashheim szaleje za perkusją, często używa podwójnej stopy, a jego gra nie opiera się jedynie na gnaniu do przodu. Mamy tutaj bowiem kilka bardzo dobrych przejść. Nawet bas Bentona jest wyraźny, a i jego wokal jest czytelniejszy i brutalniejszy aniżeli na ostatnich albumach. Prawdziwą perłą tego albumu są jednak solówki, które są w każdym utworze! Każda solówka jest inna, pomysłowa, rozbudowana czyli coś zupełnie nowego w Deicide. Owen i Santolla pokazują, że są lepszym tandemem od Hoffmann Brothers.
Nigdy nie byłem fanem Deicide, ale ten album to jeden z lepszych albumów death metalowych ostatnich lat. Widać, że chłopaki potrafią połaczyć zmysł kompozycyjny i umiejętności techniczne, a to jest cenna umiejętność. I co z tego, że Benton po raz 43 krzyżuje Jezusa, po raz 75 pluje na krzyżyk, parę lat temu, jak kończył 33 lata zapomniał popełnić samobójstwo, a jego synek ma na imię Damien. Grunt, że takich świrus wie jak powiniem brzmieć świetny death metalowy album.
Wydawca: Earache Records (2006)
Myst : Płyta świetna, podobnie jak recenzja! W końcu Benton i spółka zapr...
KostucH : No...ładnie tego walca zagrali...tempo 200km/h :twisted: I nogą potupać i...
Harlequin : Dla mnie ten album był bardzo miłym zaskoczeniem, zważywszy na fak...