Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Asgaard - EyeMDX-tasy

EyeMDX-tasy, Przemysław Olbrycht, Asgaard, black metal

„EyeMDX-tasy” to już piąty album Asgaard, a wydany został w 2004 roku. Nie orientuję się, co ma oznaczać ten tajemniczy tytuł, ciężko też dopatrzyć się, co przedstawia okładka. Tak więc już na wstępie odbiorca częstowany jest pewną dozą nieprzewidywalności, co dość trafnie nakierowywuje na zawartość muzyczną, gdyż ta jest wielowarstwowa i żeby się z nią zaprzyjaźnić trzeba wgłębić się w jej strukturę nie poprzestając na powierzchownym posłuchaniu.

W drodze swojej ewolucji Asgaard wyrobił sobie markę na polskiej scenie metalowej, ciężko jednak nie zauważyć, że jest ona inspirowana pewnymi rozwiązaniami pochodzącymi z północy. Muzyka jest poplątana i ciężka do sklasyfikowania, ale zaryzykowałbym stwierdzenie, że najbliżej jej do epickiego czy też atmosferycznego black metalu. Jej nastrojowość zbudowana jest przede wszystkim w oparciu o klawisze. Keyboard jest tu podstawowym instrumentem i to na jego pasażach rozwijają się gitary. W umyśle słuchacza rozgrywa się burzliwa kłótnia pomiędzy przestrzennymi aranżacjami, a metalowymi riffami. W to wszystko wpasowują się komputerowe dodatki, motywy pianinowe oraz znacznie rzadsze niż kiedyś skrzypce. Z tego pozornego chaosu gwałtownych tonacji i energicznych zmian wyłania się teatralny obraz dryfujący po pokładach skupionej podświadomości. To jest sztuka, której trzeba poświęcić uwagę i trwać w niej świadomie. Dopiero wtedy poszczególne wątki łączą się w przejrzyste kompozycje.  

Oczywiście takie wymieszane warstwy muzyczne wymagają odpowiedniej oprawy wokalnej i nie może dziwić fakt, że na „EyeMDX-tasy” mamy do czynienia z wieloma różnorodnymi głosami. Przemek rozgrywa swoje partie elastycznie dopasowując się do muzycznych zawirowań. Mamy więc całą paletę rozwiązań, od wściekłych growlingów, wypełnionych bólem śpiewów do różnych krzyków, pisków, szeptów i deklamacji. Jednak wokal jest dość wycieniowany i nie góruje nad warstwą klawiszowo-gitarową. Kilkukrotnie jego wokalizy nagle wyłaniają się z plątaniny dźwięków tworząc charakterystyczne motywy. Dotyczy to szczególnie tych wołających rozpaczliwie śpiewów.

Płyta składa się intra i siedmiu kawałków, choć „Mystery Ov Tzar's Visionaire” jest dwuczęściowy, a jego pierwsza część też jest właściwie tylko wstępem. Do tego utworu został dołączony też teledysk, ale jak go odpalam leci bez obrazu. Nie wiem czy to jakiś defekt czy to u mnie jest coś nie tak, chociaż próbowałem na laptopie i na DVD. Tak więc wizualizacja jednego z utworów mnie ominęła, ale jakoś bardzo nie żałuję, bo płyta jest na tyle interesująca, że warto spędzić z nią parę wieczorów. Samemu i po ciemku najlepiej tworzyć sobie w głowie własne pejzaże inspirowane niestereotypową muzyką Asgaard.

Tracklista:

1. OriEnthral
2. Lunatic Asylum
3. Eyes ov Thy Soul
4. Mystery ov Tzar's Visionaire Act I
5. Mystery ov Tzar's Visionaire Act II
6. Infernal Mask Ceremony
7. The Grievance Enigma
8. I Am The Ecstasy

Wydawca: Metal Mind Productions (2004)

Ocena szkolna: 4+

Komentarze
Harlequin : najbardziej podobała mi się najnowsza ich płyta. Mam wrazneie, że w...
zsamot : Ciekawa kapela, czasem miałem wrażenie, że nieco Solefald (duchem)...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły