Alejka, którą idziesz jest wąska. Jest okropnie ciemno, tak bardzo, że gdy wyciągasz przed siebie swą bladą dłoń nie widzisz jej.
Mrok jest wszędzie, nie ma cienia, ani szarości, jest tylko mrok.Choć Twoje oczy są przyzwyczajone do ciemności,
choć potrafisz widzieć w mroku, to teraz jest Ci trudniej cokolwiek zobaczyć. Nie widzisz prawie nic. To niezwykła noc.
Szperasz po kieszeniach.Wyjmujesz z nich zapałki. Zapalasz jedną. Nikłe świetło zapala się posłusznie. Teraz widzisz już trochę ścieżki, lecz to i tak za mało. Wyjmujesz z plecaka dużą, czarną świece. Zapalasz ją dzięki zapałce .Blask świecy rozświetla ciemności. Światło pozwala Ci widzieć rzeczy w niewielkiej odległości od Ciebie. Idziesz dalej, powoli, aby świeca nie zgasła. Przed Tobą wyłaniają się z czerni nocy nagrobki, porozrzucane pomiędzy potężnymi, starymi drzewami. Znasz to miejsce doskonale. Przeklęta cisza zmienia się w szum starych drzew. Przypomina on krzyki i szepty, które chcą Cię wypędzić z tego miejsca. Po chwili ich szum zmienia się, teraz drzewa szumią i skrzypią przyjaźnie, niby pomrukują tak, jakby Cię poznały i cieszyły sie z Twego przybycia. Rozglądasz się. Wokół Siebie widzisz rozmaite kształty nagrobków, krzyży i rzeźb. Oglądasz się za siebie. Przyświecasz sobie widok czarną świecą. Nie ma nikogo, jesteś sam na tym opuszczonym, zapomnianym, dotkniętym dłonią czasu cmentarzu.
Idziesz na przód, przyspieszasz. Szum cichnie, całkowicie ustaje. Nagła cisza zostaje przerwana przez dziwny dźwięk. Jest to głos, a raczej kilka głosów. Nadchodzą z nikąd i zewsząd. Są trochę zagłuszone, lecz zrozumiałe przez Ciebie. Uśmiechasz się kątem ust, jakby sam do siebie. Głosy cichną. Rozglądasz się. Stajesz. Wiatr wraz z Tobą ustaje. Nastała cisza. Patrzysz w jeden, najciemniejszy punkt. Przyświecasz świecą. Nagle do Twych wyczulonych uszu dochodzi cichy dźwięk, jakby dzwonków. Delikatny, niewinny dźwięk. Nie zwracaszna niego uwagi. Podchodzisz do czarnego punktu obserwowanego przez Ciebie. Poznajesz ten kształt. Doskonale go znasz. Dotarłeś do celu. Patrzysz z troską i radością na marmurową ściane przed Tobą. Jest to krypta, takaw której chowa się całą rodzinę. Otwór do niej jest zasłonięty kamieniem, lecz widać, że kamień był już wcześniej otwierany. Dźwięk dzwonków ustaje. Znów cisza. Z łatwością odsuwasz kamień, zasłaniający wejście do krypty. Wchodzisz do środka. Na skórze twarzy czujesz znajomy chłód, zimno, które daje Ci rozkosz. Na twych ustach pojawia się uśmiech. Zasłaniasz otwór głazem od wewnątrz. Twoje nozdrza atakuje intensywny zapach wilgoci i zgnilizny.
Światło świecy rozświetla wnętrze krypty. Jest to pomieszczenie ciemnego marmuru. Pomieszczenie jest na tyle duże, że możesz w nim stać w pozycji wyprostowanej. Po środku krypty jest duży ołtarz, na który kładzie się trumne. Po jego obu stronach znajdują się dwa mniejsze ołtarze, są puste. Ich widok cieszy Twe oczy. Dookoła ołtarzy stoi wiele niedopalonych czarnych świec. Siadasz na lewym ołtarzyku. Stawiasz świece na marmurowej podłodze pod ołtarzem. Kładziesz się. Marmurowa płyta jest na tyle duża, że możesz się na niej spokojnie rozłożyć. Kładziesz plecak pod głowę. Jest Ci wygodnie. Nie przeszkadza ci chłód marmuru pod Twym ciałem. Twoje ciało ma taką samą temperature, może nawet niższą. Zamykasz oczy. Jesteś zmęczony... Jest cicho.Cisza tuli Cię i nakłania do snu.
Zasypiasz...